O znaczeniu pielgrzymowania do Fatimy, o pogodnym usposobieniu s. Łucji oraz o coraz większej fascynacji objawieniami Matki Bożej Różańcowej
O znaczeniu pielgrzymowania do Fatimy, o pogodnym usposobieniu s. Łucji oraz o coraz większej fascynacji objawieniami Matki Bożej Różańcowej z Jolantą Potempą – dyrektorem Duszpasterstwa Pielgrzymkowego w Katowicach – rozmawia ks. Marek Łuczak
KS. MAREK ŁUCZAK: – Co w Fatimie robi największe wrażenie na pielgrzymach?
JOLANTA POTEMPA: – Zdecydowanie Cova da Iria – Dolina Pokoju. Podobnie jak w 1917 r., tak i dzisiaj gromadzą się tam ludzie szukający osobistego spotkania z Maryją. Można ich tam zastać z różańcami w ręku. Mogłoby się wydawać, że miejsce to jest dzisiaj tylko pamiątką cudów sprzed lat, ale okazuje się, że także dzisiaj dzieją się tam rzeczy niesamowite, które odnotowywane są jako wydarzenia cudowne.
– Rozumiem, że to w tym miejscu dzieci fatimskie spotkały Matkę Bożą...
– Cova da Iria jest miejscem objawień, które powtarzały się od maja do października 1917 r., oprócz sierpnia.
– To miejsce znane jest także z cudu Słońca...
– Miał on miejsce w październiku. Już wcześniej Matka Boża zapowiadała, że jeśli dzieci w poszczególne dni będą się gromadziły w wyznaczonym wcześniej miejscu i czasie, to w październiku staną się świadkami cudu. Informacja o objawieniach była już wtedy dość rozpowszechniona w lokalnym środowisku, pisały o tym media, które najczęściej jednak kwestionowały wiarygodność wizjonerów. Kiedy więc w dolinie 13 października zebrało się kilkadziesiąt tysięcy ludzi, by być świadkami wyjątkowego wydarzenia, Słońce wirowało na niebie przez ok. 10 min. Wtedy też, w październiku, Matka Boża potwierdziła, że jest Matką Bożą Różańcową. Wizjonerom ukazał się też św. Józef z Dzieciątkiem, a więc cała Święta Rodzina.
– Wróćmy na moment do sierpnia. Skąd przerwa w objawieniach?
– Po trzech miesiącach od pierwszego objawienia wokół dzieci zrobiło się duże zamieszanie. W konsekwencji rozgłosu dzieci zostały wtrącone do aresztu i tam były przesłuchiwane. Kiedy tylko wyszły z aresztu, objawienia znów stały się ich udziałem. Matka Boża przy następnej okazji przypomniała to, co mówiła w lipcu. W Jej przesłaniu ponownie pojawiła się m.in. wizja piekła. Maryja przypomniała, że mamy czynić pokutę i modlić się za grzeszników. To objawienie miało miejsce 19 sierpnia w drodze do Cova da Iria, w Valinhos, gdzie po dziś dzień jest kaplica upamiętniająca tamto wydarzenie.
– Niektórzy mówią, że do wiary w autentyczność Fatimy najbardziej przekonują oczy dzieci fatimskich...
– Mamy przecież do czynienia z Łucją, która miała 10 lat, a także z 9-letnim Franciszkiem oraz Hiacyntą, która miała zaledwie 6 lat. Dzieci były wtedy jeszcze małe, nie potrafiły nawet czytać. Gdy zobaczyły wizję piekła, były przestraszone. Poza tym te dzieci były przesłuchiwane, być może też wyśmiewane przez swoich rówieśników.
– Podobno nawet gdy Łucja szła do zakonu, mama nie wierzyła jej do końca...
– Mama Łucji była bardzo surową kobietą. Powstał nawet film fabularny przedstawiający życie Łucji. Jest w nim scena pożegnania. Mama mówi wówczas do swej córki: „Jeżeli mówisz prawdę, to niech Ci Bóg wynagrodzi, ale jeżeli kłamiesz, obyś poniosła karę”. Faktem jest, że obydwie kobiety były połączone więzią. Kiedy matka Łucji zachorowała, zakonnica udała się do Cova da Iria, by prosić o zdrowie dla chorej. Modlitwa okazała się skuteczna. Warto dodać, że Łucja nie tylko się modliła, ale też na kolanach przeszła w dolinie niemały odcinek drogi, aż do miejsca objawień. Dziś jest to kamienna droga, biegnąca przez plac fatimski. Ten zwyczaj jest wciąż kultywowany przez pielgrzymów.
– Miała Pani okazję spotkać s. Łucję?
– Przez godzinę rozmawiałam z s. Łucją w karmelu. Zaprzyjaźnieni członkowie rodziny królewskiej zabrali mnie na spotkanie, podczas którego pojawiały się polskie wątki. Siostra pytała o nasz kraj i bardzo często powtarzała, że ma wielki szacunek do Jana Pawła II. Mimo swych lat była też wyjątkowo pogodna i skora do żartów.
– Czy żyją jeszcze członkowie rodzin dzieci fatimskich?
– Żyje jeszcze siostrzenica s. Łucji – Maria dos Anjos. Ma prawie sto lat. Siedzi obok domu rodzinnego Łucji, gdzie są ogród i studnia anioła. Nie wyróżnia się spośród portugalskich kobiet – ubrana na czarno, z różańcem w ręku. Za każdym razem gdy wracam, ludzie pytają mnie, czy jeszcze żyje. A ona nie tylko żyje, ale też ma doskonałą kondycję. Kiedyś poprosiłam ją o modlitwę w osobistej sprawie. Na pewno się modliła, bo finał sprawy okazał się dobry, ale też następnym razem, kiedy się spotkałyśmy, nie omieszkała zapytać o tę sprawę, więc ma doskonałą pamięć i empatię. Zawsze powtarza: „Maryja wie, czego nam potrzeba. Tylko musimy wierzyć i nie zapominać o Różańcu”.
opr. ac/ac