Nadużycia seksualne wobec dzieci są godne najwyższego potępienia i należy z nimi walczyć, ale przyklejanie etykiety "pedofil" do każdego duchownego jest olbrzymim nadużyciem
„Kościół — to nie Kościół pedofilów”. Tym zdaniem biskup Grzegorz Ryś celnie podsumował wywiad z Moniką Olejnik, w którym dziennikarka przepytywała go o pedofilię w Kościele. Zdanie to jest bardzo trafne, gdyż ostatnimi czasy opinię publiczną w Polsce zasypuje się informacjami o aferach pedofilskich z udziałem duchownych katolickich. Czasami można wręcz odnieść wrażenie, że dla niektórych mediów tydzień bez informacji o kolejnym księdzu pedofilu to czas stracony.
Warto na początku zaznaczyć, że każde krzywdzone poprzez nadużycia seksualne dziecko, nawet jeśli już dorosło, powinno otrzymać stosowną pomoc, a krzywdziciel, kimkolwiek by nie był, powinien zostać ukarany. Procedury wdrożone przez Kościół, w tym przez Konferencję Episkopatu Polski, są jasne i bezkompromisowe. Odnotowano już w Polsce przypadki wydalenia kapłanów ze stanu duchownego w efekcie postępowania kanonicznego z oskarżenia o pedofilię. Prawo kanoniczne stawia zresztą w tym wymiarze większe wymagania niż prawo państwowe. To ostatnie traktuje jako pedofilię zachowania seksualne wobec osoby do 15 roku życia, prawo kanoniczne podwyższa tę normę do lat 18.
Obrzydzenie i potępienie działań pedofilskich nie powinno być jednak wykorzystywane do walki z Kościołem. Przekraczane są przy tym podstawowe zasady sprawiedliwości obowiązujące w Rzeczpospolitej Polskiej. Jedną z nich jest domniemanie niewinności, czyli pozostawanie niewinnym do udowodnienia winy. Media przy jakichkolwiek podejrzeniach wobec duchownych mówią o nich jak o winnych, nie informując o żadnych wątpliwościach, niejasnościach. Zupełnie przy tym nie oczekują na wyrok w procesie sądowym. Próbuje się wytworzyć przekonanie, że to grupa duchownych katolickich jest najgroźniejszym środowiskiem potencjalnych lub czynnych pedofilów.
Propagowanie takiego przekonania jest szkodliwe również dla samego zrozumienia problemu pedofilii. Badania wykazują, że najczęściej osobą winną nadużyć jest ktoś z najbliższego otoczenia dziecka — członkowie rodziny, przyjaciele domu. Nadużycia dokonywane przez duchownych stanowią znikomy procent i choć każdy przypadek powinien być surowo osądzony, a krzywda każdego dziecka jest powodem wstydu dla wspólnoty wierzących, to jednak stanowią margines problemu. Warto zacząć mówić o pedofilii w świetle realnych badań i liczb. Tylko to może prowadzić do wyczulenia na sam problem i dopomóc ofiarom.
Z drugiej strony, trzeba podkreślić, że wśród duchowieństwa procent pedofilów nie jest znaczący. Spośród około trzydziestu tysięcy księży pracujących w Polsce znakomita większość nie ma z pedofilią nic wspólnego. Dlatego też zdanie biskupa Rysia, cytowane w tytule, jest prawdziwe i ważne dla naszej świadomości kościelnej.
„Głos Ojca Pio” [6/84/2013]
opr. mg/mg