"Kler" to paszkwil, zohydzający księży i Kościół. Jak powinniśmy się zachować wobec tak bezpardonowej nagonki?
Podczas gali finałowej 43. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni ogłoszono, że nagrodę publiczności otrzymał film „Kler” Wojciecha Smarzowskiego. Reklamowa machina osiągnęła swój cel. A czy ta filmowa publiczność z Gdyni, która nagrodziła film brutalnie uderzający w ludzi Kościoła, a więc również w nas, zna absurdalne poglądy jego reżysera?
Smarzowski uważa, że „prześcigamy się w stawianiu coraz wyższych krzyży” oraz że w jego otoczeniu za dużo jest Kościoła i za dużo Mszy św. Jako reżyser pozwala sobie więc przekraczać wszelkie granice: w jego filmie profanuje się Eucharystię, drwi i szydzi ze spowiedzi i w ogóle zohydza Kościół, co pokazuje już zwiastun tej filmowej produkcji. To mi wystarczy, aby podjąć decyzję, że tego filmu oglądać nie będę. Po prostu sumienie mi nie pozwala — traktuję to w kategoriach grzechu. I innych do bojkotu „Kleru” namawiam. Zadaję sobie pytanie, co się stało z ludźmi, którzy ten obraz demonizujący duchownych akceptują i nagradzają. „Kler” wyraźnie wpada w nurt trwającej nagonki na Kościół. Można to traktować jako drogę do zniszczenia Kościoła, tak jak to uczyniono w katolickiej do niedawna Irlandii. Nie trzeba daleko szukać, aby zrozumieć, co się dzieje. Pamiętamy przecież, jak niedawno uderzono w Kościół lustracją. A ostatecznie tylko Kościół zbadał to zjawisko w odniesieniu do osób duchownych i wyniki kwerendy podał do publicznej wiadomości. Nie uczyniła tego żadna inna grupa zawodowa — ani środowisko sędziowskie, ani dziennikarskie, które wtedy tak się domagało, by lustrować kapłanów.
Kocham nasz Kościół i nie zgadzam się na jego szkalowanie jako instytucji i szarganie stanu kapłańskiego. Nie można pojedynczych przypadków rozciągać na całą instytucję zbawczą, którą jest Kościół. Mówi się o pedofilii w Kościele, a nie słychać o pedofilii w odniesieniu do innych stanów czy grup zawodowych. Z pewnością chcielibyśmy znać skalę tego zjawiska w Polsce. W „Niedzieli” podajemy liczby za raportem Ministerstwa Sprawiedliwości. Okazuje się, że wśród skazanych za pedofilię udział osób duchownych wyraża się nie w procentach, lecz w promilach. We Włoszech natomiast wykazano, że aż 97 proc. zgłoszeń molestowania przez księży jest fałszywych. Trzeba zauważyć, że w tym wszystkim chodzi o pokazanie Kościoła jako instytucji przestępczej, a nie o uzdrowienie społeczeństwa z pedofilii. Wyraźnie widać powtórkę z lustracji.
Proszę wszystkich rozsądnych ludzi — weźmy te sprawy w swoje ręce i stańmy zdecydowanie po stronie kapłanów. To przecież mężczyźni, którzy całe swoje życie oddają Bogu i ludziom, do których zostali posłani. To oni jako szafarze sakramentów sprowadzają nam Boga na ziemię. Pomagajmy im ustawiać drabinę do nieba. Doceniajmy dar kapłanów, którzy są wśród nas. Wielki zachwyt kapłaństwem wyraził św. Jan Maria Vianney: „Och, jakże kapłan jest wielki! (...). Gdyby pojął siebie, umarłby (...). Bóg jest mu posłuszny: wypowiada dwa słowa, a na jego głos nasz Pan zstępuje z nieba i uobecnia się w małej hostii”. Kapłan przez swoją posługę pośredniczy między Bogiem a człowiekiem. Módlmy się więc za kapłanów i dobrze o nich mówmy, ochraniajmy ich w miejscach publicznych i dziękujmy za to, że są dla nas, że przyjęli samotność, abyśmy my nie byli samotni, ale ogarnięci Bożą miłością. I módlmy się o świętych kapłanów, bo oni będą tacy, jakich sobie wymodlimy.
Lidia Dudkiewicz, Redaktor Naczelna „Niedzieli”
opr. mg/mg