Czy religia jest zagrożeniem dla Europy?

Historia pokazała, że szczytne idee bez odniesienia do Boga są wartościami pozornymi

"Idziemy" nr 11/2010

Czy religia jest zagrożeniem dla Europy?

z ks. prof. bp. Ignacym Decem, ordynariuszem diecezji świdnickiej, rozmawia Dorota Niedźwiecka

„Nie dzielić”, „nie urażać uczuć”, „zapewniać wolność” – tak szczytnymi hasłami usprawiedliwia się przejawy nietolerancji wobec chrześcijaństwa na naszym kontynencie. To tak jakby powiedzieć: chrześcijaństwo jest dla Europy zagrożeniem.

Rzeczywiście, przytoczone hasła w ustach dzisiejszych liberałów i libertynów brzmią przewrotnie. Chociaż wynikają z nauki Chrystusa, inne znaczenie mają wśród wierzących (zwłaszcza u chrześcijan), inne – wśród ateistów. Słynne hasła rewolucji francuskiej – wolność, równość, braterstwo – również wywodziły się z chrześcijaństwa. Ich propagatorzy nagłaśniali je jednak w kontekście walki z tą religią. Historia pokazała, że szczytne idee bez odniesienia do Boga są wartościami pozornymi. Tam, gdzie Bóg umyka z ludzkiej świadomości i życia, tam człowiek zatraca samego siebie. Gdzie wolność, równość, braterstwo tracą związek ze Stwórcą, upada idea demokratycznego państwa, a osoba popada w sieć nieprzewidywalnych uzależnień. Trzeba być ślepcem, żeby tego nie dostrzec chociażby w najnowszej historii Europy i świata.

W czym na przykład?

Choćby w „sprawie krzyży”. Przecież umieszczania ich w miejscach publicznych, w państwach, w których większość obywateli przyznaje się do chrześcijaństwa, nie można odbierać jako ataku na mniejszości inaczej myślące. Dlaczego? Gdyż wieszanie tego znaku jest wyrazem podstawowego prawa człowieka – do swobodnego wyrażania swoich przekonań, do wolności religijnej.

Jakie jeszcze tendencje przeciwne religii dostrzega Ksiądz Biskup we współczesnej Europie?

Niepokojące jest nagłaśniane przez „wielkich tego świata” nihilistycznych haseł – neguje się Boga i istnienie podstawowych wartości: prawdy, dobra, piękna. Trwa zaprzeczanie różnicy między dobrem i złem, prawdą i fałszem. Głosi się tezę, że nie prawda, ale wolność jest najwyższą ludzką wartością, przy czym tę wolność rozumie się jako niepodleganie żadnym normom etycznym. Liberałowie uważają, że człowiek sam potrafi ustalić prawdę – na przykład przez głosowanie. I to praktykuje się dziś w zachodnich demokracjach: w ten sposób na przykład zalegalizowano eutanazję w Holandii i Belgii. Tworzy się więc prawdę doraźną, na dziś, na konkretną sytuację. Podsumowując: te cechy, które przypisywano kiedyś Bogu, dziś w niektórych odmianach liberalizmu przypisuje się człowiekowi. Osoba ludzka została więc tu pomylona z samym Bogiem, tak jak w marksizmie została pomylona ze zwierzęciem.

Do tego dochodzi promocja praksizmu, czyli ocenianie wartości niemal każdej rzeczy w świetle pytania: „jaką korzyść mi to przyniesie?", uwielbienie dobrobytu materialnego, a pogarda dla bezbronnych. Stąd dopuszczanie aborcji i eutanazji.

W przeszłości systemy, które negowały wartości chrześcijańskie, doprowadzały do katastrof... Rewolucja francuska, jak Ksiądz Biskup wspomniał, rozpoczęła się pięknymi hasłami, a później jej oficerowie chodzili w spodniach z ludzkiej skóry, a ludzi rozstrzeliwali z armat, by było szybciej. W III Rzeszy mordowano – wbrew woli rodziców – także niemieckie niepełnosprawne dzieci. Ok. 5–15 tys. homoseksualistów zginęło w obozach koncentracyjnych, reszta była więziona i torturowana. Czy to możliwe, by dziś groziły nam tak straszne rzeczy?

Myślę, że trzeba brać na serio doświadczenie historyczne. Kto bowiem nie uczy się z historii, ten musi przeżywać podobne nieszczęścia, które wyrastają z podstępnych utopii i fałszywych ideologii. Wydarzenia XX wieku – komunizm i hitleryzm – wyrosły z negacji Boga i z fałszywej wizji człowieka. I powinny być wielką przestrogą dla dzisiejszych mieszkańców Europy. Bowiem każda negacja Boga i ubóstwienie człowieka doprowadzają ostatecznie do negacji i bestializacji człowieka. Mówiąc o prześladowaniach mniejszości, takich jak homoseksualiści, chciałbym odnieść się do współczesnych wydarzeń i jasno zdementować to, co coraz częściej zarzuca się naszej religii. Otóż chrześcijaństwo w swoim programie nie miało i nie ma walki z mniejszościami, ale sprzeciw wobec działań, które są niezgodne z naturą człowieka i ze zdrowym rozsądkiem.

Wróćmy jeszcze do postulatu „niedzielenia”. W preambule konstytucji europejskiej mówiąc o korzeniach Europy, zamiast religii chrześcijańskiej przywołano abstrakcyjną religię – by „nie dzielić” Europejczyków, którzy dziś są wyznawcami różnych religii. Czy chrześcijaństwo może dzielić?

Jeśli my, chrześcijanie, będziemy żyć według wskazań Chrystusa, nie ma mowy o żadnym dzieleniu mieszkańców Europy. Tak przeżywane chrześcijaństwo nie tylko nie wprowadza rozłamów, ale scala mieszkańców naszego kontynentu i całego świata w jedną rodzinę. W nim jest miejsce na – tak bardzo postulowaną obecnie – tolerancję. Ale tolerancję właściwie rozumianą. Ponieważ dziś to słowo jest często źle pojmowane, chciałbym przypomnieć jego znaczenie. Po pierwsze: tolerancja nie oznacza rezygnacji z prawdy. Po drugie: tolerancja polega na okazywaniu szacunku dla ludzi inaczej myślących, a nie na akceptacji ich poglądów. ich myślenia, przekonań i działania. Po trzecie: tolerancja nie może być jednokierunkowa – według dyrektywy: wy nas powinniście tolerować, a my – jak się nam podoba. Niestety, tak bywa w relacjach islamu i po części judaizmu do chrześcijaństwa.

Jak wiele Europa zawdzięcza chrześcijaństwu?

Przed wszystkim zawdzięcza mu swoją tożsamość. Chrześcijaństwo wycisnęło piętno na wszystkich działach europejskiej kultury: duchowej i materialnej. W starożytności ocaliło dziedzictwo kultury świata antycznego, przechowując je w klasztorach i broniąc przed zniszczeniem przez pogańskich wandali. W średniowieczu, za sprawą Kościoła, zostało zorganizowane szkolnictwo i szpitalnictwo. Kościół założył w Europie pierwsze uniwersytety i przez wieki sprawował mecenat nad nauką i sztuką. W łonie Kościoła została wypracowana idea godności człowieka jako osoby, jego praw i obowiązków, także idea sprawiedliwości, tolerancji, wolności i braterstwa.

Jeśli chrześcijaństwo nie jest zagrożeniem dla Europy, to czy odpowiedź ta dotyczy każdej religii? Czy dotyczy także islamu?

Nie można religii zrównywać między sobą, twierdząc, że wszystkie mają jednakową wartość. Weźmy pod uwagę choćby te, w których składano ludzi w ofierze bóstwom. Religie, które w imię jakiegoś bóstwa, zadają cierpienia drugim ludziom, nie mogą być prawdziwymi.

Natomiast czym innym są błędne założenia jakiejś religii, a czym innym – niezgodne z wymogami danej religii złe postępowanie niektórych jej wyznawców. Chrześcijaństwu do dziś wypomina się nadużycia podczas wypraw krzyżowych, praktyki związane z karaniem czarownic, heretyków, a także stosowanie nieewangelicznych metod w zdobywaniu kontynentu Ameryki, czy nadużycia w krajach kolonialnych. Jednakże sprzeniewierzanie się zasadom Ewangelii, które czasem miało miejsce w historii, nie może być uważane za objaw słabości tej religii, czy nawet za objaw jej fałszywości i szkodliwości. Tak uważali kiedyś marksiści, a dziś wszelkiej maści liberałowie. Były to grzechy ludzi Kościoła, które nie mogą zmienić prawdy o jego istotowej świętości. W tym kontekście można by się zastanawiać, czy np. islam jest zagrożeniem dla Europy. Z pewnością, niektóre prawdy i dyrektywy funkcjonujące w nim mogą być zagrożeniem dla Europy, np. stosowanie zasady nietolerancji wobec tzw. niewiernych, m. in. wobec chrześcijan. Polecam wywiad z Jeanem Alcaderem: „Islam nie jest nową religią” i książkę George’a Weigela „Wiara, rozum i wojna z dżihadyzmem”.

Można więc – na koniec – konkludować, że każda religia, która – z założenia lub przez akceptację swoich wypaczonych form – występuje przeciwko człowiekowi, może być zagrożeniem dla Europy i świata. Jedno jest pewne: nie dotyczy to religii chrześcijańskiej, która jest spośród wszystkich religii świata najbardziej humanistyczna. Wyznaje ona Boga, który stał się człowiekiem i oddał za ludzi swoje życie. Wzywa do powszechnej miłości, do przebaczenia, a nawet miłości nieprzyjaciół. Jest religią promującą człowieka: każdy, nawet najsłabszy i najbardziej bezbronny człowiek ma tu ogromną wartość – dzięki znaczeniu, jakie ma w oczach Boga.

Bp Ignacy Dec (1944) – ordynariusz diecezji świdnickiej, profesor nauk teologicznych, kierownik katedry antropologii filozoficznej i etyki oraz kierownik Instytutu Filozofii Chrześcijańskiej na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu. Autor ponad 20 książek z zakresu filozofii i teologii. Interesuje się filozofią chrześcijańską (tomizmem, egzystencjalizmem chrześcijańskim), antropologią filozoficzną (klasyczną i współczesną), historią filozofii nowożytnej (problemem transcendencji człowieka w przyrodzie – teorią poznania, miłości, wolności, kultury).

Historia pokazała, że szczytne idee bez odniesienia do Boga są wartościami pozornymi

Chrześcijaństwo w swoim programie nie miało i nie ma walki z mniejszościami, ale sprzeciw wobec działań, które są niezgodne z naturą człowieka i ze zdrowym rozsądkiem.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama