Ateizm urojony

Bóg urojony? Karykatura Dawkinsa. Ewolucja wszystkiego a nieewoluujące uprzedzenia

Ateizm urojony

Sławomir Zatwardnicki

Ateizm urojony

Chrześcijańska odpowiedź na negację Boga

Wydawnictwo M
ISBN: 978-83-7595-641-2



Wielu z naszych współczesnych nie dostrzega jednak zupełnie tego głębokiego i żywotnego połączenia z Bogiem albo jawnie je odrzuca, tak że ateizm należy zaliczyć do najpoważniejszych zjawisk naszych czasów i poddać dokładniejszemu badaniu.
(Gaudium et spes, nr 19)

Świętemu Maksymilianowi Marii Kolbemu powierzam tę książkę – z prośbą, aby objął ją swoim patronatem, a czytelników – wstawiennictwem.


fragment książki:

Bóg urojony?
Karykatura Dawkinsa

1. Ewolucja wszystkiego a nieewoluujące uprzedzenia


Nie znam nic godniejszego pogardy niż paradoks stworzony dla samego paradoksu lub błyskotliwa obrona tego, czego naprawdę obronić nie sposób.
Gilbert Keith Chesterton [50]

Nieewoluujący obraz Jahwe, ewolucja wszystkiego

Ateizm jest w swojej istocie negacją, a ponieważ jego reprezentanci przeczą istnieniu Boga, muszą najpierw stworzyć sobie jakiś obraz Boga, którego się wypierają. „W związku z tym – słusznie uważa teolog i psychiatra Manfred Lütz – mówienie o »Bogu ateistów« nie jest całkowicie pozbawione sensu, choć w pierwszej chwili takie się wydaje” [51]. Richard Dawkins, zagorzały darwinista i zaciekły ateista, przedstawia swoim czytelnikom zniekształcony obraz Boga, którego jakoby prezentuje Biblia. Oczywiście celem jego zmasowanej (retorycznej, nie merytorycznej) kampanii – tak przynajmniej twierdzi – nie jest walka z Bogiem chrześcijańskim, ale w ogóle z Bogiem: „Celem mojego ataku nie jest żaden konkretny Bóg czy bogowie. Atakuję Boga, wszystkich bogów, wszystko i cokolwiek nadnaturalnego, gdziekolwiek i kiedykolwiek zostało (lub jeszcze zostanie) wynalezione” [52] („wynalezione”, cóż za adekwatność języka!).

Jednak ze względu na kulturę, w jakiej przyszło Dawkinsowi prowadzić tę – przyznać należy – diabelsko ambitną batalię, siłą rzeczy zająć się musiał on tym, co czytelnikom oraz ponoć jemu samemu jest najbardziej znane. Dlatego dostanie się głównie „starotestamentowemu potworowi” [53], którego obdarzy niewybrednymi epitetami; Bóg Starego Testamentu to – proszę wstrzymać oddech:

zawistny (i dumny z tego), małostkowy i niesprawiedliwy typ, z manią na punkcie kontrolowania innych i niezdolny do wybaczania, mściwy i żądny krwi zwolennik czystek etnicznych, mizogin, homofob i rasista, dzieciobójca o skłonnościach ludobójczych (oraz morderca własnych dzieci przy okazji), nieznośny megaloman, kapryśny i złośliwy tyran[54] (…), antypatyczne bóstwo cierpiące na chorobliwą wręcz obsesję na tle restrykcji seksualnych[55].

Uff . A teraz spuśćmy powietrze z tego nadętego balonu: takie „pojęcie Boga jest karykaturą, obrzydliwym bóstwem, które każdy mógłby się czuć zobligowany odrzucić”[56]. Ale Bóg musi okazać się straszniejszy, niż go chrześcijanie malują, bo z takim łatwiej walczyć, albo inaczej: bo takim bogiem łatwiej będzie się posłużyć w walce z wierzącymi. Na ile dobrze rozumiem tyleż bogatą treściowo co mętną intelektualnie i wewnętrznie sprzeczną pozycję, autorowi Boga urojonego chodzi o wstrząśnięcie czytelnikiem przywykłym do tego, że na fundamencie Biblii opowiadającej o niemoralnym potworze ludzie wierzący wciąż budują swoją moralność; tak, bo w rozumieniu Dawkinsa – chrześcijanie tak nie uważają – Biblia służy przede wszystkim jako podręcznik moralności.

Bardzo znamienna, by nie rzec nieuczciwa, jest ta niesymetria pomiędzy tłumaczeniem wszystkiego w kluczu darwinistycznej ewolucji a nieuwzględnieniem, że obraz Boga może również podlegać ewolucji; właśnie, Bóg jest niezmienny, ale Pismo Święte nie jest przecież traktatem teologicznym, dlatego – uważa niemiecki teolog K.-S. Krieger – „nie szkicuje nawet jakiegoś jednowymiarowego, wygładzonego, zgodnego ze wszystkim i zharmonizowanego obrazu Boga (…). Biblia opowiada o doświadczaniu Boga” [57]. Przy czym właśnie to prawdziwe doświadczenie Boga – objawienie – stanowi pewnego rodzaju „wirus Boga”, by odwołać się do pojęcia „wynalezionego” przez Dawkinsa, który tak dobroczynnie infekuje ludzkie umysły i serca, że pojmowanie Boga ewoluuje już w Starym Testamencie, aby osiągnąć nigdy niezgłębioną do końca a ciągle mającą pozytywny wpływ pełnię w Osobie Chrystusa. Można by powiedzieć, że jeśli Dawkinsowi wolno wojować z dawnym obrazem Boga, to tylko dlatego, że korzysta – choć oczywiście nie jest tego świadomy – z tej ewolucji widzenia Boga, jaka dokonała się właśnie w kulturze judeochrześcijańskiej.

Tym bardziej dziwna jest ta niesymetria pomiędzy ewolucją wszystkiego z wyjątkiem obrazu Boga, że guru ateistów podejmuje się w innych częściach swojej książki konstruowania teorii (zresztą iście fantastycznej, ale na pewno nie naukowej) tłumaczącej ewolucję systemów religijnych, w tym chrześcijaństwa. Ale tam ewolucja znów stanowi użyteczną broń do walki z nadnaturalnością religii, i dlatego nadaje się do wykorzystania, tak jak wcześniej korzystne było zapomnienie na chwilę o niej. Nie jest to więc uczciwa wojna, skoro nie podlega żadnym zasadom. Aby ją prowadzić, Dawkins sam musiał ulec ewolucji: od uczciwości do nieuczciwości, bo tak chyba trzeba nazwać nieuwzględnienie wewnątrzbiblijnej i późniejszej − dokonującej się już w Kościele − ewolucji pojmowania Boga.


[50] G.K. Chesterton, Ortodoksja. Romanca o wierze, tłum. M. Sobolewska, Gdańsk− Warszawa 1996, s. 15

[51] M. Lütz, Bóg. Mała historia Największego, tłum. M. Zielińska, Kraków 2009, s. 77.

[52] R. Dawkins, op. cit., s. 65.

[53] Ibidem, s. 77.

[54] Ibidem, s. 57.

[55] Por. ibidem, s. 66.

[56] M. Novak, op. cit., s. 89.

[57] K.-S. Krieger, Przemoc w Biblii, tłum. A. Wałęcki, Kraków 2004, s. 79.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama