Pustynia to miejsce szczególne: spotkania z Bogiem i walki z szatanem. Palące słońce za dnia, przejmujący chłód w nocy, cisza, samotność obnażają wszystkie słabości. Ci z chrześcijan, którzy zakładali pierwsze pustelnie i klasztory na pustyni, czynili to
Opowieść Jana Karła i Paizji.
Pustynia to miejsce szczególne: spotkania z Bogiem i walki z szatanem. Palące słońce za dnia, przejmujący chłód w nocy, cisza, samotność obnażają wszystkie słabości. Ci z chrześcijan, którzy zakładali pierwsze pustelnie i klasztory na pustyni, czynili to wiedząc, że wyzywają w ten sposób na pojedynek siły zła i mierzą się ze swoją grzesznością. To wymagało odwagi.
Jednym z tych śmiałków był, żyjący na przełomie IV i V w., Jan Karzeł (nazywany też Krótkim, bądź Małym ze względu na niski wzrost). Kiedy pojawił się pierwszy raz w Sketis, nie chciano go tam przyjąć, bo z powodu drobnej budowy ciała wyglądał jak dziecko, jednak już wtedy był obdarzony olbrzymią cierpliwością i tak długo stał pod drzwiami swojego wybranego mistrza, aż ten go wpuścił (trwało to kilka dni). Wkrótce okazało się, że warto było zaprosić Jana do wspólnoty: zasłynął z pokory, cierpliwości i otwartego serca. Nie tylko jego wygląd był dziecinny – dziecięce było także jego serce: proste, bezpośrednie.
W tej prostocie pewnego dnia Jan poprosił Boga o całkowitą wolność od pokus. Co więcej – otrzymał ją! Jak tylko odkrył, że ma taki dar, poszedł szybko do swojego duchowego opiekuna, żeby o tym powiedzieć z lekką nutą triumfu w głosie. Usłyszał odpowiedź, która musiała go bardzo zadziwić: „Idź i proś Boga, żeby przyszły na ciebie pokusy, i takie jak przedtem utrapienia i upokorzenia; bo tylko w walce dusza czyni postępy”. Jan tak uczynił: wyrzekł się luksusu duchowej swobody i braku obciążenia, znów stanął do walki. Opłaciło się – po wielu latach jeden z jego współbraci zapisał: „Kimże jest ten Jan, że z powodu swej pokory całą Sketis ma zawieszoną u małego palca?”
Nie tylko mnisi słuchali jego rad i byli mu posłuszni. Zachowała się historia o tym, jak poproszono Jana, wtedy już starszego i szanowanego, aby poszedł do Suezu, do młodej kobiety o imieniu Paizja. Była ona swego czasu gorliwą chrześcijanką, jednak odeszła od wiary i została prostytutką. Nie chciała rozmawiać z żadnym z mnichów, więc Jan przedstawił się jako klient. Wpuściła go do mieszkania. Starzec wszedł i widząc ją, rozpłakał się szczerze, po czym zapytał: „Co takiego masz przeciw Jezusowi, że do tego doszłaś?” Paizja, poruszona prawdziwością janowego smutku i zapewnieniami o możliwości odpokutowania jej grzechów, wyruszyła wraz z mnichem na pustynię, porzucając wszystkie dobra. Nawet nie zdążyła wydać poleceń, jak je zagospodarować. Tej samej nocy, podczas postoju, zmarła.
Bóg „przechwycił” ją w ostatnim momencie jej życia – Jan docenił tę Bożą hojność i od chwili śmierci swojej podopiecznej czcił ją jak świętą, której starczyła godzina nawrócenia, aby usłyszeć powołanie i sięgnąć nieba.
na podstawie: M. Borkowska OSB, Twarze Ojców Pustyni, Kraków 2001.
opr. aś/aś