Serce Boże otwarte na człowieka [N]

Nasza współczesna rzeczywistość jest pokłosiem tego, że zamiast szukać prawdy, żyjemy pozorami tworzonymi przez PR i media. Tymczasem Bóg wciąż daje nam szansę powrotu do prawdy

Nasza rzeczywistość ma swoje korzenie w tym, że zaprzepaszczona została myśl Boża, że ludzie zamiast postępować w prawdzie, pracują na rzecz piaru, schematów rozrysowywanych w sposób cyniczny przez kształconych do tego ludzi, i chodzi tylko o to, żebyśmy tym nieprawdziwym obrazkom uwierzyli...

Czerwiec to miesiąc, w którym odprawiamy nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Adorujemy Jezusa w Najświętszym Sakramencie, śpiewamy lub odmawiamy Litanię do Serca Pana Jezusa, czytamy i rozważamy teksty przygotowywane specjalnie na ten czas. Nabożeństwo czerwcowe winno budzić większą świadomość społeczną i większą odpowiedzialność oraz przynaglać do naśladowania miłości, jaką pała do nas Serce Boże. Przez cały czerwiec w „Niedzieli” zamieszczane są refleksje na temat kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa

Kłamstwo w naszym kraju zyskało dziś wysoką pozycję. Kłamie wiele tytułów prasowych, kłamią radio i telewizja. Oczywiście, czyni się to w rękawiczkach i w wielkim zbliżeniu do prawdy. Starannie wybiera się swoją ofiarę, a potem robi wszystko, żeby ją zniszczyć, żeby pokazać, iż jest to ktoś najgorszy. I tak toczy się nasze życie w przedziwnych kategoriach niedomówienia, półprawdy i kłamstwa, wszystko to jednocześnie zderza się z Ewangelią, z nauczaniem Jezusa Chrystusa, który mówił: „Prawda was wyzwoli” (por. J 8, 32). Jeśli będziecie znać prawdę, będziecie żyć lepiej, mądrzej, prawdziwiej: prawda o gospodarce pozwoli na jej poprawę, dobra diagnoza lekarska pozwoli na zastosowanie właściwego leczenia itp. Jeśli natomiast prawda jest zafałszowywana, to nie będzie rozwoju, pomocy.

Taka nasza rzeczywistość ma swoje korzenie w tym, że zaprzepaszczona została myśl Boża, że ludzie zamiast postępować w prawdzie, czyli słuchać Pana Boga, pracują na rzecz piaru, schematów rozrysowywanych w sposób cyniczny przez kształconych do tego ludzi, i chodzi tylko o to, żebyśmy tym nieprawdziwym obrazkom uwierzyli. Nasze życie stało się więc w dużej mierze iluzoryczne, zapanowała filozofia pozoru. Europa poganieje i może dojść do tego, że w ogóle nie będzie chciała mówić o ideach chrześcijańskich, a nawet traktować chrześcijaństwa jako zjawiska kultury — jesteśmy przecież świadkami całkowitego zanegowania Ewangelii w wielu środowiskach.

Nie ma też w ludziach ducha modlitwy, umiłowania Pana Boga. Rozpanoszył się grzech ateizmu, który „wykrzykuje” Panu Bogu: Ciebie nie ma, nie jesteś żadnym Stworzycielem — wbrew temu, co jest widoczne gołym okiem: że ten świat, że człowiek istnieje i jest tak precyzyjnie i celowo skonstruowany, iż nauka wciąż odkrywa w nim coraz to nowe nieznane układy, procesy i możliwości. Człowiek nie chce odpowiedzieć Bogu aktem wiary, nie chce uznać wszechmocy Boga, jak ujmuje to Credo: „Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi...”.

Wybaczcie, proszę, tyle goryczy, ale widzę, że zjawisko ateizmu i w naszej ojczyźnie jest coraz silniejsze. Jesteśmy porażeni krzykiem ateistów, ich tupetem i nonszalancją. W katolickim społeczeństwie, gdzie mamy ok. 30 tys. księży diecezjalnych i zakonnych, ateizm coraz mocniej się rozwija. A my „kupujemy” tę ideologię, przyjmujemy lansowane w prasie, radiu i telewizji niemoralne obyczaje, co nabija konta ich pomysłodawcom, a nas popycha na skraj przepaści. Nie umiemy powiedzieć temu wszystkiemu: Nie! I to jest dramat naszej ojczyzny. Chrześcijanie na Węgrzech umieli powiedzieć: Dość! i w konstytucji węgierskiej znalazło się miejsce dla Boga, a prezydencja węgierska w Unii Europejskiej naznaczona była wyraźnymi akcentami chrześcijańskimi. Później na Jasnej Górze przedstawicielstwo Węgier złożyło ślubowanie, czego będzie strzec, co jest dla tego narodu naprawdę ważne, bez czego nie da się tworzyć życia społecznego. Lecz hasło „Węgry” w wielu środkach społecznego przekazu interpretuje się bardzo pejoratywnie.

Wznosimy dziś nasz wzrok do Serca Pana Jezusa i wołamy: „Słuchaj, Jezu, jak Cię błaga lud”. Bo Serce Boże jest wciąż otwarte na człowieka, Ono na niego czeka. Dawniej Serce Boże otaczane było w naszym narodzie wielką czcią wiernych — starszych i młodych. Kiedy byłem duszpasterzem akademickim, przychodzili do mnie studenci, nierzadko chłopcy, i zwierzali się, że odprawiają pierwsze piątki miesiąca. Polska się modliła, polskie rodziny się modliły, a kapłani byli bardzo oddani Sercu Pana Jezusa. Bo to Serce, będące Sercem Boga, który stał się człowiekiem, bardzo ukochało świat i wiele razy mogliśmy się o tym przekonać, wiele razy Pan Jezus niejako potwierdzał naszą wiarę i nadzieję kierowane do Bożego Serca.

„Niedziela” wydała kiedyś książeczkę o nadprzyrodzonych zjawiskach, w których Bóg ukazuje się człowiekowi z konkretem swojej miłości. Potwierdzają to w jakimś sensie i współczesne znaki, m.in. cud eucharystyczny w Sokółce. Kapłanowi upadła Hostia. Woda, do której Ją włożono, zabarwiła się na czerwono, a struktura Hostii zmieniła się, dlatego poddano ją badaniom w instytucie medycznym. Okazało się, że jest to fragment ludzkiego mięśnia sercowego człowieka umierającego. Jakby Pan Jezus chciał nam przypomnieć, że On jest, a Jego Serce kocha... Metropolita białostocki abp Edward Ozorowski wprowadził relikwiarz z Ciałem i Krwią Pana Jezusa do specjalnej kaplicy.

Serce Jezusa przebite na krzyżu, jest wielkim znakiem Bożej miłości. Musimy sobie dobrze uświadomić, że Bóg nas kocha. W roku ubiegłym przeżywaliśmy Międzynarodowy Kongres Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Przez swoje objawienie s. Faustynie Pan Jezus chce także nam powiedzieć, jak bardzo nas kocha. Miłosierdzie Boże to jeszcze więcej niż miłość, to miłość potwierdzona aktem przebaczenia. To wielki dar Boga dla człowieka.

I zauważmy, jak krzyżuje się sytuacja: z jednej strony jest św. s. Faustyna i Kościół, który modli się do Boga, a z drugiej — jest szatan, który pokazuje swoją siłę, atakując Kościół, zamierzając się na krzyż, a na nim na samego Jezusa. Co zatem robić? To pytanie krzyczy do biskupów polskich, do wszystkich kapłanów Chrystusowego Kościoła, ale także do nas wszystkich i obliguje do konkretnych działań, do wyzbycia się letniości, gdy chodzi o wiarę, i opowiedzenia się za Bogiem poprzez konkretne czyny. Musimy być prawdziwi, musimy być samokrytyczni. Także my, osoby duchowne, musimy gorliwiej wypełniać swoje obowiązki. To również zadanie dla każdej katolickiej rodziny. Trzeba wiele rzeczy, jak rolnik, na nowo „przeorać”, układając od nowa, żeby powstała nowa jakość. Oczywiście, trzeba zacząć od modlitwy i wspierać się nią cały czas. Przy gorliwej modlitwie do Boga Miłosiernego i nieogarnionej łaskawości Bożego Serca możemy przeorganizować swoje życie tak, aby było życiem w bliskości Boga i w Jego światłach.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama