Nawrócenie jest zawsze jakimś początkiem. Nowego życia i – być może – nowej młodości. Prawdziwej młodości, która nie potrzebuje zatrzymywania czasu, by trwać.
Nawrócenie jest zawsze jakimś początkiem. Nowego życia i – być może – nowej młodości. Prawdziwej młodości, która nie potrzebuje zatrzymywania czasu, by trwać.
Jakie kłamstwo powtarza się dzisiaj najczęściej? Obserwując świat, stwierdzam z całą pewnością, że najczęściej powtarzanym współczesnym kłamstwem są stwierdzenia: Jak ty młodo wyglądasz! Czas się w twoim przypadku zatrzymał! Nie dałabym ci tyle… No dobrze, żartuję, przyznają jednak Państwo, że obsesja na punkcie młodego wyglądu ogarnia świat od dobrych kilkunastu lat, choć – w mniejszym chyba stopniu – towarzyszyła ludziom od dawna. Te miliony zaklęć, substancji i zabiegów mających odjąć człowiekowi wizualnie lat o czymś świadczą. A łazienkowe lustra z surowych i bezlitosnych jurorów powtarzających nam co rano kolejne cyfry numeru PESEL stały się raczej przestrzenią szukania siebie na nowo. Obsesja młodości w epoce, w której nie szanuje się wartości tradycyjnych, lecz jedynie postęp, wydaje się chorobą cywilizacyjną. Odbija się nie tylko na powszechnym zwariowaniu na punkcie własnego wyglądu. Przenosi się w relacje międzyludzkie, w których rodzic nie chce już być rodzicem, lecz „partnerem”, „przyjacielem”, „kumpelą”. Nie mam nic przeciwko partnerskiemu traktowaniu ludzi młodszych o kilkadziesiąt lat. Powtarzam tylko: kumpla to sobie nastolatek znajdzie w szkole, na dyskotece, placu zabaw. A w dorosłym potrzebuje rodzica, co jest kompletnie odmiennym ustawieniem relacji.
Światowe Dni Młodzieży to wydarzenie promujące młodość. Nie jej zewnętrzne przejawy w postaci idealnej cery, dobrej sylwetki oraz energii, którą można obdzielić cały świat. Młodość to coś o wiele więcej, a idealna cera, dobra sylwetka i nadmiar energii to jedynie produkty uboczne. Młodość to perspektywa. Nadzieja na zbudowanie lepszego świata. ŚDM służą nie tylko promowaniu tych zalet młodości, lecz przede wszystkim przypomnieniu właściwego młodym miejsca w społeczeństwie i w Kościele. A że przy okazji dzieją się cuda... Biskup Marek Szkudło opowiadał mi o jednym. W czasie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie pewien biskup podróżował przez miasto taksówką, której sfrustrowany kierowca dał upust swoim negatywnym emocjom. „Kto to widział?! To paraliżuje całe życie!” – narzekał. Sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła, kiedy wjechali w tłum, który nie pozwolił im się poruszać. Było gorąco, otworzyli więc okna. I wówczas zdarzyła się rzecz niezwykła. Młodzież dzięki tym otwartym oknom nawiązała z nimi kontakt, zaczęła ich pocieszać, co więcej – wręczać im jakieś drobne upominki. Co najmniej pół godziny trwało to przebijanie się przez tłum. Kiedy jednak dotarli do celu, kierowca jakby – zupełnie odmieniony – zaczął mówić innym językiem, zaczął wręcz przepraszać, stwierdzając: „Temu miastu było to potrzebne. Jesteśmy tacy skostniali i zadufani w sobie. Potrzeba nam było tego entuzjazmu wiary młodego Kościoła, żebyśmy się nawrócili”. Podsumowując swoją opowieść, biskup – pasażer taksówki – powiedział tak: „Byłem świadkiem nawrócenia człowieka w ciągu pół godziny”.
Nawrócenie jest zawsze jakimś początkiem. Nowego życia i – być może – nowej młodości. Prawdziwej młodości, która nie potrzebuje zatrzymywania czasu, by trwać.
ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"
opr. ac/ac