Co nas czeka? To pytanie u progu Adwentu chcemy zamienić na inne: „Kto na nas czeka?” oraz: ”Na kogo my czekamy?”
Aktywność prospołeczna i dobroczynna w naszym społeczeństwie znacząco zmalała. Po chwilowym zrywie na początku pandemii zamknęliśmy się w domach. I w sobie. Tak wynika z raportu ogłoszonego przez Szlachetną Paczkę.
Jego twórcy twierdzą, że od początku pandemii mniej wolontariuszy pracuje dla 36 procent organizacji społecznych. Z kolei aż 41 procent tychże organizacji zawiesiło większość działań sprzed pandemii i o 20 procent spadła liczba Polaków wspierających finansowo cele dobroczynne. Przyczyny tej sytuacji twórcy raportu dopatrują się w zmęczeniu. „Blisko połowa z nas (46 procent) deklaruje, że jest zmęczona tematem pandemii i świadomie odcina się od negatywnych informacji w mediach, ale rzeczywistość i tak nas dopada. Coraz bardziej zmęczeni, stajemy się coraz bardziej nerwowi i bierni” — twierdzą.
Pozostawiając na boku liczby, należałoby jednak uznać, że ta diagnoza — „nerwowi i bierni” — jest jak najbardziej trafna. Coś w nas pękło. Jakby niewidzialne rysy, których wcześniej nie dostrzegaliśmy, w sytuacji niepewności doprowadziły do poważnych konsekwencji. Dostrzec je można właściwie wszędzie — a jak się do tego wszystkiego doda płynącą zewsząd dość pesymistyczną narrację, w tym tę o wojnie, o kryzysie ekonomicznym, energetycznym i wszystkich innych, o coraz większych napięciach w przestrzeni politycznej, inflacji, stagnacji i wszystkich innych „-acjach”, trudno się dziwić, że wielu z nas zadaje pytanie: „Co nas czeka?”.
To pytanie towarzyszy ludziom od zawsze. Czy w grudniową noc, kiedy w Polsce wprowadzano stan wojenny, nie o to właśnie pytali umęczeni socjalistycznym „rajem” Polacy? Czy nie o to pytali kilkadziesiąt lat wcześniej, gdy przed II wojną światową nazistowskie Niemcy zagęszczały polityczną atmosferę w Europie? Tych momentów historii, w których pytanie: „Co nas czeka?” dręczyło miliony, można by wymienić bardzo wiele. Nie po to, by bagatelizować dramat XXI wieku, skondensowany w pandemicznie szczelnym słoiku, na uchodźczych drogach, w cynicznie wyrzucanych z ust polityków kłamstwach. Jedynie po to, by podkreślić, że „nerwowi i bierni” zazwyczaj nie radzą sobie z czymkolwiek, nawet z samymi sobą.
Co nas czeka? To pytanie u progu Adwentu chcemy zamienić na inne: „Kto na nas czeka?” oraz: „Na kogo my czekamy?”. Najprostsza odpowiedź mogłaby nawiązać do słów Izajasza: „Dziecię nam się narodziło”, które usłyszymy w Boże Narodzenie. Ale najrozsądniejsze odpowiedzi zazwyczaj wymagają odrobiny namysłu. Dobrze więc sprawdzić, co dalej Izajasz o tym Dziecięciu napisał. I jak Je nazwał: Przedziwnym Doradcą, Bogiem Mocnym, Odwiecznym Ojcem (!) i... Księciem Pokoju. O tych imionach oczekiwanego Mesjasza piszemy w naszym adwentowym cyklu powiązanym ze szkołą modlitwy, do której zapraszamy, ufając, że Adwent nawet wśród „nerwowych i biernych” może nabrać właściwego charakteru, uspokajając nerwowość i oduczając bierności. Kto wie, może straci też przy tym posmak winnych grzańców z jarmarków bożonarodzeniowych i czekoladek z kolejnych otwieranych okienek adwentowego kalendarza? Czekamy zatem, bo mamy na Kogo...
opr. mg/mg