• Pytania o wiarę

Koronka do Miłosierdzia Bożego na cenzurowanym

Otrzymałem list, w którym autor przytacza słowa Koronki i stawia ostre pytanie: „Czy można ofiarować Bogu Jego Bóstwo? Przecież to nielogiczne! Dogmat Trójcy Świętej nie pozostawia wątpliwości co do tego, że Ojciec i Syn i Duch Święty są jednym Bogiem. Powtarzam więc: Czy można ofiarować Bogu Jego Bóstwo?” – pisze w felietonie o. Jacek Salij OP.

Nie będę ukrywał, że w pierwszym momencie poczułem się zaskoczony. Bo pytanie to brzmi bardzo logicznie, ale z drugiej strony serce podpowiadało mi, że jest jakieś nieuprawnione uproszczenie w tym rozumowaniu. Najpierw jednak problem mi się jeszcze pogłębił. Bo przecież wątpliwość wyrażoną w powyższym liście można rozciągnąć na całą formułę Koronki i zapytać: Bo na jakiej podstawie wolno nam ofiarować Ciało i Krew i Duszę Pana Jezusa? Czyżby był On naszą własnością, żeby wolno nam było ofiarować Go Ojcu Przedwiecznemu?

Próbę odpowiedzi na powyższe pytania zacznijmy od prostego przypomnienia: Wszystko, najdosłowniej wszystko, co moglibyśmy złożyć Bogu w ofierze, przedtem sami otrzymaliśmy od Niego w darze. On nie tylko nas ludzi obdarza tym wszystkim, kim jesteśmy i co posiadamy, On całemu bezmiarowi stworzenia nieustannie udziela wszystkiego, czym ono jest. To dlatego czymś absurdalnym jest przypuszczać, że naszymi ofiarami czy modlitwami moglibyśmy Boga wzbogacić. Wzbogacić Kogoś nieskończenie bogatego? Nie żartujmy!

A jednak Bóg – chociaż nie potrzebuje żadnych ofiar i w niczym nie można Go wzbogacić – potrzebuje naszego oddania i naszej miłości, potrzebuje każdego z nas. To jest tajemnica miłości. Jak napisał apostoł Paweł na początku Listu do Efezjan: „W Chrystusie Bóg wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie”. Nie dlatego, że bez nas byłby uboższy albo mniej spełniony, ale dlatego, że nas po prostu kocha. Kocha absolutnie bezinteresownie.

W najprostszych słowach powiedział nam o tym sam Pan Jezus: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. Pan Jezus mówił nam to wielokrotnie. Mówił, że „dobry pasterz daje życie swoje za owce” (J 10,11), że „nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13) i że „za nas poświęca w ofierze samego siebie” (J 17,19).

Później apostoł Paweł napisał krótko: Bóg „własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał” (Rz 8,32). Chciałoby się powiedzieć: Aż absurdalna wydaje się ta Boża miłość. Chrystus oddał za nas swoje życie, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami, a mówiąc po prostu: chociaż byliśmy Jego nieprzyjaciółmi. A jak On sam zapewniał, była to Jego absolutnie dobrowolna decyzja: „Nikt Mi życia nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać” (J 10,18).
Przejdźmy teraz wprost do naszego pytania. Koronka każe nam postawić się w sytuacji odwrotnej: to my ofiarujemy Ojcu Przedwiecznemu „Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo” Pana Jezusa. Czy to nie zuchwałość?  Otóż jedynym opisanym w Nowym Testamencie wydarzeniem, kiedy ludzie ofiarują Przedwiecznemu Ojcu Pana Jezusa, jest dokonane w czterdzieści dni po urodzeniu ofiarowanie Go w świątyni jerozolimskiej (por. Łk 2,22-38).

Zatem postawmy sobie proste pytanie: Kogo Maryja i Józef przynieśli wtedy do świątyni? Jezus był wtedy bezbronnym niemowlęciem. To prawda, że od pierwszej chwili swojego ludzkiego poczęcia był On zarazem prawdziwym, przedwiecznym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. Ale czy Matka i Jego dziewiczy ojciec do końca rozumieli , że ten Noworodek jest Bogiem wszechmocnym, jednorodzonym Synem Ojca Przedwiecznego? Być może tak, zapewne tak, ale przecież do końca tego nie wiemy.
Jedno wiemy na pewno: Oboje – oczywiście, każde z nich inaczej – byli tak blisko Jego pojawienia się w naszym świecie, że nie mogli żywić wątpliwości co do tego, iż to Dziecko jest najszczególniejszym darem Bożym dla całego świata. I jeszcze jedno wiemy na pewno: że zarówno Maryja, jak Józef, serdecznie, całymi sobą to Dzieciątko kochali. Toteż kiedy przynieśli Jezusa do świątyni, żeby ofiarować Go Bogu, oddawali Go całego, takiego, jakim był On naprawdę. A  przecież On zarówno wtedy, w dniach swego niemowlęctwa, jak przez całe swoje doczesne życie aż do śmierci na krzyżu, był Synem Bożym, który dla nas ludzi i dla naszego zbawienia przyjął nasze człowieczeństwo. Zatem Maryja i Józef oddawali wtedy Przedwiecznemu Ojcu również Jego bóstwo. Miłość ich do tego upoważniała.

Stąd bardzo ważny wniosek dla wszystkich, którzy odmawiając Koronkę do Miłosierdzia Bożego, odważają się ofiarować Ojcu Przedwiecznemu samego Pana Jezusa, Jego człowieczeństwo, Jego mękę i śmierć na krzyżu, a nawet Jego bóstwo. Przecież to On jest naszym Panem i nas posiada, a nie my Jego. Jednak również my, słabi i grzeszni ludzie, możemy Go posiąść w miłości. Co więcej, to Jemu zależy na tym, żebyśmy Go kochali. Nie dlatego, ażeby coś z tej naszej miłości miał. Ale dlatego, że On naprawdę nas kocha.

Podsumujmy: Pytanie o ewentualny błąd kierujmy nie pod adresem modlitewnej formuły, którą wypowiadamy w Koronce, ale raczej pod adresem naszej relacji z Bogiem. Czy ja, który tak chętnie modlę się Koronką, pilnuję tego, żeby być w łasce uświęcającej? Czy zależy mi na tym, żeby moja miłość do Boga nie gasła, ale żebym w niej trwał? Czy rzetelnie troszczę się o to, żeby w swoim życiu kochać Boga ze wszystkich sił i z całego serca?

Nie zawsze potrafimy na te pytania odpowiedzieć z całą pewnością. Apostoł Piotr, kiedy zabrakło mu takiej pewności, odpowiedział Panu Jezusowi: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama