Zlecono Polsce misję, dlatego jest atakowana, kuszona, niszczona. Ale droga wiedzie ku zwycięstwu dobra. A jego gwarantem jest Maryja.
Zlecono Polsce misję, dlatego jest atakowana, kuszona, niszczona. Ale droga wiedzie ku zwycięstwu dobra. A jego gwarantem jest Maryja.
Chyba nie ma pośród nas ludzi, którzy nie zastanawialiby się, co ich czeka, co czeka ich dzieci. W szerszym rozumieniu - jaka przyszłość czeka naszą ojczyznę. Ale na nic tu - przekonuje autor książki „Duchowa misja Polski. Proroctwa i wizje” Wincenty Łaszewski - wróżbici, czytanie w gwiazdach i w fusach. Na nic zdolności zaglądających w przyszłość jasnowidzów. Jedyny głos, jaki należy potraktować poważnie, to ten przychodzący z Nieba. Oczywiście nie możemy tu oczekiwać jasno sformułowanych komunikatów, losy przyszłości wciąż pozostają warunkowe, zależą od naszej współpracy z Bogiem. „Gdy Opatrzność z Nieba spotyka się z naszą samoopatrznością, czeka nas czas najlepszy z możliwych. (…) Gdy wola Boga i wola człowieka stają w opozycji do siebie, czeka nas czas grozy”. Co głosy z nieba mówią o przyszłości naszej ojczyzny?
Historia naszego narodu, wpisana w historię świata, zawiera karty dumne i tragiczne, pełne chwały i pełne krwi. W. Łaszewski jest przekonany, że nie jest ona przypadkiem. To „Bóg chciał mieć nas Polakami”. I ta właśnie „polskość” stanowi w planach Bożych jeden z fundamentów naszego celowego życia. Mamy - właśnie jako Polacy - wypełnić swoją rolę w kształtowaniu świata. Pomocą w tej misji jest dla nas Boża Opatrzność i samoopatrzność. Ta pierwsza to przepełnione miłością Boże plany dotyczące zarówno losów całego świata, jak i każdego z nas. Druga to nasze ludzkie działania, które - korzystając z doświadczeń wcześniejszych epok - mają zbudować nowe, lepsze dzieje świata. Byłoby pięknie, gdyby nasza samoopatrzność uzupełniała plany Bożej Opatrzności. Gdybyśmy - odpowiedzialnie - przez nasze „dziś” patrzyli w nasze „jutro”. Takiego naszego działania oczekuje Bóg. I w takiej sytuacji gotów jest wskazać drogę, podać pomocną dłoń.
Polsce - jak zauważa autor książki - zlecono misję. Dlaczego właśnie nasz naród został wybrany przez Boga, skoro daleko nam do nieskazitelności, skoro podlegamy złu podobnie jak inne nacje? Ano dlatego - odpowiada Łaszewski - że mimo wielu przewinień mamy ich świadomość, uznajemy je i pokornie błagamy Boga o przebaczenie. Wciąż wierzymy w Boga i ufamy Mu. Najistotniejszy jest jednak fundament naszej tożsamości - to, co autor książki określa mianem rzutującej na życie społeczne Polaków „stałej Maryjnej”, stawiającej nas w wyjątkowym pośród innych narodów miejscu. Ta wyjątkowość ma inne jeszcze źródła. Polska była krajem tolerancji, jedynym państwem w Europie bez prześladowań religijnych. Staliśmy się „ojczyzną dla innych narodów”, azylem dla innowierców, także dla Żydów. Zawsze braliśmy też odpowiedzialność za losy innych narodów (walczyliśmy „za wolność waszą i naszą”). I byliśmy posłuszni Ojcu Świętemu. Jako dowód przywołuje Łaszewski polską odpowiedź na apel papieża do zaangażowania się w ratowanie Europy przed inwazją islamu w 1571 r. (bitwa pod Lepanto) czy w r. 1683 (bitwa pod Wiedniem). Zatem godni jesteśmy objawienia.
Lata powojenne przynoszą światu pochód komunizmu i mającej coraz więcej zwolenników idei wyzwolenia człowieka przez odrzucenie zasad moralnych. W objawieniach z tych czasów Matka Najświętsza wzywa do umacniania Kościoła w obliczu takich zagrożeń. Wyraża też pragnienie powstrzymania procesów prowadzących do pojawienia się „cywilizacji śmierci” i zawrócenia z błędnie wybranej drogi. I właśnie wtedy - w 1946 r. - Polska poświęca się Niepokalanemu Sercu Maryi. Dodać należy, że powojenne ślubowania maryjne są jedynymi w swoim rodzaju w historii Kościoła - naród oddaje się Matce Najświętszej nie tyle za siebie, ile za wolność Kościoła w świecie. Rok 1966 przynosi - jedyny na świecie - akt narodowy „Totus Tuus”. W. Łaszewski jest przekonany, że polska maryjność zawiera w sobie świadomość konieczności przełożenia wiary chrześcijańskiej na życie społeczne. I właśnie ta świadomość stanowi czynnik rozstrzygający o polskich dziejach. „Polska zawsze wierna” to nie tylko hasło.
Do wewnętrznej przemiany „w duchu Maryi” wzywał autor „polskiej teologii wyzwolenia” kardynał Stefan Wyszyński. Łaszewski jest przekonany, że miał on intuicję proroka. Niecałe dwa tygodnie przed śmiercią, 16 maja 1981 r., wypowiedział słowa, które Polaków mogą napawać nadzieją: „Przyjdą nowe czasy. Wymagają nowych świateł, nowych mocy. Bóg je da w swoim czasie. Pamiętajmy, że jak kard. Hlond, tak i ja wszystko zawierzyłem Matce Najświętszej i wiem, że nie będzie słabsza w Polsce, choćby ludzie się zmieniali”. To dlatego Bóg da nam - w swoim czasie, gdy będziemy tego potrzebowali - „nowe światła” i „nowe moce”.
Piękną wizję przyszłości naszego narodu ukazuje też zmarły w 1980 r. franciszkanin Czesław Klimuszko: „Polska będzie źródłem nowego prawa na świecie, zostanie tak uhonorowana wysoko jak żaden kraj w Europie (…). Polsce będą się kłaniać narody Europy. Widzę mapę Europy, widzę orła polskiego w koronie. Polska jaśnieje jak słońce i blask ten pada naokoło. Do nas będą przyjeżdżać inni, aby żyć tutaj i szczycić się tym. (…) Nad Polską bowiem nie widzę ciężkich chmur, lecz promienne blaski przyszłości”.
Słowa te wybrzmią jeszcze mocniej, gdy przypomnimy, że ojciec Klimuszko przepowiedział śmierć prymasa Hlonda, krótki żywot papieża Jana Pawła I, wybór kardynała Karola Wojtyły na urząd papieża i to, że związek Solidarność powstanie dwukrotnie.
Po zwycięstwie nad Turkami pod Wiedniem Jan III Sobieski napisał do papieża: „Venimus, vidimus, Deus vicit” - „Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył”. Podobną do wiedeńskiej rangę i wstawiennictwo nieba przypisuje się Bitwie Warszawskiej z 1920 r. Dotyczące jej proroctwo Matka Najświętsza przekazała mistyczce Wandzie Malczewskiej w Wielki Piątek 1872 r.: „Skoro Polska otrzyma niepodległość, to niezadługo powstaną dawni gnębiciele, aby ją zdusić. Ale Moja młoda armia, w imię Moje walcząca, pokona ich, odpędzi daleko i zmusi do zawarcia pokoju. Ja jej dopomogę”. Zaś w r. 1873, w święto Wniebowzięcia, powiedziała do niej: „Uroczystość dzisiejsza niezadługo stanie się świętem narodowym dla was, Polaków, bo w tym dniu odniesiecie świetne zwycięstwo nad wrogiem dążącym do waszej zagłady”. Św. Jan Paweł II przypominał Polakom, że było ono „poprzedzone żarliwą modlitwą narodową”. Pod wielkim wrażeniem modlitewnego zrywu Polaków i jego konsekwencji był też ówczesny nuncjusz apostolski Achilles Ratti (późniejszy papież Pius XI). Łaszewski jest pewny, że rok 1920 dał nam wskazówki, w jaki sposób możemy przywołać pomoc Bożą i wypełnić swoją dziejową misję. Aby z Polski wyszła iskra, naród musi się nie tylko nawrócić, lecz również zjednoczyć.
AWO
opr. nc/nc