Jak mądrze przeżyć swoje życie?

O rekolekcjach wielkopostnych

W czasie Wielkiego Postu szczególnie mocno odczuwamy potrzebę wyciszenia... niezbędnego, by wsłuchać się w głębię duszy - miejsce naszych spotkań z Bogiem, zatrzymać się na chwilę, zastanowić nad własnym życiem, które...

- Jest jak skok spadochronowy: początkowo spadasz wolno, beztrosko, z poczuciem, że czas stoi w miejscu; właściwie wydaje ci się, że wisisz bezpiecznie w powietrzu. Dopiero gdy przekroczysz połowę drogi, zaczynasz zdawać sobie sprawę, że rzeczywiście spadasz, że ziemia zbliża się w zawrotnym tempie - snuje refleksje Mariusz, absolwent germanistyki, jeden z uczestników dwudniowych rekolekcji (27-28.II), które osiemdziesięcioosobowe grono studentów z Duszpasterstwa Akademickiego spędziło po raz kolejny w gimnazjum w Turośni Kościelnej.

Przygotowując się do Świąt Zmartwychwstania Pańskiego, z dala od hałaśliwej codzienności, chcieliśmy przeanalizować nasze postępowanie, bardziej zbliżyć się do Boga, uczyć się widzieć świat w świetle wiary. Bez wahania odpowiedzieliśmy na zachętę: „ Nie żałuj 24 godzin, zostaw wszystko i jedź z nami!”

- Ostatnio towarzyszy mi chaos myśli, odnoszę wrażenie, że sam stwarzam sobie niepotrzebne problemy - dlaczego? Mam nadzieję, że pobyt w Turośni pomoże mi rozwiązać tę zagadkę - mówi Maciek, uczeń klasy maturalnej.

Dopóki chroni nas młody wiek - ze wszystkimi jego przywilejami - utrzymując w złudnej bezczasowości, pełni nadziei (i nawet patrzący w przyszłość!), nie pamiętamy o nieuchronnym kresie ziemskiej egzystencji. Niejednokrotnie świadomość rzeczywistego upływu czasu przychodzi nagle. Ważne, by moment ten nastąpił jak najwcześniej, abyśmy kiedyś - dokonując bilansu własnego życia - nie czuli niepokoju o naszą przyszłość i przeszłość. „Jak mądrze przeżyć swoje życie?” - na to pytanie próbowaliśmy znaleźć odpowiedź podczas rekolekcji, których ciekawy program przygotował nasz duszpasterz ks. Leszek.

Po wieczornym posiłku obejrzeliśmy film w reżyserii Krzysztofa Zanussiego Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową. - Paradoksalnie, choć film zawiera w tytule słowo „życie”, skłonił mnie do myślenia o śmierci - mówi Magda, studentka V roku medycyny.

Historia lekarza zmagającego się z nieuleczalną chorobą uświadomiła nam, że często dopiero niespodziewane odkrycie zbliżania się własnej śmierci, zmusza ludzi do pogłębionej refleksji nad tym, co w życiu najważniejsze. Cóż powinien uczynić człowiek z tą resztką czasu, która mu pozostała? - ofiarować ją bliźnim? A może wybrać się w podróż dookoła świata?...Za ironicznym nieraz - jak w przypadku głównego bohatera filmu- stosunkiem do otoczenia kryje się ogromna chęć życia i przede wszystkim rozpaczliwe poszukiwanie Prawdy.

Głęboko zapadły nam w pamięci słowa chorującego lekarza: „Każdy wcześniej czy później umiera, gorzej wcześniej, bo później nie stanowi problemu”. Podczas dyskusji, która odbyła się po projekcji filmu, zastanawialiśmy się nad możliwością zlikwidowania różnicy pomiędzy owym „wcześniej” i „później”: jeżeli zawsze będziemy pamiętać o Bogu, jeżeli zadbamy o własny rozwój duchowy, unikniemy dramatyzmu sytuacji, który był udziałem bohatera obejrzanej historii. Wiemy przecież, że „ życie ludzkie to droga do innej krainy” (Krystyna Ostrowska). Ktoś z nas przypomniał, że na pojednanie z Bogiem nigdy nie jest za późno, nie warto jednak odkładać tego ważnego Spotkania na ostatnią chwilę. O północy udaliśmy się do kościoła na Eucharystię, której przeżycie wzmocnione silnym poczuciem wspólnoty, było wyjątkowe. Wsłuchiwaliśmy się w historie różnych ludzi opowiadane podczas kazania przez ks. Eugeniusza Bidę - proboszcza turośnieńskiej parafii. Każdy zastanawiał się nad własnym życiem, porównywał, wyciągał dla siebie wnioski coś postanawiał... - Bóg odpłaca człowiekowi wiernością za wierność, trzeb tylko zaufać - brzmiały słowa kapłana. Nie oznacza to, że nasze życie będzie jak „lukrowany cukierek”, bo znajdzie się w nim miejsce na cierpienie, ale człowiek z Bogiem może znieść o wiele więcej. Wystarczy odpowiedzieć na wezwanie Chrystusa: „Pójdź za Mną” - jak ów człowiek z Ewangelii, które usłyszeliśmy chwilę wcześnie: „zostawił wszystko, wstał i poszedł za Nim” (Łk. 5, 27-28). Niezależnie od rodzaju powołania, musimy zawsze pamiętać, że ów zawsze czuwa nad człowiekiem, że każde życie można przeżyć dobrze, a przyjąć je trzeba z pokorą - „Gdzie Bóg nas posiał, tam mamy kwitnąć”(F. Pastorelii).

Wreszcie przyszedł czas na adorację Krzyża, osobiste spotkania każdego z nas z Bogiem. Mogliśmy w skupieniu powierzyć Mu swoje troski. Płonące świece rzucały światło na oblicze Chrystusa patrzącego z Krzyża. A my, zebrani przy Nim śpiewaliśmy, słuchaliśmy fragmentów Pisma Świętego, byliśmy tak blisko naszego Pana...

Następnego dnia po śniadaniu odwiedziła nas pani drKrystyna Śmietało - psycholog, pracownik naukowy Uniwersytetu w Białymstoku, która poprowadziła warsztaty mające na celu wzbudzenie refleksji nad naszą hierarchią wartości. Najwięcej emocji wywołało ćwiczenie, w którym zestawiając dotychczasowe osiągnięcia i plany na przyszłość, należało wyznaczyć datę swojej śmierci. Co ciekawe, każdy z nas umieszczał ją w bardzo odległym punkcie czasu. A przecież: „Wartość życia ludzkiego mierzy się nie jego długością, ale jego jakością”(M. L. King). Grzegorz - student teologii - podkreślał istnienie dwóch perspektyw, z których odbywa się ogląd naszego postępowania. - Nie wiem, czy moje sukcesy i plany są rzeczywiście czymś istotnym w oczach Boga. Życie jest chwilą, punktem w wieczności. Wzrost człowieka polega na umieraniu dla świata i rodzeniu się dla Boga.

Marzena - absolwentka medycyny wyraża własne zdumienie: wyniki ćwiczeń były dla mnie zaskakujące; wniosek: konieczność zrewidowania swojego życia, potrzeb, wartości.

Droga Krzyżowa - niezwykła, bo w plenerze. Idąc ze śpiewem i modlitwą wśród zimowego krajobrazu rozważaliśmy Mękę Chrystusa zastanawiając się nad własną postawą wobec cierpienia, słuchając odczytywanych przy każdej stacji - przez wybrane podczas wcześniejszego losowania osoby - słów Jana Budziaszka perkusisty zespołu „Skaldowie”, który w pewnym momencie swojego życia odnalazł Chrystusa.

Po obiedzie odbyło się spotkanie z trzema parami małżeńskimi: państwem Alicją i Tadeuszem Borowskimi (polonistą i lekarzem psychiatrą założycielami hospicjum), Janiną i Jerzym Binkowskimi (pielęgniarką i psychologiem) oraz Barbarą i Wojciechem Joczami (pedagogiem i socjologiem). Zgodzili się oni podzielić z nami swoim doświadczeniem. Usłyszeliśmy wiele cennych wskazówek, którymi powinniśmy się kierować, aby żyć mądrze. Nasi goście rozpatrywali życie na dwóch płaszczyznach: małżeńskiej i tej związanej z dalszym otoczeniem. Podkreślali konieczność istnienia pomiędzy dwiema bliskimi sobie osobami wspólnej hierarchii wartości; dla nich małżeństwo to: dojrzewanie, trwanie, wierność, wdzięczność na każdym jego etapie. Mówili o roli odpowiedzialności, konieczności służenia innym ludziom. Przekonywali nas do bezkompromisowości, odwagi życia w prawdzie. Zwrócili też uwagę na potrzebę nieustannej pracy przy świadomości działania Bożej Łaski. Żegnaliśmy ich z przeświadczeniem, że te cenne myśli, które przekazali będą dla nas drogowskazami.

Rekolekcje dobiegały końca... Marta - studentka IV roku ekonomii - tak je podsumowała: To spotkanie dało mi możliwość wyciszenia się i poświęcenia paru chwil Bogu; w atmosferze pełnej ciepła i modlitwy pozwoliło zastanowić się nad sensem życia śmiercią i wartościami, którymi kieruję się w życiu. Wielu z nas mówiło o radości bycia wierzącym, radości wspólnej modlitwy... Odjeżdżaliśmy z przekonaniem o konieczności podjęcia wysiłku, którego wymaga pielęgnowanie największego daru Ducha Świętego, jakim jest życie - abyśmy mogli dobrze przygotować się na spotkanie z Panem. Bo jak głosi angielskie przysłowie: „Bóg obiecuje nam bezpieczne lądowanie, ale nie spokojny lot”.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama