Nie ma przypadków

Ponoć w życiu nie ma przypadków, są znaki.

Watykańskie spotkanie na temat przeciwdziałania nadużyciom wobec niepełnoletnich w Kościele rozpoczęło się we wspomnienie św. Piotra Damianiego. Mało kto zwrócił na to uwagę, ponieważ wspomnienie było dowolne, a żywot i nauczanie tego świętego są mało znane. Za mało.

Św. Piotr Damiani górował nad ludźmi swojej epoki nie tylko umysłem, ale i cnotami. Był przyjacielem cesarza Henryka III, mnichem, biskupem, kardynałem i doradcą papieży. Skończył jako pustelnik. Już samo to, że zrzekł się purpury, aby zostać eremitą, jest warte odnotowania. Wcześniej walczył z kupczeniem święceniami i urzędami w Kościele. Potem zajął się piętnowaniem kapłańskich małżeństw i konkubinatów. Był to bowiem czas, kiedy praktyka celibatu w Kościele zachodnim jeszcze nie okrzepła. Wreszcie, licząc na reformatorski zapał papieża Leona IX, złożył na jego ręce swoje dzieło Liber Gomorrhianus – „Księgę Gomory”. Próbował przekonać papieża do zdecydowanej walki z sodomią wśród duchowieństwa.

W dziele tym Damiani przypomina zniszczenie Sodomy i Gomory. Przywołuje nauczanie św. Pawła o mężczyznach współżyjących ze sobą, którzy „królestwa Bożego nie odziedziczą”. Ucieka się do przykładów z natury, gdzie kozioł nie spółkuje z kozłem ani baran z baranem. Pisze, że skoro duchowny, który dopuściłby się cudzołóstwa z zakonnicą, ma być pozbawiany urzędu, to dlaczego takiej samej karze nie podlega ten, kto dopuszcza się grzechu homoseksualnego z zakonnikiem? Zwraca uwagę, że homoseksualizm wykracza nie tylko przeciw dyscyplinie kościelnej i przykazaniom Bożym, ale także przeciwko naturze. Ostrzega przed wznoszeniem w Kościele nowych murów Sodomy. To wszystko w roku 1049!

Leon IX, choć cenił Damianiego, to jednak nie podzielał jego radykalizmu. Utrzymał dotychczasową praktykę, zgodnie z którą kontakty homoseksualne duchownych były traktowane znacznie łagodniej niż te heteroseksualne. Niektórzy próbują tłumaczyć papieża ówczesnymi kłopotami z wdrażaniem obowiązku celibatu. Przeciwnicy bezżeństwa księży często bowiem obwiniali zwolenników celibatu właśnie o homoseksualizm. W atmosferze wzajemnych oskarżeń można się było pogubić. A mury Sodomy pięły się coraz wyżej. Do tego stopnia, że dzisiaj otwarcie mówi się już o lobby homoseksualnym w Kościele. Nawet niektórzy kardynałowie upominają się o dopuszczanie czynnych homoseksualistów do kapłaństwa.

W dniu rozpoczęcia na Watykanie spotkania o przeciwdziałaniu nadużyciom seksualnym w kilku krajach naraz ukazała się książka Frederica Martela „Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie”. W Polsce wydała ją Agora. Było to akurat wspomnienie św. Piotra Damianiego, równo 970 lat od wydania jego „Księgi Gomory”. Ponoć w życiu nie ma przypadków, są znaki.

Egzorcyści mówią, że jeśli ktoś bierze się do wyrzucania złego ducha, to musi się liczyć, że szatan publicznie wypomni mu jego skrywane grzechy. Czasem może to zrobić przez ludzi. To by wyjaśniało dziwną koincydencję zdarzeń. Bo nie o jedną książkę tylko chodzi. Ale i o wizytę na Watykanie polskiej posłanki z pseudoraportem na temat pedofilii wśród polskiego duchowieństwa. O zniszczenie pomnika śp. ks. Henryka Jankowskiego w Gdańsku przez delegację z Warszawy. I o wiele innych zdarzeń. Wygląda to na centralnie zaplanowane akcje, które mają prowadzić nie do oczyszczenia Kościoła, ale je uniemożliwić, siejąc strach. Częściowo się to nawet udaje.

Podczas watykańskiego spotkania zasadniczo unikano wiązania pedofilii z homoseksualizmem wśród duchowieństwa. A problem istnieje. Jeśli homoseksualiści stanowią 1-2 proc. populacji, a prawie 90 proc. przestępstw wobec niepełnoletnich w Kościele jest popełnianych wobec chłopców w wieku 10-18 lat, to świadczy to, że wśród duchownych homoseksualiści są grupą szczególnego ryzyka. Zresztą, zgodnie z instrukcjami Stolicy Apostolskiej z lat 2005 i 2016, nie powinni być w ogóle dopuszczani do stanu duchownego. Ojciec Święty Franciszek w przemówieniu na koniec spotkania występował w obronie wszystkich ofiar pedofilii, bo skala przestępstw wobec nieletnich jest w świecie zatrważająca i nie można się zadowolić poprawą bezpieczeństwa dzieci tylko w Kościele. Papież przypomniał biskupom o konieczności starannej selekcji kandydatów do święceń i do zakonów. Ta sprawa ciągle kuleje. Potrzeba w niej bardziej ewangelicznego niż pragmatycznego podejścia. Myśl św. Piotra Damianiego po tysiącu latach pozostaje wciąż aktualna.

"Idziemy" nr 9/2019

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama