Popatrzmy dziś na święta tak, jak Pan Bóg chce, abyśmy je widzieli.
Wszystko, co pochodzi od Pana Boga, jest dobre, wszystko, co On nam daje, służy naszemu rozwojowi, ma nas do Niego przybliżyć. Święta – również te, które nadchodzą – są od Niego, to Syn Boży przyjmuje ludzkie ciało i przychodzi na ten świat jako jeden z nas. Ale tego trzeba się uczyć, nie zawsze umiemy skorzystać z Bożych darów tak, jak On tego pragnie, nie zawsze umiemy dostrzec w tym, co nas otacza, Jego Miłość. Popatrzmy dziś na święta tak, jak Pan Bóg chce, abyśmy je widzieli.
Zapytałem wiele osób o to, co im się ze świętami kojarzy. Nie były to tylko dobre, miłe skojarzenia. Wśród nich pojawiły się choinka i opłatek, prezenty i kolędy, ciepły nastrój i radość płynąca ze składanych życzeń, ale także patos, który bywa teatralny czyli nieprawdziwy, udawanie, że wszystko jest dobrze, kiedy wcale tak nie jest i upłynie niewiele czasu, a to „niedobrze” się ujawni...
Stwórca jest Osobą czynu, Zbawiciel jest specjalistą od szukania rozwiązań w sytuacjach trudnych, które ludzie nazwaliby wręcz sytuacjami bez wyjścia. Ostatecznie po grzechu pierworodnym człowiek, który z własnej woli oderwał się od źródła życia, był w położeniu beznadziejnym, a Bóg znalazł sposób na ujawnienie Swej Miłości Miłosiernej.
I Jego właśnie mamy naśladować. Postawa człowieka biernego jest sprzeczna z istotą chrześcijaństwa, jesteśmy wezwani do czynu, do przemieniania świata. Wiemy jednak, że czasem potrzeba wiele cierpliwości, aby coś zmienić, przede wszystkim zmienić siebie, wiemy, że bardzo długo musimy się uczyć tej prawdy, że to Bóg umie sobie dać radę ze wszystkim, a nie my i to Jemu powinniśmy pozwolić działać, a nie podejmować desperackie i rozpaczliwe działania.
Nadajmy treść skojarzeniom
Nim zajmiemy się poszczególnymi znakami, symbolami i postawami przypomnijmy sobie, jak grają muzycy tworzący jedną orkiestrę czy kapelę, jak śpiewają chórzyści. Nikt nie próbuje „swego kawałka” zagrać czy zaśpiewać wcześniej, niż to przewiduje kompozytor. Co z tego wynika? Pozwólmy, by Adwent był do końca Adwentem, by Pan Jezus spokojnie mógł zejść po drabinie, którą mu siostra zakrystianka do nieba przystawiła. Pozwólmy, by wszystkie świeczki adwentowego wieńca wypaliły się w czasie codziennych rorat, pozwólmy, by pełne tęsknoty pieśni adwentowe nie zostały zagłuszone przez kolędy, które ludzie niecierpliwi i żądni zysku chcieliby nam podsuwać, aby tylko w świątecznym skojarzeniu człowiek nakupował wiele nie całkiem potrzebnych przedmiotów. Można by nawet dość prowokacyjnie powiedzieć, że tyle stracimy ze świąt, ile ich wykradniemy wcześniej.
Choinka – jak każde drzewko – jest symbolem życia. Świerk, jodła czy sosna są i w zimie zielone, nadają się zatem szczególnie do tego, by o tym życiu w grudniu przypominać. Ważne jest, by postawić choinkę, gdy prawdziwe życie, czyli Jezus Chrystus nadchodzi, by symbol życia nie próbował coś znaczyć, gdy jeszcze nic nie znaczy. Nie za wcześnie! Uciekajmy od nastroju pełnego... pustki, chyba, że chcemy, aby taka pustka w nas zamieszkała. Dobry jest zachowywany w wielu rodzinach zwyczaj, by na choince pojawiało się wiele ozdób własnoręcznie przygotowanych – to z kolei znak koniecznej współpracy człowieka z tym, co przychodzi od Boga. Spotkałem się też dwa razy z ciekawym zwyczajem. Pod choinką ozdobioną różnymi słodyczami, pięknymi „zabawkami” i bombkami musiała leżeć jedna bombka stłuczona. Gdy o to zapytałem, to odpowiedziano mi, że taka rozbita, połyskująca wcześniej szklana bańka, jest znakiem tego, jak nietrwałe jest piękno tego świata. (...)
opr. aś/aś