Wspólny język

Potrzebujemy dzisiaj w Polsce jubileuszowego nawrócenia i Ducha Świętego

Potrzebujemy dzisiaj w Polsce jubileuszowego nawrócenia i Ducha Świętego

Przekonanie, że w dniu zesłania Ducha Świętego apostołowie otrzymali zdolność posługiwania się wieloma językami obcymi, nie jest chyba w pełni uzasadnione. Wyliczani w Dziejach Apostolskich „Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi i prozelici, Kreteńczycy i Arabowie” byli prawie wyłącznie Izraelitami, których los rzucił w odległe krainy. Na święta przybywali do Jerozolimy, aby spełnić religijny obowiązek. Zaledwie niektórzy z wymienionych to tzw. prozelici, czyli przedstawiciele innych narodów sympatyzujący z judaizmem i z Żydami. Wszyscy oni lepiej lub gorzej rozumieli więc język, który słyszeli.

Wspólny język

Znajomość języka to jednak za mało. Szczególnie gdy nie chce się zrozumieć drugiego człowieka ani być przez niego zrozumianym. Mieszkańców Judei (zwanych Żydami), raził galilejski akcent apostołów. Różnica w wymawianiu niektórych zgłosek wystarczyła, by Galilejczykom zabraniać czytania Tory w synagogach Judei, i pozwoliła zdemaskować św. Piotra przy ognisku na dziedzińcu arcykapłana. Tymczasem w Dniu Pięćdziesiątnicy wszyscy zaczęli się rozumieć, chociaż mowa św. Piotra nie była wygłoszona równocześnie w kilkunastu językach ani symultanicznie tłumaczona. Zdaje się więc, że Duch Święty tego dnia bardziej odmienił serca mówiących i słuchaczy, niżeli ich języki. Człowiek, który przemawia w Duchu Świętym, czyli w Bożej Miłości, i jest przyjmowany w tym samym Duchu, może być rozumiany, choćby nawet posługiwał się trochę innym dialektem.

W roku 1050-lecia chrztu Polski świętujemy zarazem jubileusz wylania Ducha Świętego na nasz naród. Chociaż najbardziej prawdopodobną datą chrztu Mieszka I była Wigilia Paschalna 14 kwietnia 966 r., to nie można wykluczyć, że mogła to być również Wigilia Zesłania Ducha Świętego, Chrztu udzielano bowiem w jedną z tych dwóch uroczystości. Skoro był to chrzest dorosłego, to należy zakładać, że podczas tej samej liturgii Mieszko przyjął bierzmowanie i Komunię Świętą. Dar Ducha Świętego w 966 r. okazał się dla Polaków bardzo owocny. Dopomógł znaleźć wspólny język i zjednoczyć polskie plemiona w jeden naród oraz wzbudził w tym narodzie charyzmat świadczenia o Chrystusie „przez tak liczne wieki”. Znajdowało to wyraz choćby w szybkim umacnianiu wiary i struktur kościelnych, w licznych pokojowych misjach ewangelizacyjnych wobec narodów ościennych, w trwaniu jako przedmurze chrześcijaństwa oraz w heroicznej wierności Stolicy Apostolskiej.

Potrzebujemy dzisiaj w Polsce jubileuszowego nawrócenia i Ducha Świętego, który utwierdzi nas w wierze oraz przywróci nam wspólnotę języka i serca. Trudno nam się bowiem ostatnio zrozumieć, choć wszyscy mówimy po polsku. Różni nas stosunek do Boga, ojczyzny i prawdy, dzieli podejście do historii i rachunek wzajemnych krzywd. A najbardziej dzieli nas zwykłe partyjniactwo, czyli poświęcanie dobra ojczyzny dla interesów partii politycznych i innych koterii, nierzadko reprezentujących obcy interes. Chyba tylko podobny cud jak w roku 1979 może przywrócić nam zniszczoną solidarność.

Ducha Świętego trzeba wzywać nad rodzinami, w których nawet mąż z żoną i rodzice z dziećmi nie znajdują wspólnego języka. Trzeba Go wzywać nad Europą, formalnie zjednoczoną, która jednak, odrzuciwszy chrześcijański fundament, upodabnia się do wieży Babel. Z nauczania papieskiego przy okazji wręczania Franciszkowi nagrody Karola Wielkiego przywódcy UE zrozumieli, co chcieli, tak że chcą jego słowa o uchodźcach rozsyłać przywódcom unijnych państw, ale orędzie tego samego papieża wygłoszone przed rokiem na forum Parlamentu Europejskiego odesłali pośpiesznie do lamusa.

Trzeba także wzywać Ducha Świętego nad Kościołem. Tu również potrzeba jedności języka. Jeśli bowiem z adhortacji Amoris laetitia nawet część kardynałów odczytuje na temat moralności małżeńskiej zupełnie co innego, niżeli głosili św. Jan Paweł II i Benedykt XVI i co zapisano w Ewangelii, to widać pomieszały się nam języki. Oby głos kard. Gerharda Müllera, prefekta Kongregacji Nauki Wiary, wyjaśniający papieskie intencje w tej sprawie, okazał się rozstrzygający. Trzeba się jednak modlić za Kościół, aby Duch Święty strzegł w nim prawdy i czynił jej głoszenie nieomylnym i zrozumiałym dla wszystkich.

"Idziemy" nr 20/2016

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama