Dla katolików Kazachstanu Sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju w Oziornoje jest tym, czym dla Polaków Częstochowa
W sercu kazachskiego stepu kwitnie kult Maryi. Ogromna w tym zasługa Polaków. Tych, którzy wbrew własnej woli znaleźli się w tym miejscu, i tych, którzy Kazachstan wybrali na miejsce swej duszpasterskiej posługi.
Dla katolików Kazachstanu Sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju w Oziornoje jest tym, czym dla Polaków Częstochowa.7 i 8 lipca odbyły się tam dwie wielkie uroczystości: jubileusz 25-lecia poświęcenia kościoła i odpust Matki Bożej Królowej Pokoju. W przeddzień odpustu dotarła do Oziornego grupa blisko 50 pielgrzymów z Kellerowki. - Musieli przejść po stepie ponad 30 km, niestety zabłądzili - z uśmiechem opowiada kustosz i proboszcz sanktuarium ks. Wojciech Matuszewski, który pochodzi z diecezji siedleckiej. - Na jednym ze stepowych rozwidleń poszli w niewłaściwą stronę i musieli trochę nadłożyć drogi - dodaje.
W sobotę, po uroczystej Mszy św. za zmarłych budowniczych kościoła, biskup Atanazy Sznajder poświęcił figurę św. Józefa. Ks. Wojciech jest przekonany o szczególnej opiece i wstawiennictwie tego świętego w wielu sprawach duszpasterskich. W niedzielę, na odpustowej sumie, przy ołtarzu polowym w kształcie jurty zgromadziło się kilkaset osób. Głównym celebransem był nuncjusz apostolski abp Franciszek, a także metropolita Astany, abp Tomasz Peta i bp Atanazy Sznajder. Wśród dostojnych gości byli Piotr Ciołkiewicz i Mariusz Drapikowski - twórcy ołtarza Gwiazda Kazachstanu, a także przedstawiciele władz. Po Eucharystii czekał pyszny odpustowy obiad, przygotowany przez parafianki: barszcz i ziemniaki z duszoną kapustą.
Oziornoje to niewielka miejscowość na stepie, oddalona 33 km od asfaltowej drogi. Mieszkańcami są w przeważającej mierze Polacy przesiedleni w 1936 r. z kresów Rzeczypospolitej i Ukrainy. Obecnie mieszka tam niewiele ponad 350 osób. Od ponad 20 lat katolicy w Oziornoje całymi dniami modlą się przed Najświętszym Sakramentem. Niesamowite, że w tej wiosce nad jeziorem siostry karmelitanki bose założyły klasztor i od 2007 r. wypraszają miłosierdzie Boże dla całego świata. Zdumiewa też fakt, iż w czerwcu 2014 r. właśnie tam został umieszczony ołtarz Maryi Gwiazdy Kazachstanu. Symbolizuje on jedną z 12 gwiazd w koronie Maryi Królowej Pokoju. Monstrancja przedstawia Maryję z sieciami trzymającą na ręku Jezusa, zaś Najświętsza Hostia jest głową Pana Jezusa. Tu codziennie, od 9.00 do 18.00, parafianie wraz z ks. Wojciechem i siostrami modlą się o pokój na świecie, miłość w rodzinach i pomyślność dla Kazachstanu.
Ks. Wojciech wszelkimi sposobami stara się umacniać swoich parafian w wierze. Zimą odwiedził prawie wszystkie domy w Oziornoje, aby lepiej poznać mieszkańców, porozmawiać z nimi, poznać ich troski i oczekiwania. W Wielkim Poście parafianie gorliwie zaangażowali się w misje parafialne. Dziewięcioro dorosłych przygotowało się do pierwszej spowiedzi i Komunii Świętej, zaś kilka par małżeńskich zawarło sakramentalny związek. W wakacje siostry Lidia i Tatiana prowadzą obozy letnie dla dzieci z Oziornego i wiosek w promieniu 50 km. Dużą pomocą są wolontariusze z Polski: Zuzia i Szymon, którzy z radością i zapałem podejmują wszelkie zadania.
W miejscowej szkole powstała sala muzealna poświęcona historii Polaków deportowanych w 1936 r. z Ukrainy. Jednymi z pamiątek są wspomnienia niektórych zesłańców. Anna Iwanowna Białas (1920-2010) napisała: „W Chmielnickim rejonie, na Ukrainie mieliśmy wszystko: dom, ogród, gospodarstwo. W 1936 r. zabrali nam paszporty i oznajmili, że nasza rodzina ma zostać przesiedlona. Pod eskortą milicji odwieźli nas na stację kolejową. Tak rozpoczęła się nasza straszna droga na Wschód. Moje siostry: Marysia i Bronia urodziły się już w Kazachstanie. Mój brat Antoni nie wrócił z frontu, zginął na wojnie. Ciągle żyliśmy w strachu...”. Iwan Pawenski wspominał: „Urodziłem się na Ukrainie w Tarnarudzie w Wołoczynskim rejonie. W maju 1936 r. zakomunikowano nam, że naszą rodzinę wysiedlają. Mieliśmy kilka dni na spakowanie ubrań, żywności i dobytku. Żegnaj rodzinna wiosko. A przecież przeżyłem tu 16 lat. Dnia 18 czerwca 1936 r. pociąg zatrzymał się na stacji Tainsza. Wyszliśmy z wagonów, aby się rozejrzeć. Ogarnęło nas przerażenie. Zobaczyliśmy przed sobą goły step. Po jakimś czasie załadowali nas w towarowe wagony i wkrótce byliśmy u celu. Bezkresny step, a w stepie paliki, które pokazywały, że tu będzie nasze zamieszkanie. Wiosną przyjechało około 700 rodzin. Pierwszym schronieniem były namioty 100-150 m długości. Do namiotu można było wziąć tylko łóżko i stół. Tak rozpoczęło się nasze życie - życie zesłańców”. Iwan Kucza relacjonował: „Na bezgranicznym, gołym stepie stała studnia i brezentowe namioty. Było ich sztuk 20. W każdym osiedlali 10-15 rodzin”.
Polacy zaczęli budować ziemianki z tzw. samana, czyli suszonej na słońcu gliny przemieszanej z suchą trawą. Podłoga i dach były z ziemi. W jednej ziemiance mieszkały zwykle dwie, trzy rodziny, czyli około 20 osób. Kazachowie przywozili deski, które wymieniali za ubrania i naczynia. Komuniści utworzyli tam kołchoz „Krasnaja zaria” (Czerwona zorza). Ludzie orali ziemię własnoręcznie. Nie było żadnej maszyny. Zesłańcy musieli znosić twarde warunki życia. Zima roku 1936-37 była szczególnie surowa. Polacy nieprzyzwyczajeni do tego klimatu często chorowali. Bywało, że dziennie z głodu i chłodu umierało do 15 osób, szczególnie dzieci. Na początku 1938 r. w Oziornoje żyło 1559 osób (dane ze spisu ludności). W 1937 r. zaczęły się represje: nocą podjeżdżał czarny samochód, nazywany czarną wroną, i wywożono ludzi. Władysław Korczyński wspominał, że sąsiada wywieźli bez śladu, ponieważ zaśpiewał: „Jeszcze Polska nie zginęła”. Babcia Luba mówiła: „Nieustannie żyliśmy w strachu. Wielu z naszych stało się ofiarami stalinowskich represji. Zakazali się modlić. Zakazali wieszać w domach ikony”.
Zima 1940-41 była bardzo śnieżna i wiosną wody roztopowe zalały nizinę obok wioski. Powstało jezioro, a w nim pojawiło się mnóstwo ryb. I właśnie te ryby wybawiły od śmierci głodowej nie tylko mieszkańców Oziornego, ale i ludzi żyjących w oddalonych rejonach. - To był cud ocalenia wyproszony na różańcu u Maryi, Matki Bożej i naszej Matki - przekonuje babcia Mania. Obecnie jezioro ma ok. 7 km długości i kilka metrów głębokości. Według przekazu najstarszych mieszkańców, jezioro powstało 25 marca 1941 r. w święto Zwiastowania Pańskiego. Niesamowite, że czasami wysycha, np. w 1958 r. czy w 1980 r., by znów się pojawić. Dziś zachwyca swoją wielkością i przyciąga wielu rybaków.
Jako wotum wdzięczności 24 czerwca 1997 r. na wyspie tego jeziora została umieszczona figura Matki Bożej z rybami, którą poświęcił św. Jan Paweł II. Wcześniej, bo w maju 1990 r., dzięki inicjatywie samych mieszkańców Oziornego, zaczęła się budowa kościoła. Pierwszym proboszczem parafii został ks. Tomasz Peta, obecny arcybiskup i metropolita Astany. Trzy lata później biskup Jan Paweł Lenga konsekrował świątynię i ogłosił Maryję Królową świata i patronką Kazachstanu. A w 1998 r. na Wołyńskiej Sopce (12 km od Oziornego) został wzniesiony krzyż upamiętniający ofiary komunistycznych represji.
Sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju w Oziornoje to szczególne miejsce. Przybywa tu wiele osób, aby się pomodlić i poznać historię tego miejsca. Prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew obiecał zbudowanie asfaltowej drogi do Oziornego, aby i turyści, i wierzący mogli tam swobodnie dojechać. Także ks. Wojciech Matuszewski staje przed nowym wyzwaniem. Szuka sponsorów i zaczyna remontować zniszczony budynek po przedszkolu. Planuje przekształcić go w dom pielgrzyma.
ks. Kazimierz Jóźwik
Echo Katolickie 32/2018
opr. ab/ab