Kamyczek rzucony przez Maryję

Jeżeli włoski zakonnik prosił w modlitwach o pomyślność polskich ziem, to tym bardziej Polacy powinni prosić o łaski Pana przez wstawiennictwo Tej, która tak szczególnie ich umiłowała.

„Czemu Mnie Królową Polski nie zowiesz?”. W 1608 r. włoski jezuita Juliusz Mancinelli usłyszał z ust Matki Bożej słowa o szczególnym miejscu Polski i Polaków w sercu Bogarodzicy. Nie byłoby tego objawienia, gdyby nie miłość, jaką naród polski żywił do Maryi.

Ziemie polskie nigdy nie pozostawały spokojne. Zbójeckie napady, wojenne zawieruchy, niepokoje wewnętrzne, ale i apetyty ościennych mocarzy nie pozwalały naszemu krajowi cieszyć się długimi okresami pokoju. Nie ulega wątpliwości, że naród polski wiele wycierpiał i został doświadczony przez dzieje. Jednak Polacy nigdy nie przestali wierzyć w Boże prowadzenie i orędownictwo Maryi.

Misja św. Stanisława Kostki

Wstawiennictwu św. Stanisława Kostki przypisuje się zwycięstwo Polski odniesione nad Turkami pod Chocimiem w 1621 r., kiedy to jezuita o. Oborski widział owego świętego młodzieńca na obłokach, jak błagał Maryję o pomoc. Kolejne jego orędownictwo zaowocowało zwycięstwem pod Beresteczkiem (1651 r.). Nieco wcześniej, gdyż 14 sierpnia 1608 r., św. Stanisław wyprosił zdecydowanie więcej – to właśnie jego u stóp Maryi ujrzał w wigilię Wniebowzięcia jego współbrat, jezuita Juliusz Mancinelli, kiedy usłyszał z ust Matki Bożej wezwanie do tytułowania Jej Królową Polski.

„A czemu Mnie Królową Polski nie zowiesz? Ja to królestwo wielce umiłowałam i wielkie rzeczy dlań zamierzam, ponieważ osobliwą miłością ku Mnie pałają jego synowie – odpowiedziała Maryja zdumionemu Włochowi na pytanie, jakim ma Ją uczcić tytułem i wskazując na klęczącego przed Nią Stanisława Kostkę, dodała – jemu tę łaskę zawdzięczasz”.

I chociaż s. Faustyna, Maksymilian Kolbe, Jan Paweł II czy inni wielcy polscy święci, których życie i misja były wypełnieniem owej obietnicy, mieli się narodzić kilka wieków później, to zarówno Mancinelli, jak i powiadomieni przez niego Polacy uwierzyli, że Maryja powołuje ich w sposób szczególny.

Objawienie powtórzyło się jeszcze dwukrotnie. Królowa dopilnowała, aby wybrany przez Nią naród dobrze usłyszał Jej pragnienie…

Z Maryją na sztandarach

Kiedy król Polski Jan Kazimierz w 1656 r. oddawał Polskę we władanie Maryi, czynił to nie tylko z woli własnej, ale i całego narodu. W oddaniu Matce Bożej, nie zaś tylko w uzbrojeniu czy duchu bojowym, tkwiła tajemnica polskich zwycięstw, również tego pod Wiedniem w 1683 r. Z imieniem Maryi na ustach, Jej wizerunkiem na ryngrafach polska husaria nie miała sobie równych.

Z perspektywy wieków można by rzec, że włoski zakonnik Juliusz Mancinelli był niewielkim kamyczkiem rzuconym przez Maryję na polskie ziemie, by wywołać prawdziwą lawinę… Gdyby nie Mancinelli i jego zaufanie do Matki Bożej, serca tak wielu Polaków nie zostałyby poruszone, a Jan Kazimierz być może nigdy nie zdecydowałby się ślubować Tej, która wydała na świat Zbawiciela. Kiedy ów polski król zwrócił się do papieża Aleksandra VII z dramatycznym apelem o pomoc militarną w obliczu szwedzkiego potopu, Ojciec Święty poprosił o zupełne zawierzenie Matce Bożej. „Maryja was uratuje! Dlaczego zwracasz się o pomoc do mnie, a nie zwracasz się do Tej, która sama chciała być Waszą Królową? Toć to Polski Pani. Jej się poświęćcie, Jej się ofiarujcie, Ją ogłoście Królową. Sama tego chciała” – napisał do polskiego monarchy. I król poszedł za jego radą – Szwedzi zostali wyparci. Widać zatem wyraźnie, że gdyby nie wierne wypełnianie poleceń Maryi przez Mancinellego, nie mogłyby z rąk Hetmanki Narodu polskiego popłynąć wielkie zdroje łask, jakich doświadczyliśmy na przestrzeni dziejów.

Jestem, pamiętam, czuwam

Słowa Apelu jasnogórskiego zawierają prawdę wybrzmiewającą w sercach Polaków przez wiele stuleci. „Maryjo, Królowo Polski, jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam” – rozbrzmiewa co wieczór w murach kaplicy jasnogórskiego klasztoru, tego samego, na którego murach w czasie potopu szwedzkiego przechadzała się Maryja, budząc popłoch w szeregach wroga. Ale czy rzeczywiście jestem przy Maryi? Czy rzeczywiście pamiętam? Czy naprawdę czuwam? W setną rocznicę przywrócenia Polski na mapę świata warto zadać sobie te trzy pytania, gdyż od odpowiedzi na nie mogą zależeć dalsze losy nasze i naszej Ojczyzny. Odpowiedzialność za jej rozwój oraz za wolność nie leży bowiem jedynie w rękach rządzących, ale każdego Polaka z osobna. Potrzeba wielkiej mądrości płynącej od Ducha Świętego, aby wyjść naprzeciw pragnieniu Maryi – która prawdziwie chce królować w narodzie polskim.

Kiedy po uznaniu przez Kościół prawdziwości objawień Juliusz Mancinelli rozpoczynał swoją pielgrzymkę do Polski, królestwa, którego Maryja zechciała być Królową, nie wiedział nawet dokładnie, gdzie ono leży. A jednak mimo zaawansowanego wieku i wielkich trudów zdecydował się na tę podróż. Podczas Eucharystii sprawowanej przy grobie św. Stanisława Biskupa po raz drugi ujrzał Matkę Bożą w wielkim majestacie i usłyszał słowa: „Ja jestem Królową Polski. Jestem Matką tego narodu, który jest Mi bardzo drogi, wstawiaj się więc do Mnie za nim, o pomyślność tej ziemi błagaj nieustannie, a Ja ci będę zawsze tak jak teraz miłosierną”. Jeżeli zatem włoski zakonnik prosił w modlitwach o pomyślność polskich ziem, to tym bardziej Polacy powinni prosić o łaski Pana przez wstawiennictwo Tej, która tak szczególnie ich umiłowała.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama