O Radzie Rodziców
Z inicjatywy Wydziału Edukacji i Kultury Fizycznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku odbyło się w dniach 24-26 kwietnia 2002 roku III Białostockie Forum Szkół pod hasłem „Samorządność w integrującej się Europie”. Założenia i cele tego cennego przedsięwzięcia przedstawił w kwietniowym numerze „Czasu Miłosierdzia” Wiceprezydent Miasta Białegostoku, Marek Kozłowski. Podobnie jak w latach ubiegłych, jednym ze współorganizatorów Forum Szkół był Wydział Katechetyczny Kurii Metropolitalnej Białostockiej. W najbliższych numerach „Czasu Miłosierdzia” zamieszczać będziemy referaty, wygłoszone podczas III Białostockiego Forum Szkół przez przedstawicieli instytucji kościelnych.
Papież Jan Paweł II w opublikowanej w roku 1981 Adhortacji Apostolskiej o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym Familiaris consortio stwierdza w punkcie 28: „Bóg, stwarzając mężczyznę i kobietę na obraz swój i podobieństwo, wieńczy i doprowadza do doskonałości dzieło swych rąk — powołuje ich do szczególnego uczestnictwa w swej miłości, a zarazem w swojej mocy Stwórcy i Ojca poprzez ich wolną i odpowiedzialną współpracę w przekazywaniu życia ludzkiego”. Ze stwierdzenia tego jasno wynika, iż życie ludzkie (począwszy od pierwszych ludzi, stworzonych przez Boga) jest darem i owocem miłości Boga. W dalszym przekazywaniu tego daru Bóg posługuje się człowiekiem. Aby jednak dar ten nie zatracił swojej istoty, powinien on być zawsze i w każdym przypadku owocem i dopełnieniem wzajemnej miłości mężczyzny i kobiety. Miłość ta nie może być pojmowana jako jednorazowy akt, czy też przemijające albo zmieniające się uczucie. Prawdziwa miłość łącząca dwoje ludzi (mężczyznę i kobietę) to coś więcej. Jest to przemyślana i trwała decyzja. Stanowi ona fundament całego życia i warunkuje styl życia, polegający na poświęceniu siebie i swojego życia drugiemu człowiekowi.
Tak pojęta miłość jest rzeczywistością wymagającą najpierw dobrego przygotowania i rozeznania, a potem trwającego całe życie dojrzewania. Istotnym momentem tego procesu jest powierzenie swojego życia drugiej osobie, i przyjęcie daru życia tej osoby. Dokonuje się to w momencie zaślubin. Kolejnym — wspólnie podjęta i zrealizowana jako akt miłości decyzja przekazania życia. Decyzja ta wypływać powinna z przekonania, czy też raczej z potrzeby serca, mówiącej, iż miłości tej nie da się zamknąć w wąskim kręgu dwojga nawet najbardziej kochających się osób. Dalszym więc etapem rozwoju miłości (już nie tylko małżeńskiej, ale także rodzicielskiej) jest wspólna troska o życie, które się poczęło i przyszło na świat. Jeżeli rodzice rzeczywiście spojrzą na nowe życie, na życie swojego dziecka, jako na dar i owoc ich wzajemnej miłości, odczuwać będą wewnętrzną potrzebę odpowiedzialnego zatroskania o to życie, o jego bezpieczeństwo, integralny rozwój i wychowanie. Realizację zaś tej potrzeby pojmować będą jako kolejne etapy rozwoju i doskonalenia wzajemnej miłości.
Na rodzicach zatem w pierwszym rzędzie spoczywa odpowiedzialność za życie dziecka. Kościół podkreśla to w najistotniejszych (z punktu widzenia życia małżeńskiego i rodzinnego) momentach. Podczas ceremonii zaślubin, narzeczeni zanim wypowiedzą słowa przysięgi małżeńskiej, deklarują gotowość przyjęcia i odpowiedniego wychowania potomstwa. Po raz kolejny powtarzają tę deklarację prosząc o chrzest dla swojego dziecka. Jest rzeczą oczywistą, że w tych dwóch istotnych momentach Kościół zwraca uwagę przede wszystkim na kwestię wychowania dziecka w duchu chrześcijańskim. Pośrednio jednak, w deklaracji rodziców dotyczącej wychowania religijnego, zawiera się też zobowiązanie do wszechstronnej troski o życie, dla którego jest się ojcem albo matką.
Wzniosłość tego wielkiego zadania, przed jakim stają rodzice, potwierdza Sobór Watykański II w Deklaracji o wychowaniu chrzescijańskim Gravissimum educationis z roku 1965. W punkcie 3 tego dokumentu czytamy: Rodzice, ponieważ dali życie dzieciom, w najwyższym stopniu są obowiązani do wychowania potomstwa i dlatego muszą być uznani za pierwszych i głównych jego wychowawców. Podobne stwierdzenie możemy znaleźć w kolejnym dokumencie soborowym, mianowicie w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes z tego samego, 1965 roku. Punkt 48, ukazujący między innymi znaczenie sakramentu małżeństwa, zapewnia, iż dzięki niemu małżonkowie, ozdobieni godnością oraz zadaniem ojcostwa i macierzyństwa, wypełnią sumiennie obowiązki wychowania zwłaszcza religijnego, które należy przede wszystkim do nich.
Nauka Kościoła w tej kwestii jest zatem bardzo klarowna, i — co widać na podstawie dat publikacji cytowanych dokumentów — niezmienna. Odpowiedzialność za wychowanie dzieci (nie tylko religijne, ale całościowe) spoczywa przede wszystkim na rodzicach. Wypływa ona z samego faktu przekazania życia, i jest jego naturalną konsekwencją i dopełnieniem. Inne osoby, czy też instytucje świeckie i kościelne, zajmujące się wychowaniem dzieci i młodzieży, chociaż w wielu wypadkach odgrywają wielką rolę w tym procesie, powinny zawsze uznawać pierwszeństwo rodziców. Oczywiście, zdarza się, że rodzice (z różnych przyczyn) nie wypełniają swoich zadań wychowawczych, i są zastępowani przez inne osoby lub instytucje. Sytuacje takie, aczkolwiek zdarzają się — niestety — coraz częściej, powinny być uznawane za niezgodne z naturą człowieka, małżeństwa i rodziny, i (na ile to możliwe) należy im zapobiegać.
Problematykę realizacji zadań rodzicielskich omawia Papież Jan Paweł II w cytowanej już Adhortacji Familiaris consortio. Należy zwrócić uwagę zwłaszcza na punkt 36 tego dokumentu. Najpierw Ojciec Święty przytacza naukę Soboru Watykańskiego II na temat wychowawczych zadań rodziców, podkreślając w dalszej części rozważań niezastąpioną rolę rodziców w procesie wychowawczym. Znamiennym jest to, iż w pewnym momencie wprowadza określenie „prawo-obowiązek” (pisane przez myślnik). Ten, na pozór nic nie znaczący sposób zapisania dwóch słów kryje w sobie wielką treść. To, co jest prawem rodziców, jest też ich obowiązkiem, i na odwrót. To, co jest obowiązkiem pewnej osoby, daje innej osobie pewne prawa. To, co jest prawem pewnej osoby, nakłada pewne obowiązki na inne osoby lub instytucje.
Na realizację wychowawczych zadań rodziców należy spojrzeć jako na ich podstawowy obowiązek. To zaś, co jest obowiązkiem rodziców, jest też ich uprawnieniem, które zagwarantować im powinny inne osoby i instytucje (w tym szkoła i państwo). Jeśli rodzice mają prawo wychowywać swoje dzieci, decydując o stylu wychowania, inni mają obowiązek to ich uprawnienie respektować, wytwarzając możliwie najkorzystniejsze warunki do realizacji tego zadania. Jeśli być wychowywanym przez rodziców to wynikające z prawa naturalnego uprawnienie każdego dziecka, oczywistym jest, iż wychowywać dziecko to podstawowy obowiązek rodziców, wynikający również z prawa naturalnego.
Omawiając w punkcie 37 Adhortacji Familiaris consortio kompetencje wychowawcze rodziców Papież podkreśla na wstępie, iż rodzice winni ufnie i z odwagą kaształtować w dzieciach istotne wartości życia ludzkiego. W tym bardzo ogólnym stwierdzeniu zawarty został postulat wszechstronnego wychowania dziecka. Chodzi o wychowanie oparte na fundamencie wartości nieprzemijających, a takimi są wartości chrześcijańskie, a także te, które przez ogół ludzkości uznawane są za szeroko rozumiane dobro. Nie sposób w tym momencie zatrzymać się nad poszczególnymi aspektami tego zagadnienia. Warto jednak podkreślić i przypomnieć, że Ojciec Święty wielokrotnie, przy różnych okazjach, w swych wypowiedziach i słowie pisanym, skierowanym do rodziców, katechetów, duszpasterzy, nauczycieli i wychowawców, a także do samej młodzieży, ukazywał głęboki sens tak pojmowanego wychowania.
Wydany w roku 1992 Katechizm Kościoła Katolickiego potwierdza w punkcie 2221, że rodzice mają pierwszorzędne i niezbywalne prawo oraz obowiązek wychowania. W zasadzie, nikt zdrowo myślący nie kwestionuje tego, zwłaszcza jeśli chodzi o małe dzieci, wymagające stałej opieki i ciągłej troski ze strony rodziców, a szczególnie matki. W pewnym jednak momencie życia dziecka „środek ciężkości” ulega pewnemu przesunięciu. Łączy się to zazwyczaj z rozpoczęciem nauki w szkole, czy też z posłaniem dziecka do przedszkola. Rzeczywiście, od tego momentu dziecko spędza mniej czasu z rodzicami i innymi domownikami. Włączone zostaje do „małej społeczności” przedszkola lub szkoły, co ma niewątpliwie wielkie plusy (szczególnie je li chodzi o kształtowanie tak zwanych postaw „społecznych”), ale łączy się też z pewnymi niebezpieczeństwami.
Głównym niebezpieczeństwem jest osłabienie wpływu wychowawczego domu rodzinnego. Najczęściej jest to jakby naturalna kolej rzeczy, której jednak należy zapobiegać. W skrajnych przypadkach (są one niedopuszczalne z pedagogicznego punktu widzenia), dojść może do sytuacji, w której sami rodzice „spychają” troskę o wychowanie dziecka na inną osobę lub instytucję, albo ktoś inny, wbrew woli rodziców, uzurpuje sobie pełną władzę nad dzieckiem i jego wychowaniem. Jeden i drugi przypadek, nawet jeśli wynika nie ze złej woli konkretnych osób, ale z ich niewiedzy czy też tak zwanych trudności obiektywnych, powodować może w rozwoju dziecka nieodwracalne, negatywne skutki. Głównym może okazać się próba (niestety, bardzo często skutecznie zrealizowana) wychowywania dziecka wbrew woli rodziców, wbrew przyjętym przez nich (albo wbrew powszechnie uznawanym za słuszne) zasadom życia i wychowania.
Aby zapobiec tego typu sytuacjom, których skutków do końca nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć, należy zatroszczyć się o daleko posuniętą, trwałą współpracę rodziców z instytucjami współodpowiedzialnymi za kształcenie i wychowanie młodego pokolenia. Wśród tych instytucji naczelne miejsce zawsze zajmować będzie szkoła, wspierana w realizacji swych celów poprzez inne instytucje, w tym przez Kościół. Rodzice, powierzając swoje dzieci szkole, mają prawo spodziewać się, że szkoła spełni ich oczekiwania, i będzie wychowywać dzieci zgodnie z ich wolą. Z drugiej strony patrząc, również szkoła ma prawo spodziewać się, iż rodzice, pojmując właściwie swoje obowiązki wychowawcze, odkrywając niełatwą (ktoś powie niewdzięczną) rolę, jaką ma do spełnienia szkoła, podejmą trud odpowiedzialnej z nią współpracy.
W praktyce chodzi więc o to, aby wzajemnie uznać oraz szanować prawa i obowiązki tak zwanej „drugiej strony”. Szkoła powinna uznawać prawa i obowiązki rodziców, rodzice — prawa i obowiązki szkoły. A jeszcze lepiej się stanie, gdy zniknie ze świadomości (tak rodziców, jak i szkoły) wizja sztucznego podziału na „my” i „oni”; wizja „drugiej strony”, jak się czasem komuś wydaje (ale czy tak jest?) nie zawsze życzliwej, przyjaźnie nastawionej, otwartej na współpracę, dostrzegającej wspólny cel. To jest chyba najistotniejsze, można powiedzieć punkt wyjścia: dostrzeżenie, zrozumienie i wspólnie podjęte dążenie do osiągnięcia wspólnego celu. A jest nim szeroko pojęte dobro dziecka, młodego człowieka, potrzebującego wsparcia i prowadzenia, często stojącego na rozdrożu: szkoła, dom, Kościół, podwórko, różne środowiska czy grupy społeczne — niby ten sam świat, a w każdym miejscu coś innego, inne zasady, inne wartości, inny styl. Niby ten sam, a w praktyce po prostu inny świat.
Rodzi się więc rzeczywiście, czy też ukazuje się na nowo jako „znak czasu”, postulat jedności i daleko posuniętej współpracy. Postulat ten (jak usłyszymy w dalszej części naszego spotkania) jest już w wielu wypadkach realizowany, i przynosi to dobre owoce. Dokonuje się to z jednej strony poprzez usankcjonowaną prawnie działalność rad rodziców w szkołach, z drugiej strony — poprzez zaangażowanie rodziców jakby w sposób nieformalny w życie szkoły.
Doświadczenie pokazuje, że rada rodziców faktycznie stać się może organem współtworzącym rzeczywistość szkoły zgodnie z wolą rodziców, których jest reprezentantem, gwarantując im w ten sposób realizowanie podstawowych praw i obowiązków rodzicielskich. Ogólne zasady funkcjonowania rad rodziców określa przede wszystkim ustawodawstwo oświatowe. Kwestie szczegółowe zawarte są w statutach poszczególnych szkół i w regulaminach działania rad. Niezależnie od tych szczegółowych ustaleń, dostosowanych do konkretnej sytuacji, w jakiej funkcjonuje dana szkoła, istnienie rady rodziców zawsze daje rodzicom możliwość decydowania o kształcie szkoły.
Oczywiście, zawsze będą istnieć pewne nienaruszalne zasady funkcjonowania szkoły, odpowiadające jej typowi, rodzajowi, strukturze organizacyjnej. Zawsze też będą istnieć ustalane odgórnie, na szczeblu ministerialnym, obowiązujące programy nauczania. Ale niezależnie od tego, jeśli chodzi o styl pracy szkoły, atmosferę w niej panującą, pielęgnowane wartości i tradycje, zawsze będzie istnieć pewne „pole manewru”, do zagospodarowania nie tylko przez dyrekcję i radę pedagogiczną, ale także (a może przede wszystkim) przez radę rodziców i współpracujący z nią samorząd uczniowski.
Wspomniane przed chwilą nienaruszalne zasady funkcjonowania szkoły dotyczą nie tylko programów nauczania poszczególnych przedmiotów, ale także swego rodzaju „autonomii” nauczyciela, bezpośrednio odpowiedzialnego za realizację danego przedmiotu. Jako naczelną zasadę rodzice powinni uznać, iż jest on dobrym specjalistą w swej dziedzinie, posiadającym odpowiednie przygotowanie pedagogiczne. Mogą jednak zaistnieć sytuacje, w których praca nauczyciela poddana zostanie ocenie na wniosek rady rodziców. Możliwość złożenia w dyrekcji szkoły takiego wniosku gwarantuje radzie rodziców nasze ustawodawstwo.
Włączenie się rodziców w decydowanie o kształcie szkoły dotyczyć może (w pewnych kwestiach) nawet programów nauczania, zwłaszcza jeśli chodzi o przedmioty poruszające zagadnienia natury światopoglądowej i moralnej. Ileż kontrowersji budzi na przykład „wychowanie do życia w rodzinie”. Proponowany przez pewne środowiska program nauczania tego przedmiotu, to — wbrew woli wielu rodziców i samej młodzieży — praktyczna nauka przedmałżeńskiego życia seksualnego. Czyż rodzice nie mają prawa zadecydować o programie i kształcie tego przedmiotu? To samo dotyczy na przykład zagadnień dotyczących wartości ludzkiego życia, kwestii aborcji, eutanazji, sztucznego zapłodnienia, czy też klonowania. Czyż rodzice nie mają prawa domagać się od szkoły, aby problemy tego typu ukazane zostały młodzieży rzetelnie, z uwzględnieniem światopoglądu rodziców i ich przekonań religijnych?
To samo dotyczyć powinno programów nauczania przedmiotów, które ze swej natury, jakby siłą rzeczy, kształtują w młodym człowieku wartości patriotyczne, humanistyczne, ogólnie mówiąc światopogląd. Będą to przedmioty typu literatura polska, historia, wiedza o społeczeństwie. Dotyczyć to powinno również delikatnej, ale jakże ważnej w procesie wychowawczym kwestii pielęgnowania wartości religijnych (chrześcijańskich: katolickich, prawosławnych, czy też — w zależności od sytuacji — jeszcze innych wyznań i religii). Kształtowanie wiary i postaw religijnych dokonuje się przede wszystkim poprzez katechezę, ale nie tylko. Ileż dobrego, oczywiście przy współudziale rodziców, można osiągnąć poprzez akcentowanie treści religijnych, wspólne (w miarę możliwości) przeżywanie świąt religijnych, włączanie „elementu religijnego” przy różnych okazjach z codziennego życia szkoły. Ileż dobrego można osiągnąć, jeśli rodzice — współpracując z nauczycielami, wychowawcami, duszpasterzami i katechetami — zaangażują się w zorganizowanie i przeprowadzenie szkolnych rekolekcji wielkopostnych.
Współpraca rodziców ze szkołą powinna też dotyczyć różnorodnych form zajęć pozalekcyjnych, kółek zainteresowań, a także organizowania uroczystości szkolnych, wolnego czasu, odpoczynku i zabawy. Te, niby nieistotne, można powiedzieć drugoplanowe elementy życia szkoły, zawierają w sobie zawsze ogromny potencjał wychowawczy. Można go wykorzystać w pełni tylko przy wspólnym, harmonijnym wysiłku wychowawców i rodziców, stwarzając dzieciom i młodzieży jak najwięcej okazji czynienia tego, co dobre, i uniemożliwiając im (jeśli to możliwe) czynienie tego, co złe.
Rola rady rodziców, jak widać z naszych rozważań, nie może ograniczać się jedynie do wspierania, czy tym bardziej wyręczania dyrekcji w zarządzaniu szkołą od strony gospodarczo-ekonomicznej. W odczuciu wielu osób, do rad rodziców należałoby wybierać przede wszystkim ludzi „wysoko postawionych”, którzy dzięki swojej pozycji i kontaktom mogliby zapewnić szkole dobre prosperowanie. Wsparcie w tym względzie szkoły ze strony rodziców jest w dzisiejszych czasach bardzo ważne, ale nie może być głównym, ani tym bardziej jedynym celem funkcjonowania rady rodziców.
Nie jest też rolą rady rodziców, jak już było powiedziane, zastąpienie dyrekcji czy nauczycieli w tym, do czego są przygotowani i wykształceni, jako specjaliści w swej branży. Nie jest też właściwą postawa tych rodziców, którzy — nie należąc do rady rodziców — zwalniają się z troski o kształt i funkcjonowanie tejże rady, a poprzez nią szkoły. Rada rodziców jest organem reprezentującym społeczność rodziców. Powinna być wybierana i działać w sposób demokratyczny. Każdy zatem rodzic może (a nawet powinien) mieć wpływ na jej działanie. Poprawne zaś funkcjonowanie rady rodziców będzie miało zawsze istotny wpływ na prawidłowe realizowanie dydaktyczno-wychowawczych zadań szkoły.
Widzimy więc, że możliwości działania rady rodziców (i ogółu rodziców) jest bardzo wiele. Być może nie udało się jeszcze przełamać pewnych stereotypów, funkcjonujących od wielu lat, odziedziczonych po poprzednim systemie. Dążyć więc trzeba do tego, aby każdy z rodziców właściwie określił swoje miejsce w społeczności szkoły i zechciał wykazać się w jak największym stopniu wolą współpracy, dla osiągnięcia wspólnego celu. A jest nim dobro naszych dzieci i naszej młodzieży, a w konsekwencji pomyślna przyszłość naszych rodzin i naszej Ojczyzny.
opr. ab/ab