Na krańcu Księstwa Wónorob mieszkał samotnie pewien człowiek o mitycznym imieniu Modernus...
Na krańcu Księstwa Wónorob mieszkał samotnie pewien człowiek o mitycznym imieniu Modernus. Najprawdopodobniej jego przodkowie byli jednymi z pierwszych ludzi, jakich bogowie obdarzyli istnieniem po to, by mogli tworzyć mity. Tę historię często opowiadała Modernusowi nirfa Adgama, zwana przez najbliższych Maww. Mieszkała ona nad rzeką Atrawsil i była szczęśliwym dzieckiem szczęśliwej miłości. Lubiła godzinami opowiadać o historii ludzkości. Potrafiła też z geniuszem, typowym dla szczęśliwych kobiet, wyciągać wnioski z historii ludzkich mitów.
Nirfy bardzo przypominały dobrze nam znane nimfy. Mieszkały w podobny sposób i równie mocno, jak nimfy, urzeczone były własnym zewnętrznym pięknem. Stałym zajęciem nirf było tkanie firanek ze złota, którego wielkie ilości darowali im bogowie z Olimpu. Właśnie dlatego nirfy sławiły swoich bogów i z radością tkały dla nich złote arcydzieła. Jedynie oczy Adgamy nie były zachwycone najpiękniejszymi nawet firanami, które zresztą jedynie ona potrafiła utkać. Jej oczy podziwiały coś piękniejszego, niż dzieła sztuki, a jej serce szukało skarbu, przy którym złoto nie miało żadnego znaczenia.
Modernus często i chętnie rozmawiał właśnie z Adgamą. Któregoś dnia wyznała mu ona (ze smutkiem), że jedynym powodem, dla którego bogowie są uwielbiani i czczeni, jest fakt, że dostarczają nirfom złoto, z którego te tworzą zdumiewająco piękne firany, będące ozdobą okien wychodzących na świat.
Odwiedzanie istot tkających firany zaczęło sprawiać Modernusowi coraz większą przyjemność, którą on sam nieświadomie mylił z radością. Człowiek ten lubił oglądać przemianę drogocennego kruszcu w błyszczące arcydzieło nirfowych dłoni. Z każdym dniem złoto coraz mocniej zachwycało i uwodziło wzrok Modernusa. Właśnie dlatego nie patrzył on w oczy Adgamy, które skupione były wprawdzie na firanach, ale które tęskniły za największym pięknem we Wszechświecie, czyli za miłością. Problem jednak polegał na tym, że miłość znajdowała się poza zasięgiem Modernusa, gdyż on fascynował się mitami, podczas gdy miłość można spotkać wyłącznie w krainie rzeczywistości.
Pewnego dnia kawałek cennego materiału odpadł bez dźwięku z kolejnej firany, którą tkała Adgama. Może był to przypadek, a może to drganie serca spowodowało drganie jej dłoni, coraz bardziej obojętnych na pozbawione miłości złote firany. Pokaźny kawałek mitycznego kruszcu wylądowała na stopie Modernusa. Widząc to, ukradkiem schował złoto do przydużych butów i dziękował boskiemu losowi za to, że oto w tym momencie tak hojnie obdarzył go darem łatwego szczęścia. Modernus szybko rozstał się z Adgamą i pobiegł do domu, by tam zachwycać się swoim mitycznym skarbem. Jego skromny dotąd domek wyglądał teraz niesamowicie pięknie! Modernus, urzeczony kawałkiem złota, zapragnął mieć go więcej. Zaczął zazdrościć bogom czci, jaką otaczają ich nirfy z wdzięczności za materiał do pracy. Wymyślił podstęp, przez który wykradł bogom z Olimpu całe złoto przeznaczone dla nirf.
Od tej pory to już nie bogowie lecz Modernus dostarczał Adgamie i innym nirfom kruszec do firanek. Szybko też zbudował potężny pałac i sprowadził do siebie nirfy, by mogły tkać mu jego złote skarby dzień i noc. Zgodnie ze swą naturą one zaczęły go ubóstwiać i traktować jako boga. Wkrótce Modernus ozdobił swój pałac niezliczoną ilością złota przetwarzanego w coraz bardziej wyszukane formy firan, które tak przyciągały jego uwagę, że zupełnie przesłaniały mu okna na świat, czyli na rzeczywistość, która nie poddaje się mitom. Odtąd Modernus wyobrażał sobie, że jest nieskończenie szczęśliwy! Był przekonany, że ma ku temu powody. Przecież z biedaka stał się bogaczem, a dodatku był uwielbiany przez nirfy. Czy można wyobrazić sobie łatwiejsze szczęście?
Pewnego dnia Modernus po raz kolejny poszedł do nirf, żeby zlecić im utkanie najnowszej wersji firany, o której marzył całą noc. Okazało się, że wszystkie nirfy skupione były przy Adgamie, która leżała na podłodze bez ruchu. Nie oddychała, ale jej oczy koloru miłości pozostawały otwarte, jak okno na świat. Modernus nie mógł oderwać swego wzroku od jej twarzy. Nagle poczuł, że po jego policzku płynie łza. Dopiero teraz zrozumiał, że oto jest młody, piękny i bogaty, a mimo to nie jest szczęśliwy. Uświadomił sobie, że nie zaczął nawet jeszcze naprawdę istnieć, bo nie opuścił świata mitów. Jaki był dalszy los Modernusa, o tym mity milczą. Ale sporo na ten temat można dowiedzieć się z dzisiejszej prasy...
*****
Upłynęło wiele tysięcy lat od czasów, w których żył Modernus. Zmieniła się konstrukcja okien na świat. Nie produkuje się już firanek ze złota. Jednak nadal żyją ludzie, którzy poddają się mitowi o istnieniu łatwego szczęścia. To najgroźniejszy mit, który odradza się jak feniks z popiołów i sprawia, że społeczeństwo informacyjne opiera się na wymianie najnowszej wiedzy o świecie oraz najstarszych mitów o człowieku. Właśnie dlatego tak wielu ludzi jest nieszczęśliwych i próbuje zapomnieć o spojrzeniu, które kieruje na nich Miłość. Ta Miłość, której nie można spotkać w świecie mitów, bo ona istnieje jedynie w rzeczywistości.
opr. mg/mg