To nadal jest grzech!

Z Norbertem Wójtowiczem o masonerii w Polsce i na świecie rozmawiają: Natalia Dueholm i Marcin Hugo Kosiński - redaktor portalu „Korespondent”

Co to jest właściwie masoneria? Czy wolnomularstwo w Polsce ma taki sam charakter jak np. we Francji?

Pytanie o to, czym jest masoneria, jest pytaniem dosyć trudnym, gdyż nie ma w zasadzie jednej definicji wolnomularstwa. Można by wręcz powiedzieć, że istnieje tyle definicji, ile jest wypowiedzi na ten temat. Co więcej, definicje te zawsze były i są po dzień dzisiejszy dość skrajne.

W jednej z polskich broszur międzywojennych możemy wyczytać m.in.: „Masoneria to najpotworniejszy związek! To szkoła intryg, zbrodni i fałszu! Jeżeli głosi hasła miłości, braterstwa - to w celu by snadniej naiwnych zdeprawować, ogłupić! Kto najbardziej zwalcza religię i moralność społeczną? - Masoni! - Kto jest sprawcą niemal wszystkich rewolucji, przewrotów? - Masoni! - raz jeszcze masoni, masoni!”. Z drugiej strony np. związany z wolnomularstwem Jan Gottlieb Fichte uważał, że: „masoneria jest prawidłowym, społecznym rozwojem ludzkości, na szlachetnym kosmopolitycznym usposobieniu i moralności opartej”. Gdzie indziej czytamy ponadto, iż „związek to światowo-obywatelski, w wyższych, czysto ludzkich celach podjęty; moralna wolność od występków, namiętności i przesądów, koniecznym jego warunkiem”.

Trudno w tym miejscu nie zauważyć dość wyraźnej sprzeczności między tymi dwoma postawami. Widzimy więc, że wbrew pozorom ustalenie jednoznacznej definicji nie jest zadaniem prostym, gdyż już od momentu powstania była to organizacja wzbudzająca wiele kontrowersji. Od samego początku miała ona wielu zwolenników, ale równocześnie wcale nie mniej przeciwników. Stąd też sprzeczne opinie w literaturze mimo wysiłku wielu autorów z reguły stanowią bądź apologię, bądź też oskarżenie organizacji. Wachlarz stosowanych dla niej określeń jest niezwykle szeroki i obejmuje w tym samym stopniu „awangardę postępu”, co i „pomiot szatana”. Jak utworzyć, w kontekście tych niejednokrotnie całkiem skrajnych wypowiedzi, w miarę jednolitą definicję? W jaki sposób wypośrodkować te wzajemnie wykluczające się oceny, sprawiając, by uzyskana definicja była jak najlepsza? Czy wobec takich różnic zdań możliwe jest w ogóle jakieś jednoznaczne ukazanie działalności całej organizacji? Być może rozbieżności te wynikają po części z dużej niejednolitości w łonie samego ruchu. Wolnomularze w swych pracach zgadzają się z tym, co bywa określane bardzo ogólnikowo „działaniem dla dobra ludzkości”. Począwszy jednak od tego momentu można zauważyć różnicę priorytetów stawianych sobie przez poszczególne obediencje. O ile w przypadku wolnomularstwa brytyjskiego są to swoiste kluby zrzeszające arystokratów prowadzących działalność filantropijną, to w przypadku masonerii francuskiej widać wyraźnie czynne włączanie się w nurt aktualnej polityki. Równocześnie niejednokrotnie ze względu na głoszoną „religię naturalną” oraz swoje rytuały i obrzędowość masoneria klasyfikowana bywa jako organizacja quasi-religijna. Sami wolnomularze za punkt decydujący przyjmują czasem stwierdzenie, iż wolnomularz jest to człowiek wolny, wolny od wszelkich zniewoleń i dogmatów. Wszystko inne jest tu tylko dodatkiem. Bardzo często jako rdzeń istoty wolnomularstwa podkreślana jest ta strona ideologiczna. Istnieją spory między wolnomularzami, między różnymi obediencjami, między wolnomularzami regularnymi i nieregularnymi. Bardzo często jedni drugim zarzucają popadanie w rytualizm bądź odchodzenie od strony rytualnej. Te liczne podziały powodują, że w sumie definiowanie tego ruchu jest bardzo trudne.

Początki masonerii datuje się zwykle na rok 1717, kiedy to utworzono Wielką Lożę Londynu. Można więc powiedzieć, że organizacja ta liczy sobie przeszło 280 lat. Czy jest możliwe określić, czy wcześniej miała ona jednolity charakter?

Wolnomularstwo nie miało jednolitego charakteru w przeszłości, podobnie zresztą, jak i ma to miejsce obecnie. Różnice ten pojawiają się na wielu płaszczyznach. Wynika to z faktu, że w zasadzie nie ma czegoś takiego jak „masoneria”, a mówić możemy raczej o masoneriach, które choć mają wspólny rdzeń, to później w zależności od miejsca, w którym się rozwijały, nabierały swoich cech indywidualnych. Patrząc na historyczny rozwój wolnomularstwa, można by wskazać na stosowane niekiedy uproszczenie, do którego zresztą już przed chwilą nawiązałem. Czasem wskazuje się, że np. masoneria brytyjska stanowi swoiste kluby zrzeszające arystokratów prowadzących działalność filantropijną, masoneria francuska wykazuje aspiracje polityczne, loże włoskie począwszy od XIX wieku nastawione są antykościelnie, zaś warsztaty niemieckie miały zacięcie filozoficzne. Posługując się tego typu stereotypem uogólniającym charakter wolnomularstwa na jakimś terenie, wspomina się też często o patriotyczno-niepodległościowym rysie XIX-wiecznej masonerii polskiej.

Mówiąc o niejednorodności w łonie wolnomularstwa, należałoby zwrócić uwagę na dwa aspekty.

Pierwszym z nich jest strona strukturalna. O ile stopnie błękitne są jeszcze jednolite dla wszystkich lóż masońskich, to później pojawiają się już znaczące różnice. W stopniach wyższych istniała i istnieje, poza najbardziej rozpowszechnionym w świecie Rytem Szkockim Dawnym Uznanym, bardzo duża ilość pomniejszych rytów różniących się hierarchią stopni, ich symboliką czy akcentowanymi przy tej okazji wartościami.

Z drugiej strony należy zauważyć istniejący w wolnomularstwie podział na dwa zasadnicze nurty. Do rozłamu tego doszło u schyłku XIX wieku, kiedy to „brat” F. Demons zgłosił poprawkę do redagowania oficjalnych dokumentów Wielkiego Wschodu Francji. Idąc za tym wnioskiem, 13 września 1877 roku usunięto z Konstytucji formułę o Bogu i nieśmiertelności duszy i zastąpiono je sformułowaniem, że odtąd podstawowymi zasadami wolnomularstwa są „całkowita wolność sumienia i solidarność ludzka”. Zanegowanie symbolicznego znaczenia istniejącego w dokumentach masońskich pojęcia „Wielki Architekt Wszechświata” doprowadziło do schizmy francuskiej obediencji. Od tego momentu wskazuje się na istnienie tradycyjnego, regularnego nurtu anglosaskiego i powstałego po rozłamie romańskiego nurtu liberalnego.

Czy masoneria jest organizacją w pewnym stopniu religijną czy antyreligijną?

Jak już wspomniałem, wolnomularstwo wykształciło na przestrzeni dziejów nawiązujące w pewnym stopniu do tradycji kościelnej ceremonie, które można by określić mianem para-liturgii. Istnieją stroje obrzędowe i właściwy dla każdego stopnia rytuał lożowy. Podręczniki przygotowujące adeptów do uzyskania kolejnych stopni noszą często nazwy „katechizmów”. Ponadto XVIII-wieczne wolnomularstwo wyrosło w Europie zdominowanej przez chrześcijaństwo, co sprawia, że po dziś dzień czerpie ono pełnymi garściami z symboliki tradycji judeochrześcijańskiej.

Czy jednak oznacza to, że wolnomularstwo „jest organizacją w pewnym stopniu religijną”? Myślę, że byłaby to myśl zbyt daleko idąca. Wolnomularze różnych rytów i obediencji podkreślają zgodnie neutralność światopoglądową organizacji. W przeszłości znane były przypadki religijnego zaangażowania struktur wolnomularskich. Można tu wskazać choćby na historyczne związki i wzajemne przenikanie się struktur wolnomularstwa „Le Droit Humain” z Towarzystwem Teozoficznym i Kościołem Liberalno-Katolickim. Podobnie było w przypadku powiązań niewielkiego odprysku w łonie wolnomularstwa, jaki stanowił Zakon Martynistów z kościołami gnostyckimi. Są to jednak sytuacje będące raczej wyjątkiem od zasady aniżeli jakąś regułą.

Z drugiej strony niejednokrotnie wskazuje się na znane z przeszłości przypadki walki wolnomyślnych „braci” z wpływami zdogmatyzowanych Kościołów. Bardzo często przy tej okazji przeciwnicy lóż wyciągają przykład skierowanej w znaczny stopniu przeciw duchowieństwu Wielkiej Rewolucji Antyfrancuskiej. W ich mniemaniu ma to świadczyć w sposób dobitny o masońskiej antyreligijności. Kiedy jednak przyjrzymy się tym przykładom bliżej, zauważymy, że na szafotach ginęli tam w dużej mierze sami wolnomularze, a wśród wyniesionych na ołtarze męczenników tej rewolucji znaleźli się m.in. „bracia lożowi” - bł. Jan Maria Gallot z towarzyszami, którzy oddali życie za wierność Kościołowi.

Jest więc wolnomularstwo organizacją „w pewnym sensie religijną” czy „w pewnym sensie antyreligijną”? Bywają „religijni” i „antyreligijni” wolnomularze, wśród tych ostatnich nie brak nawet osób uznawanych za „osobistych nieprzyjaciół Boga” (vide Andrzej Rusław Fryderyk Nowicki, swego czasu założyciel Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli w Polsce). Samo wolnomularstwo, niezależnie od istniejących w nim podziałów, nie jest ani „religijne”, ani „antyreligijne”. Zgodnie z zapisami oficjalnych dokumentów jest ono raczej organizacją „areligijną”.

Skąd czerpie Pan wiadomości nt. rozwoju masonerii, skoro jest to organizacja tajna?

W swoim pytaniu próbuje Pani powielać istniejący stereotyp wskazujący, że „jest to organizacja tajna”. Wolnomularstwo nigdy nie było ani nie jest organizacją tajną. Jak to rozumieć? W spojrzeniu na wolnomularstwo trzeba uwzględnić dwa elementy. Po pierwsze, chodzi o sam fakt istnienia i działania wolnomularstwa. Po drugie, o rytualny aspekt tej działalności. To drugie bez wątpienia spowija gęsta mgła sekretu, poza którą nam „profanom” nie sposób się przedrzeć. Czasem tylko dochodzą do nas jakieś szczątki informacji na temat tego, co dzieje się poza tą błękitną kurtyną. Pozostaje jednak pierwszy ze wspomnianych aspektów. Gdy chodzi o fakt istnienia wolnomularstwa, jego struktur czy przynależności poszczególnych członków, to niewiele ma to wspólnego z tajemnicą. Wprawdzie w tym ostatnim przypadku mamy do czynienia z daleko posuniętą dyskrecją (tzn. można mówić o własnej przynależności, ale nie wolno zdradzać przynależności innych „współbraci”), lecz nie ma tu bezwzględnej tajemnicy. Wolnomularstwo nie jest organizacją „tajną”, stąd też i sami wolnomularze używają w tym przypadku raczej określeń „sekretna” czy „dyskretna”.

Czy to znaczy, że ma Pan szerokie kontakty z polskimi masonami?

Tak, mam kontakt z polskimi masonami, choć jedynie z tymi jego odłamami, które są otwarte na taki kontakt. Jest to konieczne, gdyż racji zajmowania się tą problematyką muszę nie tylko odwoływać się do historii ruchu, ale również starać się o uzyskanie informacji na temat jego rozwoju obecnie.

W 1737 r. Kościół katolicki zabronił przynależności do masonerii pod groźbą kary ekskomuniki (papież Klemens XII). Potem także Kościół wypowiadał się negatywnie na temat wolnomularstwa. Dlaczego więc nawet wysocy rangą dostojnicy Kościoła do niej należeli? Mam tu na myśli prymasa Gabriela Podoskiego.

Chcąc mówić o początkach antagonizmów między Kościołem a wolnomularstwem, należałoby cofnąć się jeszcze dalej. Pierwszą szeroko zakrojoną kampanię antymasońską rozpoczęło duchowieństwo katolickie w Niderlandach już od 1734 roku. Na oficjalną reakcję Kościoła rzymskokatolickiego nie trzeba było długo czekać, bo już w czerwcu 1737 roku w Rzymie z inicjatywy Sacra Congregatio Inquisitionis odbyła się pierwsza konferencja kościelna poświęcona wolnomularstwu. W niecały rok później, 28 kwietnia 1738 roku, papież Klemens XII, kierując się motywami doktrynalnymi i dyscyplinarnymi, bullą „In eminenti Apostolatus speculo...” zabronił przynależności do masonerii pod karą ekskomuniki. Słowa potępienia były później powtarzane jeszcze wielokrotnie na przestrzeni dziejów.

Tymczasem faktem jest, że w XVIII wieku nie brakowało „oświeconych” duchownych szukających swej drogi w lożach. Badający kwestię „kleru wolnomularskiego” profesor Józef Antonio Ferrer Benimeli wskazywał, że w opracowanym przez niego, głównie na podstawie Archiwów Watykańskich, spisie dotyczącym XVIII wieku znalazło się m.in. pięciu arcybiskupów, 25 biskupów, pięciu metropolitów i archimandrytów, wielu duchownych pełniących mniej eksponowane funkcje oraz przedstawicieli stanu zakonnego od generałów poczynając, a na skromnych mnichach kończąc. W sumie w tym bardzo szczątkowym spisie znalazło się ponad 2000 osób ze wszystkich szczebli hierarchii kościelnej. Wspomniany przez Panią prymas Podoski nie był więc osamotniony.

Odpowiedź na pytanie, co powodowało, że mimo płynących ze strony Stolicy Apostolskiej licznych głosów potępienia, duchowni wstępowali do lóż, jest trudna. Prawdopodobnie przyczyny takiego stanu rzeczy bywały różne. Co do samego Gabriela Podoskiego, to warto zauważyć, że jego pobożność i respekt wobec Rzymu zawsze dalekie były od ideału. Kim był ów wspomniany przez Panią liberał i libertyn? Opisując tę postać, Cezary Leżeński podkreślał, że będący „z przekonania liberałem” Podoski „zapewne nie był wzorem kapłana katolickiego”. Wspomina on, m.in. że „na pewno nie przywiązywał zbyt wielkiej wagi do swego stanu duchownego. Rzadko nakładał szaty kapłańskie. Nosił przyodziewek francuski i prowadził świecki tryb życia. Nie na darmo rodzony brat prymasa, Józef Podoski, poseł i wojewoda płocki, nie mógł z nim znaleźć wspólnego języka w sprawach polityki wewnętrznej oraz zagadnieniach religijnych i etycznych. Ponoć Gabriel miał mawiać: „brat mój nie trzyma ze mną, bo nadto poczciwy”. A rysunek satyryczny z tamtych czasów przedstawia Józefa, jak siedząc, uczy stojącego przed nim brata prymasa katechizmu”. I dalej: „prymas nie przejmował się sukienką duchowną. Wzbudzając grozę wśród wielu cnotliwych Polaków, żył aż do śmierci z luteranką, wdową po saskim liwerancie (pośredniku, dostawcy) Oemchową. [...] Podoski przez całe życie bardziej był politykiem mającym wpływ na rozgrywki wewnętrzne i międzynarodowe niż księdzem. Liczbę mszy, które odprawił, jak twierdzą niektórzy, można policzyć na palcach obu rąk. Jako arcybiskup gnieźnieński i prymas nigdy się w Gnieźnie nie pokazał. Zresztą jest prawdą, że na najwyższe stanowisko kapłańskie w Rzeczypospolitej został mianowany dzięki interwencji rosyjskiej”. Być może tych kilka uwag w pewnym stopniu wyjaśnia, czemu Podoski za nic miał potępienia papieskie i, jak podsumował swój artykuł Cezary Leżeński, „trafił do masonerii i dobrze się w niej poczuł”.

Czasem słyszy się opinie o zmianie dawnego nastawienia Kościoła, o tym, że potępienia zawarte we wcześniejszych wypowiedziach są już nieaktualne. Jak dziś wygląda stosunek Kościoła do organizacji wolnomularskich?

Obecnie niektórzy wolnomularze usiłują w publicznych wypowiedziach rozmijać się z prawdą, twierdząc że negatywny stosunek Kościoła do wolnomularstwa uległ zmianie. W wielu wypowiedziach wskazują oni, na fakt niepojawienia się w nowym CIC dawnego kanonu 2335, który mówił, iż „katolicy, wstępujący do sekty masońskiej względnie do jej podobnych stowarzyszeń, walczących z Kościołem i z legalnymi władzami cywilnymi, popadają tym samym w ekskomunikę zarezerwowaną Stolicy Apostolskiej simpliciter”. Istotnie, lecz nowy kodeks nie wymienia już z nazwy żadnej z potępionych struktur i nie jest to żaden argument na zmianę stanowiska w kwestii tej organizacji. Warto podkreślić, że bagatelizowana przez nich deklaracja Kongregacji Nauki Wiary z 1983 r. stanowi komentarz uszczegóławiający do nowego CIC. Kard. Ratzinger podkreślał tam bez ogródek: „Negatywna ocena Kościoła o wolnomularskich zrzeszeniach pozostanie niezmieniona, ponieważ ich zasady były zawsze uważane za nie do pogodzenia z nauką Kościoła i dlatego też przystąpienie do nich pozostaje nadal zabronione. Wierni, którzy należą do wolnomularskich zrzeszeń, znajdują się więc w stanie ciężkiego grzechu i nie mogą przyjmować Komunii Świętej”.

W swoich artykułach pisał pan o „renesansie wolnomularstwa” w Polsce po roku 1989. Na jakiej podstawie oszacował Pan liczbę masonów w Polsce na kilkuset?

Dane, które podaję w swoich tekstach, liczby, o których mówią sami polscy wolnomularze w rozmaitego typu wywiadach i wypowiedziach. W tym przypadku nie próbuję niczego zgadywać, gdyż jak uczy historia, próby takie mogą być bardzo mylące. W polskich publikacjach okresu międzywojennego wielu autorów starało się oszacować liczebność polskiego Zakonu. Jak zwodnicze były to wyliczenia, świadczy próba dokonania tego przez redaktora „Polski Narodowej” z 1939 roku. Jako punkt wyjścia przyjęto liczbę do 2300 „braci” podaną w głośnym artykule Leona Kozłowskiego. Uznano, że skoro w Wielkiej Loży jest 2300 członków, to proporcjonalnie - poprzez analogię do danych z istniejących katalogów niemieckich - w Polsce powinno być drugie tyle nazwisk osób nie związanych z wolnomularstwem regularnym bądź nie umieszczonych w dostępnych spisach. Dawało to, zdaniem redakcji „Polski Narodowej”, w sumie liczbę około 5000 masonów polskich. Ponadto - brnęli dalej redaktorzy - doliczymy do tegoż tyleż co najmniej masonów żydowskich i ok. 1000 niemieckich (gdyż 300 wymienionych przez katalog członków „Verein Deutscher Freimaurer” pomnożyć trzeba co najmniej przez trzy). „Liczba 11-12000 odpowiadałaby najlepiej [...] istotnej sile wolnomularstwa w Polsce”. Tymczasem w rzeczywistości w Polsce w okresie dwudziestolecia międzywojennego wolnomularstwo liczyło w sumie kilkaset osób. Dlatego, jak już wspomniałem, gdy chodzi o liczbę działających lóż czy ich liczebność, opieram się tylko na tym, co o tym powiedzą sami wolnomularze. Dane te znalazły się również w jednym z numerów „La Heroldo” z 2003 r., oficjalnego organu Universala Framasona Ligo.

Dziękujemy za rozmowę.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama