Bez sloganu

Uważam, że jeśli jest jakaś nowa droga, żeby dotrzeć do człowieka z Ewangelią, to trzeba ją wykorzystać.

Z o. Leonardem Bieleckim, współzałożycielem programu „Bez sloganu” – internetowych kazań oraz książki pod takim samym tytułem, rozmawia Hanna Puchalska

Skąd pomysł na „Bez sloganu”?

- Jako franciszkanie mamy swoją stronę internetową www.franciszkanie.net i pewnego dnia stwierdziliśmy razem z ojcem Jakubem, że dobrze byłoby ją ożywić, uczynić bardziej atrakcyjną. Biorąc pod uwagę, że na miejscu jest dwóch młodych braci, uznaliśmy, że warto spróbować, pomimo że pomysł wydawał się na początku dość szalony. Zawsze marzyłem, żeby prowadzić jakieś radio internetowe, choć w przypadku „Bez sloganu” miałem na myśli wideo, natomiast ojciec Jakub bardziej myślał o plikach muzycznych zamieszczanych na stronie. W końcu się dogadaliśmy i powstały spontaniczne filmy wideo o zróżnicowanej tematyce. Chcieliśmy pokazać, że to, czym żyjemy, jest naturalne i że można żyć wartościami katolickimi, nadal pozostając sobą, wesołym i radosnym człowiekiem.

Skąd wzięła się nazwa?

- Na początku długo myśleliśmy, jak nazwać naszą audycję. Było wiele różnych propozycji, ale tak naprawdę nie mogliśmy się zdecydować. Aż w końcu zapytałem ojca Jakuba, o czym właściwie chcemy mówić, co przekazać. Odpowiedział, że przecież chcemy odpowiadać na pytania prosto, bez sloganu. Ponieważ spodobało nam się to określenie, tak już zostało.

Do kogo skierowane jest „Bez sloganu”?

- Tak naprawdę nie mamy grupy docelowej, jeśli chodzi o wiek. Nie można skupiać się tylko na wieku słuchaczy, ważniejsze są ich potrzeby, które często dotyczą wszystkich, bez względu na liczbę przeżytych lat. Jednak sama forma i umieszczenie programu na stronie internetowej sprawia, że „Bez sloganu” słuchają głównie osoby młode. Na początku byliśmy zdumieni, gdyż sporo e-maili i komentarzy otrzymywaliśmy również od osób dorosłych: czterdziesto-, pięćdziesięcioletnich. Wbrew naszym pierwotnym założeniom okazało się, że zainteresowani są nie tylko studenci i osoby młode. Miłym zaskoczeniem jest fakt, że nasz przekaz trafia do większej grupy ludzi. Określając naszych odbiorców, stwierdzam, że są to po prostu osoby, które żyją Chrystusem.

Jaki rodzaj przekazu najbardziej trafia do młodych ludzi?

- Trudno powiedzieć, jaki przekaz trafia do młodych najbardziej. Jednak patrząc na komentarze i odpowiedzi, młodzi chcą przede wszystkim, aby mówiono do nich wprost, nie owijając w bawełnę. Nie boją się trudnych tematów i pragną żeby ktoś udzielił im na nie wyczerpującej odpowiedzi. Tematy ważne i trudne wymagają rozmowy i większość młodych zdaje sobie z tego sprawę. W prezentowaniu odpowiedzi oczekują od nas konkretnych argumentów i przykładów. Często domagają się przykładów z Pisma Świętego na potwierdzenie naszych słów. Cieszy nas, że Pismo Święte jest ciągle ważnym autorytetem dla młodych.

Czy młodzi szukają odpowiedzi na trudne pytania?

- Tak, uważam, że każdy szuka odpowiedzi na nurtujące go pytania. Trudne pytania są często fundamentalnymi, podstawowymi pytaniami, więc trudno się dziwić, że internauci często zadają pytania katechizmowe. Część problemów i pytań powstaje, gdy nauka Kościoła zderza się z rzeczywistością. Nie jest łatwo płynąć pod prąd i zachowywać się inaczej niż większość młodych. Jednak jest to możliwe - wystarczy czasem wskazać właściwą drogę. Nieraz młodzi potrzebują pomocy, rady, która pomoże im znaleźć swoje powołanie, zrealizować Słowo Boże i uporządkować swoje życie.

W jaki sposób wybierane są pytania?

- Przede wszystkim pytania przychodzą do nas drogą elektroniczną. Ciągle jesteśmy zasypywani nowymi zagadnieniami. Jeśli prośba o jakieś pytanie powtarza się wiele razy, wtedy zazwyczaj decydujemy się, żeby poruszyć ten temat. Pojawiające się wielokrotnie pytanie jest znakiem, że ta kwestia nurtuje naszych słuchaczy i jest dla nich ważna. Trudnością, z jaką się spotykamy, jest czas, gdyż formuła programu nie pozwala, aby na wszystkie pytania udzielić odpowiedzi w ciągu jednej audycji. Dlatego czasami musimy wrócić do zagadnienia jeszcze raz. Innym razem problemy przez nas poruszane wynikają z zagadnień przeżywanego okresu liturgicznego. Na przykład gdy zbliża się uroczystość Wszystkich Świętych, warto poruszyć tematykę Halloween. Staramy się rozwiać chociażby podstawowe wątpliwości nurtujące młodych ludzi.

Jak zachęcić ludzi do wybierania trudnej, ale właściwej, moralnej drogi życia?

- Dobrze jest pokazać mądrość Kościoła i naszej wiary. Czasami niepewność człowieka wobec własnego postępowania bierze się z niezrozumienia podstaw nauki Kościoła. Nieraz wystarczy ukazać, że zalecenia Kościoła nie wzięły się znikąd, ale zostały utworzone zgodnie z wolą Boga. Należy wytłumaczyć, że przykazania Boże nie powstały, aby człowieka stłamsić, ale po to, żeby mógł się realizować. Gdy pokażemy bóstwo Jezusa, ludzie sami zrozumieją, dlaczego warto iść Jego drogą. Jezus sam będzie pociągał ludzi do siebie.

Czy już widać efekty audycji?

- Tak, wielu ludzi dziękuje za ten program, cieszy się, że za jego pomocą zrozumieli pewne kwestie, ich wątpliwości zostały rozwiane. Jest to bardzo miłe, gdy widzi się efekty swojej pracy duszpasterskiej. Zawsze, gdy zastanawiamy się z ojcem Franciszkiem, czy prowadzić następne programy, przychodzą e-maile, które utwierdzają nas w przekonaniu, że ciągle są kolejne trudne kwestie, na podjęcie których czekają młodzi. Bardzo miłe, a jednocześnie zaskakujące jest to, że piszą do nas słuchacze, którzy obejrzeli wszystkie nasze odcinki w jednym ciągu. Ja sam chyba nie byłbym w stanie zobaczyć wszystkich programów naraz.

Jakie są plany na przyszłość, gdy idzie o program?

- Właśnie została wydana książka „Bez sloganu”, która jest przełożeniem na papier naszych audycji internetowych. Wydawnictw Esprit SC samo się do nas zgłosiło z propozycją wydania naszych audycji i stwierdziliśmy, że można by wyjść temu naprzeciw. Z Bożą pomocą udało się i dzisiaj już możemy nie tylko wysłuchać, ale i „przeczytać” nasze audycje. Innym pomysłem jest wydanie naszego programu w wersji multimedialnej, na płycie. Jest to już trudniejszy cel do zrealizowania, gdyż trzeba by technologicznie ulepszyć nasze nagrania. Jest to na razie faza wstępna, ale myślę, że jeśli znajdą się na to fundusze, to uda nam się zrealizować ten plan. Nasze początkowe zamiary były bardzo skromne. Jednak dzięki zainteresowaniu naszych słuchaczy, którym chciałbym bardzo podziękować, to dzieło jest kontynuowane od ponad roku. Uważam, że jeśli jest jakaś nowa droga, żeby dotrzeć do człowieka z Ewangelią, to trzeba ją wykorzystać. Jestem przekonany, że wraz z tą formą ewangelizacji idzie Boże błogosławieństwo.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama