Mój brat, anioł

By ujrzeć w pełni cud stworzenia, należy dostrzec również to, co niewidzialne...

Mój brat, anioł

Jean-François Millet (II) 001.jpg,
źródło: Wikimedia Commons

By ujrzeć w pełni cud stworzenia, należy dostrzec również to, co niewidzialne, bo Bóg jest Stwórcą „wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych” (Credo).

Czemu jednak mamy wierzyć w istnienie aniołów — istot duchowych, rozumnych i wolnych jak my, ale których w przeciwieństwie do nas nie widać? Jeden z najbardziej znanych teologów XX wieku, jezuita Karl Rahner, wykazał się genialną intuicją, kiedy sugerował, że „może rzeczywistą wypowiedzią Objawienia nie jest w pierwszym rzędzie istnienie i natura aniołów samych w sobie, lecz raczej stosunek ludzi do tych bytów”. Bóg nie utrudnia nam zadania przez to, że wzywa do wiary w anioły, ale właśnie ułatwia nam osiągnięcie celu naszego życia dzięki pomocy aniołów. Prawda Boża o ich roli w naszym życiu wyzwala nie tylko nasz podziw dla rozmachu zbawczego planu, w którego realizację zostało zaangażowane prócz Stwórcy również stworzenie, wzywa również nas do włączenia się w ów proces ogarniający wszystkich.

Aniołowie są wysłannikami Boga i służą realizacji Jego misji: On stał się człowiekiem „dla naszego zbawienia” (Credo), czyli by służyć nam, z kolei konsekwentnie aniołowie posługując Jemu — oddają usługi i nam. „Czyż nie są oni wszyscy — pyta retorycznie autor Listu do Hebrajczyków — duchami przeznaczonymi do usług, posyłanymi na pomoc tym, którzy mają posiąść zbawienie?” (1,14). W tej perspektywie da się zrozumieć, na czym polegał bunt diabła i jego aniołów: była to niezgoda na Boga takiego a nie innego: otwartego na to, co Nim nie jest i gotowego z miłością służyć dobru stworzeń. Bóg, który jest dla wszystkich ludzi, sprawił że, jak pisał św. Bazyli Wielki, „każdy wierny ma u swego boku anioła jako opiekuna i stróża, by prowadził go do życia”. Choć można by go nazywać nie stróżem, a „bratem starszym” — w tym sensie starszym, że on już znajduje się w niebie, do którego my z jego pomocą dopiero zmierzamy.

Bóg, który jest komunią Ojca, Syna i Ducha, poszerza Boską wspólnotę o to, co widzialne i niewidzialne. W gruncie rzeczy przedstawianie sobie Boga jako samotnej istoty żyjącej gdzieś tam w niebiańskich obłokach, to pogańskie bałwochwalstwo: czczenie wymyślonego idola, niepobożne bujanie w chmurach. Nie ma bowiem Boga bez aniołów, które stworzył, i które już są razem z Nim tam, gdzie On jest, i nie będzie kiedyś Boga bez ludzi, na zawsze z Nim zjednoczonych, co dokona się nie bez współpracy aniołów. Przy okazji aniołowie obalają mit, jakoby niebo oznaczało wieczne i nudne leniuchowanie, owszem aniołowie nie siedzą na swoich bezcielesnych a tłustych (jak chcieli barokowi artyści) pośladkach, ale znajdują się jak Bóg w nieustannym ruchu (stąd doprawiamy im skrzydła); historie biblijne pełne są świadectw o ich działaniu. Również życie Chrystusa, od Wcielenia po Wniebowstąpienie, realizowało się w obecności i przy współpracy aniołów, jak to zanotowali ewangeliści.

Warto zwrócić uwagę w tym kontekście zwłaszcza na tajemnicę poczęcia Jezusa. Wcielenie dokonało się nie tylko z woli Boga, ale również za zgodą człowieka i przy udziale anioła. Gdy Bóg „wprowadza Pierworodnego na świat, mówi: Niech Mu oddają pokłon wszyscy aniołowie Boży” (Hbr 1, 6). Jeden z nich oddaje ten pokłon kłaniając się przykładnie przyszłej Matce Bożej. Gabriel, bo tak mu jest na imię, zostaje wezwany do tego, by zwiastować Dziewicy wolę Boga, a fakt ten jest tym bardziej wymowny, im bardziej jawi się paradoksalnym: Bóg, który mieszka w Pełnej Łaski (por. Łk 1,28), porozumiewa się z Nią przez anioła!

Kapucyn o. Piotr Kurkiewicz próbował bogatą w treść scenę Zwiastowania interpretować „baśniowo” (oczywiście chrześcijaństwo jest baśnią spełnioną!). Bóg znajduje sobie Kopciuszka w małej mieścinie i „przyjeżdża” do niej w archaniele Gabrielu jak w karecie. Jak powiada ewangelista Łukasz, anioł „wszedł do niej” (Łk 1,28), to znaczy — uważa założyciel Szkoły Maryi — do „apartamentów” Jej duszy. Wszystko odbywa się nie tyle zewnętrznie, ile wewnętrznie, w jakiejś międzyosobowym dialogu między Bogiem a człowiekiem, przy czym konwersacja ta, choć tak intymna, prowadzona jest za pośrednictwem ministra z anielskiego orszaku! Maryja zostaje potraktowana przez Boga jako osoba, z którą sam Bóg się liczy, nawet kareta w tej prawdziwej baśni okazuje się być bytem osobowym. „Religia w ogóle jest sprawą osób, a nie rzeczy”, jak słusznie pisał ceniony teolog ks. Czesław Bartnik. A Bóg jawi się Stwórcą nie tyle rzeczy, ile osób widzialnych i niewidzialnych.

Jeśli w świecie ziemskich królestw — pozostańmy na chwilę w tej samej konwencji — świta oddziela śmiertelników od władcy, to w świecie odwróconych na właściwą stronę Bożych wartości — jest na opak: anielska asysta nie tylko że nie odgradza człowieka od Boga, ale właśnie zabezpiecza audiencję u Niego, która z kolei jest możliwa tylko wtedy, gdy Bóg znajduje posłuchanie u człowieka. W każdym razie — takie można wyciągnąć wnioski ze sceny Zwiastowania — jako ludzie wchodzimy w relację nie tylko z Bogiem Królem, ale i z dworem aniołów. „Już na ziemi życie chrześcijańskie uczestniczy — przez wiarę — w błogosławionej wspólnocie aniołów i ludzi, zjednoczonych w Bogu” (KKK 336).

Warto może następnym razem przy składaniu wyznania wiary w Boga Stworzyciela spojrzeć na swojego niewidzialnego anioła. Nie trzeba się odwracać na boki, i w ten sposób niepokoić braci widzialnych, wystarczy oczyma wiary dostrzec w swoim duchu to tajemne spotkanie pomiędzy światem widzialnym a niewidzialnym, wiarę w którego istnienie wypowiadamy w Credo.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama