Chciała, żebym ją uwolnił od złego ducha, który ją prześladuje. Umówiłem się z nią na spotkanie, potem na następne i długo, cierpliwie słuchałem jej historii.
PROMIC - Wydawnictwo Księży Marianów MIC
Warszawa
maj 2010
ISBN 978-83-7502-198-1
Format książki: 125 x 196 mm
Spis treści |
---|
Wstęp |
ROZDZIAŁ I. Egzorcysta... Po co? |
ROZDZIAŁ II. Czary i magia |
ROZDZIAŁ III. Duchu, czy jesteś tu? |
ROZDZIAŁ IV. Idź precz, szatanie! |
ROZDZIAŁ V. Zawarłem pakt z diabłem |
Zakończenie |
fragment książki
KIEDY W 1997 ROKU zostałem mianowany egzorcystą w diecezji liońskiej, powiedziałem o tym mojemu przyjacielowi lekarzowi. „Nie jesteśmy przecież w średniowieczu!” – wykrzyknął, wyrażając tym tak dziś powszechny przejaw niezrozumienia problemu, jak i sprzeciw wobec niego. Być egzorcystą pod koniec XX wieku? Zakładać istnienie diabła, pomimo postępu nauk humanistycznych i teologii? Ironiczne uśmiechy lub sceptyczne stwierdzenia wielu moich kolegów księży, gdy mówię o tej tak szczególnej misji, często zdradzają to samo zdumienie mojego lekarza.
Osobiście uważam, że posługa egzorcysty jest jak najbardziej na czasie. Jest potrzebna, uzasadniona i aktualna nie tylko dlatego, że otrzymałem ją od Kościoła katolickiego za pośrednictwem arcybiskupa Lyonu. W rzeczywistości jest coraz więcej egzorcystów i mają coraz więcej pracy. Gdyby nie byli potrzebni, z pewnością bardzo szybko by zniknęli.
W latach 70. we Francji pracowało około dwudziestu księży egzorcystów. Dziś jest ich stu dwudziestu, dwóch lub więcej w diecezji. (Diecezja we Francji obejmuje zazwyczaj teren odpowiadający departamentowi). Większość egzorcystów dobiera sobie grupę osób świeckich bądź zakonników, pomagających przyjmować tych, których nazywamy penitentami 1. Ja sam, przez dziewięć lat, od 1997 do 2006, przyjąłem na indywidualnych spotkaniach dwa tysiące różnych osób, spośród których około 30% przychodziło po raz drugi i często kolejny raz. Od października 2006 r. przestałem oficjalnie być egzorcystą diecezjalnym, mój mandat wygasł, ale wciąż przyjmuję tych, którzy proszą mnie o spotkanie, a zwłaszcza dawnych penitentów.
W obliczu wzrostu tego typu potrzeb rodzą się pytania: Kim są ci ludzie? Dlaczego przychodzą? Czego szukają? Co możemy im dać? I przede wszystkim, kim jest egzorcysta? (…)
SPOTYKAJĄ SIĘ ZE MNĄ młodzi i starzy, mężczyźni i kobiety, wierzący i niewierzący; sytuacja osobista i zawodowa każdego z nich jest bardzo różna. Zetknąłem się przy tej okazji z szefami firm i z bezrobotnymi, z mieszkańcami miast i wsi, z adwokatami i ludźmi w trakcie procesów sądowych, z inżynierami i robotnikami, naukowcami i studentami, z małżonkami i rozwiedzionymi, pozostającymi w stanie wolnym, z katolikami i protestantami, z muzułmanami i Żydami, z osobami gorliwymi i takimi, które nie mają żadnego religijnego odniesienia. Większość z nich jest daleko od Kościoła jako instytucji i nie ma żadnego kontaktu z parafiami czy księżmi. Można powiedzieć, że tworzą niemal kompletny, eklektyczny przekrój społeczeństwa, z przewagą jednakże imigrantów czy cudzoziemców, zwłaszcza Afrykanów.
Dlaczego przychodzą? Ich motywacje bywają różne. Ja zauważyłem trzy główne kategorie osób, które zgłaszały się do mnie na konsultację.
Pierwszą stanowią ci, którzy określają siebie jako ofiary czarów albo czarnej magii. Zwykle źle im się powodzi, przechodzą przez niezliczone, nieoczekiwane, niezrozumiałe i niesprawiedliwe doświadczenia. Są przekonani, że „rzucono na nich urok, że są zaczarowani, zauroczeni”. Przychodzą, by się uwolnić. To osoby bardzo nieszczęśliwe, często przygnębione i u kresu sił.
Do drugiej zaliczyłem tych, którzy uważają się za ofiary duchów i niewidzialnych istot, takich jak duchy zmarłych członków rodziny. Sądzą, że nawiedzają one ich samych albo ich bliskie otoczenie, wywołując zjawiska paranormalne, o których powiem nieco później. Często takie osoby proszą o egzorcyzm albo o poświęcenie mieszkania, domu czy miejsca pracy.
Do trzeciej zaklasyfikowałem tych, którzy uważają, albo ich otoczenie tak sądzi, że są pod wpływem złego ducha. To najmniej liczna kategoria, ale wcale nie mniej zdeterminowana. Tu zdarzają się najtrudniejsze przypadki, wymagające głębokiego rozeznania, cierpliwości i modlitwy. Jeszcze do tego wrócę. (…)
Moje spostrzeżenia i wnioski, do jakich doszedłem na przestrzeni tych lat, kiedy byłem egzorcystą i którymi chcę się teraz podzielić, zilustruję przykładami konkretnych przypadków. Byłem ich świadkiem i w pewnym sensie uczestnikiem. Ze względu na tajemnicę, do której jestem zobowiązany, zmieniłem imiona osób i nie wymieniam żadnych nazwisk. Oczywiście nie zamierzam tu nikogo pouczać ani też nie chcę w żaden sposób narzucać własnego punktu widzenia. Nie próbuję też opisać problemu w sposób wyczerpujący czy udowodnić jakąś tezę albo prowadzić wykład. Po prostu daję świadectwo, skromne i szczere. Świadectwo chrześcijanina, świadectwo kapłana.
Nie wydawaj na zatracenie duszy Twej synogarlicy.
Psalm 74,19
Nazywała się Matylda. Pewnego dnia przyszła do kościoła św. Bonawentury w Lyonie, gdzie spowiadałem. Była rozgorączkowana, drobna, krucha. Chciała, żebym ją uwolnił od złego ducha, który ją prześladuje. Umówiłem się z nią na spotkanie, potem na następne i długo, cierpliwie słuchałem jej historii. To właśnie ona podczas jednego z naszych pierwszych spotkań zacytowała mi, w odniesieniu do siebie, ten werset z Psalmu 74: „Nie wydawaj na zatracenie duszy Twej synogarlicy”.
40-letnia szefowa firmy, mieszkała ze swoim partnerem, z którym miała dziesięcioletnią córkę, w pięknej willi na przedmieściu. Była niepraktykującą katoliczką, ale zdarzało jej się modlić. Z ciekawości albo może chcąc pomagać innym zajęła się Reiki, wschodnią techniką relaksacji i leczenia, stworzoną przez Japończyka, która rozpowszechniła się w całej Europie. Przeszła przez pierwszy i drugi stopień i to ostatecznie poważnie ją zaburzyło. Otwieranie czakr! Nigdy nie wiadomo, co może z tego wyniknąć.
Od kilku dni była w stanie psychicznego pobudzenia i wyobrażała sobie, że jej dusza wydostawała się przez czakrę otwartą w czaszce. Często kładła rękę na głowie, by ją zatrzymać. W trakcie kolejnych spotkań widziałem, jak stan jej umysłu i psychiki pogarsza się. Bardzo jej współczułem i chciałem pomóc. Spotykałem się z nią na jej prośbę. Zatrzymuję się na tym przypadku, ponieważ moja postawa wobec tej kobiety w pewien sposób odzwierciedla to, jak postępowałem jako egzorcysta wobec zgłaszających się do mnie penitentów.
PRZYJMOWAĆ ZNACZY SŁUCHAĆ; bez ograniczeń, uważnie, z otwartym sercem, przychylnie. Ludzie tak bardzo boją się niezrozumienia, odrzucenia, wzgardy i potępienia. Chcą mówić, wypowiedzieć siebie, spuścić powietrze, to znaczy pozbyć się własnego lęku czy poczucia winy. Nie chcą, by im przerywano, lecz niekiedy krótkie, roztropne pytanie może ich naprowadzić na właściwą drogę, pomóc rozwiązać gordyjski węzeł ich problemów, powrócić do wspomnień, wypowiedzieć prawdę ukrytą za drżeniem głosu, za łzami czy w pozornie błahym drobiazgu.
Trzeba wiele czasu, nim to, co istotne, będzie mogło wypłynąć: jakaś brutalna prawda o dzieciństwie i doświadczanych niedostatkach, o wyrzutach sumienia, buncie, lęku przed życiem, rozpaczy. Nieszczęście odsłania się po długich wahaniach, niekiedy wyłania się z potoku słów, a wtedy pozostawia nas w milczeniu, poruszonych i złączonych braterskim porozumieniem. Wiele odwiedzających mnie osób nigdy nie rozmawiało w ten sposób z księdzem, więc tym bardziej przychodzą z lękiem, bezbronni albo zaintrygowani, niekiedy sceptyczni. Lecz jeśli przychodzą spotkać się z egzorcystą, to znaczy, że czegoś oczekują. Jakość przyjęcia i wysłuchania jest dla nich pierwszą odpowiedzią. Tak właśnie starałem się postępować z Matyldą, choć wielokrotnie miałem świadomość, że jej szaleństwo bierze górę.
DO WŁAŚCIWEJ OCENY spraw prowadzi głębokie zastanowienie się nad tym, co się usłyszało, i głębokie rozeznanie. Udzielić rady można dopiero wtedy, gdy się już wszystko wyjaśniło, oddzieliło fałsz od prawdy, gdy obraz sytuacji jest najpełniejszy. Zderzam się na przykład ze zniekształconymi wyobrażeniami Boga, i jest to zjawisko bardzo rozpowszechnione w naszym świecie małej wiary: Bóg wymierzający sprawiedliwość, Bóg karzący, który wyrównuje rachunki z ludzkością, który przeklina, odwraca się od swoich dzieci. Ileż razy słuchałem, zaskoczony, takich pełnych rozczarowania słów: „Jestem przeklęty! Co ja takiego Bogu zrobiłem? Nie zasłużyłem na to, to jakaś straszna pokuta!”. (…)
(…)
Pierwsze pytanie: czy diabeł istnieje?
ZDAJĘ SOBIE SPRAWĘ, że to pytanie wzbudza dziś wiele kontrowersji. Naukowcy odrzucają istnienie diabła. Według nich, jak i wielu nowocześnie myślących umysłów, nie należy szukać początków zła w jakiejś istocie zewnętrznej względem ludzkiej rzeczywistości. Wszystko jest konsekwencją wyłącznie ludzkiej wolności. Nawet ludzie wierzący, związani z Kościołem, podzielają tego typu opinie, odżegnując się od całej religijnej tradycji, według której upadłe anioły stały się złymi duchami i robią wszystko, by odciągać ludzi od wiary w Boga. Egzorcyzm i wszelkie odniesienia do szatana w liturgii i obrzędach chrztu wydają się im czymś przestarzałym i bezużytecznym. Ostatecznie w odpowiedzi na takie postawy, szatan, diabeł, demony 2 stają się coraz bardziej nieobecni w katechezie oraz we współczesnym przepowiadaniu!
Nie podzielam tej opinii, i mówię to otwarcie, nawet jeśli miałbym uchodzić za zacofanego konserwatystę! Zawsze zgadzałem się ze stanowiskiem Kościoła, który od wieków potwierdzał istnienie złych duchów, Bożych stworzeń, zbuntowanych przeciwko Bogu i zdolnych wpływać na człowieka. Możemy tu odwołać się choćby do tekstów soborowych. I tak synod w Bradze (563 r.) potępił tych, którzy nie uznają, że diabeł jest upadłym aniołem; sobór w Trydencie (XVI w.) przypomniał, że demon doprowadził człowieka do grzechu, a Sobór Watykański II w Konstytucji duszpasterskiej Gaudium et spes stwierdza:
Człowiek stworzony przez Boga w sprawiedliwości, za podszeptem Złego od początku dziejów nadużył jednak swej wolności, powstając przeciwko Bogu i pragnąc osiągnąć cel swojego życia poza Bogiem: «Choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu [...], lecz zaćmione zostało bezrozumne ich serce [...] i stworzeniu służyli, zamiast służyć Stwórcy» (por. Rz 1,21-25). To, co jest nam znane poprzez Boskie Objawienie, zgadza się także z ludzkim doświadczeniem. Człowiek bowiem, badając swoje serce, stwierdza, że jest skłonny również do złego i że jest pogrążony w rozlicznych nieprawościach, które nie mogą pochodzić od jego dobrego Stwórcy 3.
Paweł VI podał nawet definicję diabła. Jest to „istota wroga i mroczna, byt żywy i duchowy, skażony i deprawujący” 4.
Muszę przyznać, że moje wieloletnie doświadczenie egzorcysty całkowicie potwierdza tę wiarę Kościoła. Często zadawałem sobie pytania, mając pewne wątpliwości co do istnienia istot nieczystych; wahałem się i wciąż się waham co do tego, kim są i co robią. Jednakże nigdy nie miałem stuprocentowej pewności czy niezbitego dowodu na to, że nie istnieją. Moje osobiste przekonanie, oprócz tego, że wynika z woli uznania stanowiska Kościoła w tej kwestii, zasadza się na dwóch filarach: jest to Pismo Święte oraz rzeczywistość zła istniejącego na świecie i jego rozmiar.
(…)
Drugie pytanie:
czy diabeł może oddziaływać na człowieka?
KOŚCIÓŁ ZAWSZE TAK SĄDZIŁ. Diabeł jako istota duchowa, wyposażona w świadomość, zamknięta w złu, odznacza się deprawującym działaniem na ludzkie istoty żyjące w świecie. Jest to działanie tajemnicze, które przybiera różne postaci: kuszenie, wpływ, niepokojenie, a nawet opętanie. Któż nie zna kuszenia? Sam Chrystus doświadczył jego ataków, a Paweł wyznaje: „Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię właśnie zło, którego nie chcę” (Rz 7,19).
Ludzka wola, nawet zwrócona ku dobru, jest niekiedy atakowana siłami, myślami, które zdają się przychodzić z zewnątrz i prowadzą do zła, do nienawiści, zazdrości, kłamstwa, nieczystości, egoizmu, pychy. Życie duchowe, dobrze to wiemy, jest walką ze skłonnościami, instynktami, nawykami, które wprowadzają nas w grzech. Czy możemy widzieć tu działanie tego, którego Paweł nazywa „kusicielem” (por. 1 Tes 3,5)? Tradycja Kościoła, życie świętych i kontakty z osobami dręczonymi, które są doświadczeniem każdego egzorcysty, jak i każdego kapłana, potwierdzają to działanie.
Światłem dla mnie był w tej kwestii fragment ewangelicznej przypowieści o siewcy (por. Łk 8,4-15):
Siewca wyszedł siać swoje ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki podniebne wydziobały je” (Łk 8,5). W wyjaśnieniu tej przypowieści Jezus tak mówi o tym zdaniu: „Tymi zaś na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni (Łk 8,12).
Diabeł, według Jezusa, sprzeciwia się słowu Bożemu, działa w sercu człowieka, by odwrócił się on od słowa, by nie doszedł do wiary, nie przylgnął do nauczania i osoby Chrystusa. Czy można znaleźć mocniejsze potwierdzenie na działanie sił nieczystych na ludzką naturę?
Z całą pewnością nie należy wszędzie doszukiwać się diabła. Niektóre osoby, przychodzące do mnie, nawet w najmniejszej przeciwności, najdrobniejszym zdarzeniu, w najmniejszym wykwicie bezwstydnej myśli dopatrują się działania złego ducha! Podobnie niektórzy egzorcyści, szczególnie ci nazywani przez dziennikarzy „diabolizującymi”, również mogą przesadzić, gdy zbyt łatwo przypisują diabelskiemu opętaniu przejawy, które należy raczej zaliczyć do histerii. Kazać komuś wierzyć, bez wystarczającego rozeznania i ostrożności, że jest opętany i potrzebuje egzorcyzmu, to pozbawiać go możliwości podjęcia odpowiedzialności za samego siebie!
Ahmed jest młodym, 23-letnim muzułmaninem, dobrze zbudowanym. Stwierdza od razu: „Jest we mnie zły duch. Nie znalazłem wśród moich braci muzułmanów nikogo, kto mógłby mnie uwolnić. Więc, nakłoniony przez siostrę i przyjaciela, przychodzę do katolickiego egzorcysty: Proszę mnie uwolnić! Potem opowiedział mi o swoim przypadku. Od pięciu lat źle się czuje; mało śpi, przestał pracować, nie uprawia już sportu. Wieczorami coś go pcha, wbrew jego woli, do wychodzenia z domu rodziców, gdzie mieszka, i wałęsania się po różnych brudnych miejscach: po wysypiskach, dzikich brzegach rzeki... Stracił przyjaciół, izoluje się i sądzi, że wszyscy mają mu coś za złe. Zachowuje się agresywnie i nie potrafi się pohamować. Słuchając go, modlę się za niego. Potem daję mu wskazówki. Jestem jednak prawie pewien, że zdradza oznaki schizofrenii i że wymaga leczenia.
Dwa miesiące później znowu przychodzi do mnie w towarzystwie swojej dziewczyny, która jest Francuzką i katoliczką. Rozmawiam najpierw z Ahmedem, który mi mówi, że czuje się trochę lepiej, że wrócił do sportu, jeździ na rowerze, spotyka się z kolegami, ale ciągle ma, szczególnie w nocy, napady agresywnych zachowań albo usztywnienia ciała podobne do stanu kataleptycznego. Potem rozmawiam z jego dziewczyną, która potwierdza to, co powiedział: „Któregoś wieczoru wyszliśmy razem. W pewnym momencie uciekł mi, podbiegł do ściany jakiegoś domu, kucnął i zaczął kwiczeć jak wieprz! Bardzo się bałam”. Powiedziałem jej, że Ahmed jest psychicznie chory i byłoby najlepiej, gdyby bezzwłocznie udał się do psychiatry. „Jeżeli jest chory – stwierdziła – a nie jest opętany przez złego ducha, to ksiądz nie może mu pomóc. Jest to pewnie poważna choroba, wymagająca długiego leczenia, więc nie mogę w takim razie go poślubić!”. Ahmed przyczynę swojego nienormalnego zachowania przypisał jakiejś zewnętrznej istocie (złemu duchowi albo demonowi), zamiast przyjrzeć się sobie. Świadczy to o jego nieodpowiedzialności. Jeśli odprawiłbym egzorcyzm, czego się spodziewał, wówczas wpisałbym się w jego sposób myślenia, utwierdzając go w tym, że nie musi się leczyć, by poprawić swój stan zdrowia.
W niektórych sytuacjach przedwczesna i nierozważna decyzja o zastosowaniu egzorcyzmu może wywołać u nieświadomej osoby niebezpieczną traumę. Mogło to mieć miejsce w przypadku, który przytaczam poniżej, gdybym się wcześniej nie domyślił prawdziwych powodów dziwnego zachowania tej młodej kobiety:
(…)
Trzecie pytanie:
czy diabeł może opętać człowieka?
JEST TO PYTANIE, które wywołuje strach, ale nie można go pominąć. Jeśli założymy, a tak jest w moim przypadku, że diabeł bądź demony, czyli jego wspólnicy, mogą kusić ludzką istotę, to czy możemy pójść dalej i przyjąć możliwość rzeczywistego opętania? Opętanie zakłada utratę ludzkiej wolności; zatem opętany to człowiek, który byłby ogołocony z własnej osobowości i poruszany, a nawet manipulowany przez kogoś innego, przez Przeciwnika, który mówiłby, działałby, a nawet myślałby zamiast niego.
Większość naukowców, zwłaszcza agnostyków, odrzuca taką perspektywę. Odrzucają ją również ludzie wierzący ze względu na znaczenie, jakie nadają w związku z wiarą osobistej wolności: człowiek jest wolny w wyborze albo odrzuceniu Boga, w czynieniu dobra lub zła, nawet jeśli wolność poddana jest pewnym uwarunkowaniom i wpływom.
Czy można zatem, nieświadomie i wbrew własnej woli, być zamkniętym w złu? Czy można być niezawinioną ofiarą szatana? Ja osobiście nigdy nie spotkałem takich przypadków opętania, w których by w sposób ewidentny i niezbity ofiara była całkowicie pozbawiona wolności. Jednakże około piętnastu razy sprawowałem egzorcyzm, w kilku przypadkach warunkowy, bo nie byłem pewien, czy mam do czynienia z prawdziwym opętaniem.
Co ciekawe, oficjalne teksty, opracowane w Rzymie i przez Konferencję Episkopatu Francji, unikają słowa „opętany”. Mówi się o „dręczeniu” albo „prześladowaniu” lub też używa się bardziej umiarkowanych terminów, jak: „wpływ”, „oddziaływanie”, „niepokojenie” sił nieczystych. Ja też wolę używać takich określeń, bo uważam, że działanie szatana w świecie jest raczej podstępne, subtelne i ukryte niż hałaśliwe i spektakularne. W tajemniczy sposób wnika ono w nasze słabości i nasz sposób rozumowania 5.
Pewne jest, na przykład, że osoba, która zajmowała się spirytyzmem, czytała książki o ezoteryzmie, używała narkotyków, żyła w rozpuście, nieustannie podsycała nienawiść i zazdrość, a więc oddała część swojego wewnętrznego terytorium siłom diabelskim, nie powinna dziwić się następstwom, które na siebie sama sprowadziła, więzom, które pętają jej uczuciowość. Diabelski wpływ zwykle dotyka wyobraźni, rozumu, serca. Nie dosięga głębokiej woli kierowanej wewnętrzną wolnością człowieka. Czy może jednak oddziaływać na ludzkie ciało, i to do tego stopnia, że taka osoba traci w sposób trwały władzę nad własnymi zachowaniami i słowami? Nie jestem tego pewien, poza oczywiście takimi wyjątkowymi przypadkami, gdy można przypuszczać, że Bóg na to pozwolił. Jednakże nikt nie może zająć miejsca Boga ani zgłębić Jego wyroków!
Tradycyjne kryteria ustalone przez Kościół, mające służyć rozpoznaniu opętania, nie są jednoznaczne i nie są uznawane przez naukę. Na ogół szuka się racjonalnych, naukowych, psychologicznych wyjaśnień wszelkich nienormalnych zachowań, takich jak przejawy nadludzkiej siły, posługiwanie się przez podmiot nieznanymi mu językami, wykazywanie się znajomością przyszłości albo rzeczy ukrytych. W moim rozeznawaniu zazwyczaj pomijam te trzy parametry; obserwuję natomiast, czy jest obecny czwarty, najważniejszy element: wstręt albo widoczna nienawiść do Boga, do Kościoła, do świętych.
50-letnia Józefina, matka rodziny, mieszkając na Madagaskarze, przeżyła wiele bolesnych doświadczeń. Uważa, że jest opętana przez złe duchy. Jest osobą wierzącą i gorliwą, choć nawróciła się późno, podjęła autentyczną drogę duchową. Od czasu do czasu spotyka się ze mną. Modlimy się razem. Dzieli się też swoimi postępami i pracą w parafii.
Jaka ogromna różnica w stosunku do naszych pierwszych spotkań, kiedy to podczas zwykłej rozmowy nagle przerywała, wpatrując się w jeden punkt na ścianie, a potem ze złym wzrokiem, z twarzą wykrzywioną grymasem, rzucała się na ziemię, machając rękami i nogami, i ochrypłym głosem obrzucała mnie wulgarnymi wyzwiskami. Gdy moja asystentka, zaniepokojona hałasem, otwierała drzwi do biura, na nią również spadał grad obelg.
Wiedziałem, że nie jest to diabelskie opętanie. Biorąc jednak pod uwagę jej chaotyczną przeszłość, uznałem, że w tych histerycznych zachowaniach może przejawiać się diabelski wpływ, i dlatego spokojnie modliłem się na głos podczas jej ataków. W końcu odzyskiwała swój zwykły głos, siadała, patrzyła na mnie pogodnie i mówiła: „To koniec! Dzięki Ci, Panie, uzdrowiłeś mnie i wyzwoliłeś!”. Teraz, gdy mnie odwiedza, nie ma już podobnych ataków, choć nie czuje się całkowicie uwolniona, jednakże ma mocną nadzieję, że tak się stanie.
Pytanie czwarte:
jak uwolnić osoby dręczone przez złego ducha?
TYM, KTÓRZY NA wpółserio, na wpółironicznie mówią mi: „Więc ksiądz wypędza diabła?”, odpowiadam: „Nie! Głoszę Jezusa Chrystusa!”. Jezus Chrystus jest pierwszy. To On jest w centrum mojej posługi, mojej wiary, mnie samego. Nie wierzę w złego ducha, w znaczeniu dawania wiary, pokładania ufności, wierności (słowa „wierność” i „wiara” mają ten sam rdzeń). Tym, którzy są zdezorientowani, nękani diabelskimi atakami, oszołomieni zamieszkującymi w nich czy w ich domach złymi duchami, próbuję przywrócić właściwy porządek rzeczy:
„Pierwszeństwo należy do Jezusa Chrystusa! Nie ma we mnie żadnej analogii z diabłem. Nie mam nad nim żadnej władzy prócz tej, jaką otrzymuję od Jezusa Chrystusa przez Kościół! Jezus Chrystus i tylko On cię uwolni, bo On jest Zbawicielem. Jeśli chcesz, będziemy się modlić o twoje uwolnienie!”.
I modlimy się. Nie oczekuję natychmiastowych, graniczących z cudem, spektakularnych efektów. Staram się jednak w osobie, która przyszła do mnie po radę, obudzić nowy zapał, a jednocześnie skłonić ją do poprawy duchowej jakości jej życia. Jeśli jest taka potrzeba, zachęcam do prawdziwego i śmiałego nawrócenia, by jej postępowanie było zgodne z wiarą, wyrażoną i umocnioną przez modlitwę. Odwołuję się w tym do dwóch fragmentów z Nowego Testamentu:
do Listu św. Pawła do Efezjan: „Przyobleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła [...]. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego” (Ef 6,11.16).
do Listu św. Jakuba, który ujawnia u człowieka skłonności szatańskie, zazdrość i kłamstwo: „Ale jeśli żywicie w sercach waszych gorzką zazdrość i skłonność do kłótni, to nie przechwalajcie się i nie kłamcie wbrew prawdzie. Nie na tym polega zstępująca z góry mądrość, ale mądrość ziemska, zmysłowa i szatańska” (Jk 3,14-15).
Jaki rodzaj modlitwy wybrać? Zwykle wybieram modlitwę o uwolnienie, która znajduje się w aneksie do Rytuału Egzorcyzmów. Osobę zainteresowaną zapraszam do odmówienia „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”, a sam dokonuję nałożenia rąk. Obrzęd uroczystego egzorcyzmu, albo egzorcyzmu wielkiego, jak już powiedziałem, stosuje się raczej rzadko. Odprawiam go po wielu spotkaniach, po głębokim namyśle i modlitwie. Unikam czynienia go publicznie i wobec licznej grupy obserwatorów. Nie chcę, by osoba potrzebująca uważała się za wyjątkowy czy unikalny przypadek i czerpała z tego powód do pychy. Jednakże proszę o pomoc członków mojej grupy, albo kogoś z rodziny, kto towarzyszy tej osobie. Nigdy nie zapraszam lekarza, nawet jeśli zdarzało mi się wcześniej zasięgać opinii medycznej.
Stary Rytuał Egzorcyzmu pochodzi z 1614 roku. Jeden jego fragment pod nazwą egzorcyzmu Leona XIII był dość często stosowany. Jednak pod koniec XX wieku Komisja do spraw Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów w Rzymie podjęła reformę Rytuału z 1614 roku dla Kościoła katolickiego. Potrzeba było dziesięciu lat konsultacji, dyskusji i kolejnych redakcji, by ostateczny tekst De exorcismis et supplicationibus quibusdam został zatwierdzony 22 listopada 1998 roku. Wersja francuska ukazała się pod koniec 2006 roku6 . I właśnie tę wersję stosuję.
Rytuał egzorcyzmu odbywa się według następującego schematu: modlitwa otwierająca, litanie, lektura psalmu i fragmentu Ewangelii, nałożenie rąk, wyznanie wiary, odmówienie „Ojcze nasz”, znak krzyża, wypowiedzenie formuły właściwego egzorcyzmu, dziękczynienie, zakończenie.
Formuły egzorcyzmu są dwojakiego rodzaju, do wyboru: formuły błagalne, skierowane do Boga w formie prośby o uwolnienie osoby; formuły rozkazujące, które nakazują szatanowi, by wyszedł z dręczonej osoby. Kiedy odprawiam egzorcyzm, używam zwykle formuły błagalnej, która dobrze pokazuje, że tylko Pan, w swej wielkiej dobroci, może uwalniać, a nie egzorcysta. Oto pierwsza formuła błagalna:
Boże, Stwórco i Obrońco ludzkości, wejrzyj na swojego sługę N. (na swoją służebnicę N.), którego (którą) stworzyłeś na swój obraz i powołujesz do udziału w swej chwale. Odwieczny wróg złośliwie go (ją) dręczy, prześladuje okrutną przemocą i napawa przerażającym lękiem. Ześlij na niego (na nią) Ducha Świętego, aby go (ją) umocnił w walce, nauczył modlić się w chwilach doświadczeń i otoczył swoją przemożną opieką.
Ojcze Święty, usłysz wołanie błagającego Cię Kościoła: nie dozwól, aby Twój syn (Twoja córka) został owładnięty (została owładnięta) przez ojca kłamstwa; nie daj, aby Twój sługa (Twoja służebnica), którego (którą) Chrystus odkupił Krwią swoją, pozostawał (pozostawała) w niewoli diabła; nie dopuść, aby świątynia Twojego Ducha była mieszkaniem ducha nieczystego.
Miłosierny Boże, wysłuchaj modlitwy Dziewicy Maryi, której Syn, umierając na Krzyżu, zmiażdżył głowę starodawnego węża i wszystkich ludzi oddał w Jej macierzyńską opiekę. Niech w tym słudze Twoim (w tej służebnicy Twojej) zajaśnieje światło prawdy, niech zagości w nim (niej) radość i pokój. Niech owładnie nim (nią) Duch świętości, a zamieszkując w jego (jej) sercu, przywróci mu (jej) wewnętrzną pogodę i czystość.
Panie, wysłuchaj błagania Michała Archanioła i wszystkich Aniołów, którzy Tobie służą. Boże niebieskich Mocy, oddal przemoc szatana. Boże prawdy i zmiłowania, rozerwij jego podstępne sidła. Boże wolności i łaski, zniwecz kajdany nieprawości. Boże, miłośniku ludzkiego zbawienia, wysłuchaj modlitw Apostołów Piotra i Pawła oraz wszystkich Świętych, którzy dzięki Twojej łasce pokonali złego ducha. Uwolnij swego sługę (swoją służebnicę) od wszelkiej wrogiej mocy i otocz przemożną opieką, aby mógł (mogła) Ci służyć w pobożności i pokoju. Niech Cię miłuje całym sercem i służy Ci dobrymi czynami. Niech Cię sławi pieśnią uwielbienia i wychwala całym życiem. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen 7.
(…)
Przypisy:
1 Penitent to termin używany przez egzorcystów na określenie osób, które proszą o spotkanie lub o konsultację. Nie możemy nazywać ich „pacjentami”, bo nie jesteśmy terapeutami, ani „klientami”, ponieważ nie mamy im nic do sprzedania.
2 Przyjmuję rozróżnienie, jakiego dokonują niektórzy specjaliści, egzegeci i teolodzy. „Diabeł” jest inną nazwą na określenie szatana. Wyrażenia „demony” używa się zwykle w liczbie mnogiej w odniesieniu do pomocników diabła albo jego armii.
3 Sobór Watykański II, Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes, 13, w: Sobór Watykański II, Konstytucje, dekrety, deklaracje, Poznań 2002, s. 534-535.
4 Paweł VI, Audiencja generalna z 15 listopada 1972 r., Watykan.
5 Co do zdrady Judasza, św. Jan mówi tak: „Wstąpił w niego szatan” (J 13,27). W którym momencie? Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy podaje mu kawałek chleba. Wcześniej wskazał zdrajcę słowami: „To ten, dla którego umoczę kawałek [chleba] i podam mu” (J 13,26). Judasz biorąc z rąk Jezusa chleb, podpisuje się pod paktem z szatanem, a swoją zdradą otwiera drzwi Przeciwnikowi.
6 Wyd. pol.: Egzorcyzmy i inne modlitwy błagalne, Katowice 2002.
7 Zob. www.kosciol.pl.
opr. aś/aś