Ci, do których mogłyby należeć słowa: „Gość w dom – Bóg w dom” – pisze ks. Arkadiusz Nocoń w felietonie. 29 lipca przypada wspomnienie świętych Marty, Marii i Łazarza.
Marta, Maria i Łazarz to przyjaciele Jezusa z Betanii, miejscowości położonej trzy kilometry od Jerozolimy. Do ich gościnnego domu Jezus zachodził często, ostatni raz sześć dni przed swoją męką. Jak zwykle przyjęli Go serdecznie. To stąd, z Betanii, wyruszył w Niedzielę Palmową do Jerozolimy. Marta była ponoć wśród niewiast, które towarzyszyły Jezusowi w drodze na Golgotę. Kiedy zaś rozpoczęły się prześladowania chrześcijan, ukrywała się z bratem i siostrą przed Żydami. Niektóre z podań mówią, że gdy ich pojmano, umieszczono ich na łodzi bez steru i żagla, i wyprawiono w morze, aby zginęli bez śladu. Opatrzność miała ich jednak zaprowadzić aż do wybrzeży Marsylii, gdzie gorliwie świadczyli o Jezusie. Łazarz został ponoć biskupem w tym mieście, a Marta założyła klasztor, w którym zmarła.
W Ewangelii czytamy:
„Jezus przyszedł do pewnej wsi. Tam niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Marta natomiast uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do niego i rzekła: „Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła”. A Pan jej odpowiedział: „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona” (Łk 10, 38-42).
Odwieczny spór „akcja czy kontemplacja” wydaje się być rozstrzygnięty: Jezus wskazał na Marię, choć wielu z nas bliższa jest Marta, stąd lekki „żal”, że jej praca nie została doceniona. Słowa Jezusa nie pozostawiają jednak złudzeń: na nic krzątanina, nawet w najszlachetniejszym celu, jeśli z tego powodu zaniedbuje się sprawy duchowe. Zdarzają się jednak komentatorzy, którzy patrzą na tę Ewangelię trochę inaczej, uważając, że Jezus pochwalił Marię, ponieważ w tamtej chwili bardziej niż posiłku potrzebował obecności, wysłuchania. Coś w tym z pewnością jest, bo i nam zdarzyło się pójść do przyjaciół, mając im coś ważnego do powiedzenia, czy szukając u nich rady, a oni bardziej niż nami zajęci byli kuchnią. I odwrotnie, czasem marzyliśmy, by po długiej podróży wreszcie coś u przyjaciół zjeść, a tam na stole czekały na nas przysłowiowe „paluszki”.
Jeśli miłość podpowiada człowiekowi, czego druga osoba w danej chwili od nas oczekuje, to wtedy, w domu w Betanii, Maria lepiej wsłuchała się w głos serca i otrzymała pochwałę.
Rodzeństwo z Betanii doświadczyło cudu wskrzeszenia Łazarza: „Kiedy Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. (…) „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga”. Rzekł do niej Jezus: „Brat twój zmartwychwstanie. (...) Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie (…) Wierzysz w to?” Odpowiedziała Mu: „Tak, Panie! Ja mocno wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat”. (…) Jezus wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: „Gdzieście go położyli?” Odpowiedzieli Mu: „Panie, chodź i zobacz!”. Jezus zapłakał (…) wzniósł oczy do góry i rzekł: „Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał”. (…) To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!’ I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawiniętą chustą. Rzekł do nich Jezus: ‘Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić!” (J 11, 20-44).
Marta wierzyła głęboko, że Jezus jest Mesjaszem, który daje życie i zmartwychwstanie. Jej wiara została nagrodzona: Łazarz wrócił do życia i wrócił do domu. Czy opowiedział kiedyś siostrom o tym, co przeżył, gdy jego ciało spoczywało w grobie? A może milczał, jak mistycy, gdy rzeczywistość jest większa niż słowa.
Źródło: vaticannews.va/pl