Czy w sprawie rozwodników pozostających w nowych związkach różne kościelne frakcje mogą osiągnąć kompromis? Czy miłosierdzie musi się kłócić z wiernością Ewangelii?
Od Redakcji. Niniejszego tekstu nie należy brać dosłownie. Osoby pozbawione wyczucia ironii nie powinny go czytać!
Z ostatniej chwili: z podpisanej przez obie pozostające w sporze strony Deklaracji wynika, że można mówić o konsensie w podstawowych prawdach dotyczących nauki o usprawiedliwieniu osób rozwiedzionych.
Z zadowoleniem przyjęto Wspólną Deklarację wypracowaną na podstawie długoletniego dialogu toczącego się wokół zagadnienia mającego centralne znaczenie zwłaszcza dla jednej ze stron sporu, tzw. miłosierników. Odtąd miłosiernicy razem z pancernikami są w stanie reprezentować wspólne rozumienie usprawiedliwienia rozwodników, które dokonuje się przez łaskę. Oczywiście Deklaracja nie zawiera wszystkiego, co każda ze stron naucza na temat usprawiedliwienia, stanowi jednak konsens w podstawowych prawdach dotyczących tej nauki, a także ukazuje, że utrzymujące się różne podejścia doktrynalno-duszpasterskie nie są powodem do formułowania potępień doktrynalnych czy inwektyw pod adresem braci w Chrystusie. Z uznaniem należy więc powitać wyraźne zbliżenie się partnerów w kwestii, która stała się powodem ich poróżnienia.
Przypomnijmy, że punktem wyjścia długotrwałego sporu było pytanie zadawane przez osoby rozwiedzione oraz ich duszpasterzy: „Jak znaleźć miłościwego Boga w obecnej sytuacji?”. Pytanie to, w którym da się wyczuć zarówno pragnienie bycia zbawionym, jak i poczucie własnej grzeszności, doprowadziło niejednego z nich do rozpaczy. Ponieważ skorzystanie z sakramentu pokuty nie było możliwe ze względu na niespełnienie koniecznych warunków dobrej spowiedzi, synowie i córki Kościoła pozostawali również z dala od stołu eucharystycznego. Przywołano więc kwestię zbawienia osiąganego tylko poprzez wiarę i łaskę, a nie z uczynków, oraz postawiono raz jeszcze problem dogłębnego skażenia natury ludzkiej, które sprawia, że Bóg może jedynie nie poczytywać człowiekowi grzechu, a nie uświęcać, z czego wyprowadzono wniosek o możliwości dopuszczenia do Komunii „świętych grzeszników”. „Tak oto idę i inaczej nie mogę!” — wykrzyknęli zwolennicy tej opcji, nazwani miłosiernikami, w opozycji do których stanęli pancernicy. Na skutki podziału nie trzeba było długo czekać, z kolei wiele lat musiało upłynąć, by w końcu 31 października (data nieprzypadkowa) podpisano „Wspólną Deklarację w sprawie nauki o usprawiedliwieniu rozwodników”.
Wspólne wsłuchiwanie się w radosne orędzie Ewangelii łaski, a także niemiłosiernie poważne rozmowy teologiczne prowadzone w ostatnich trzech dekadach przez niezmordowanych uczestników dialogu, doprowadziły do ujednolicenia poglądów na kwestię usprawiedliwienia osób rozwiedzionych a żyjących w nowych związkach. Ujednolicenie to obejmuje konsens w sprawach podstawowych, z którym dają się pogodzić różnice w szczegółowych podejściach w stających się regułą wyjątkowych sytuacjach duszpasterskich. Ponieważ usprawiedliwienie jest dziełem Trójjedynego Boga, a podstawą tego usprawiedliwienia jest dzieło dokonane przez Jezusa Chrystusa, dlatego wspólnie wyznano, że tylko z łaski, a nie na podstawie zasług zostajemy przyjęci przez Boga, i otrzymujemy od Niego Ciało i Krew Jego Syna, który to pokarm duchowy odnawia nasze serca, uzdalnia nas i wzywa do dobrych uczynków. Rozwiedzeni, jak zresztą wszyscy grzesznicy, swoje nowe życie zawdzięczają wyłącznie miłosierdziu Bożemu, które sprawia przebaczenie i wszystko czyni nowe; na to miłosierdzie nigdy nie można zasłużyć, można je przyjąć jedynie jako dar, przychodzący również w sakramencie.
Dlatego nauka o usprawiedliwieniu osób żyjących w nowych związkach nie jest tylko jednym z elementów doktryny chrześcijańskiej, ani tym bardziej nie wolno w niej widzieć marginalnego problemu duszpasterskiego. Znajduje się ona w związku ze wszystkimi, wewnętrznie ze sobą powiązanymi, prawdami wiary, ale te trzeba widzieć właśnie z perspektywy usprawiedliwienia z łaski. Dlatego miłosiernicy podkreślają jedyne w swoim rodzaju znaczenie tej prawdy, choć nie negują przez to powiązania i znaczenia pozostałych prawd wiary. Z kolei pancernicy zobligowani do przestrzegania wielu kryteriów, nie negują tej szczególnej funkcji nauki o usprawiedliwieniu osób żyjących w powtórnych związkach. Obie strony uznają za wspólny cel wyznawanie przede wszystkim Chrystusa, który obdarza swoimi odnawiającymi darami nie stawiając uprzednich warunków.
Wyznano wspólnie, że człowiek w odniesieniu do swojego zbawienia jest zdany zupełnie na łaskę Boga; jego wolność, którą posiada w odniesieniu do swoich partnerów życiowych i spraw tego świata, nie jest wolnością dotyczącą jego zbawienia. Dlatego nie jest zdolny zasłużyć na swoje usprawiedliwienie nawet przez przykładną wierność pierwszemu małżeństwu, podobnie jak niewierność okazana poprzedniemu małżonkowi nie sprawia, że wolno mu odmówić usprawiedliwienia dokonującego się przecież tylko z łaski. Gdy pancernicy mówią o współdziałaniu podczas przygotowania się bliższego i dalszego do przyjęcia Komunii św., widzą w nim działanie łaski, a nie czyn człowieka wynikający z własnych sił. W ujęciu miłosierników człowiek w ogóle nie jest zdolny do współdziałania, może jedynie odrzucić łaskę. Jednak w stwierdzeniu, że rozwodnik może jedynie przyjmować (mere passive) usprawiedliwienie, nie neguje się osobistego zaangażowania we wierze, które dokonuje się pod wpływem Słowa Bożego; chodzi jedynie o odpowiednie zaakcentowanie niezależności usprawiedliwienia od ludzkiego współdziałania.
Wiara jest czynna w miłości, także małżeńskiej. Jednak wszystko, co w człowieku poprzedza wolny dar eucharystycznej obecności Pana i co po nim następuje, nie jest podstawą usprawiedliwienia i nie przyczynia się do niego. Odnowa sposobu życia jest co prawda koniecznym następstwem usprawiedliwienia, ale zależy nie od człowieka, lecz od miłości Boga. Łaska usprawiedliwienia oraz Komunii św. nie stają się nigdy własnością człowieka, na którą mógłby się powoływać przed Bogiem; także w rozumieniu pancerników odnowa życia nie wnosi wkładu do usprawiedliwienia, którym mógłby się chlubić przed Bogiem. Strona zwolenników bezwarunkowego dopuszczania do Komunii podnosi w tej sprawie kwestię: czy w takim razie konsekwentnie nie należałoby stanąć na stanowisku, że posłuszeństwo przykazaniom również nie może stanowić warunku uczestnictwa w Eucharystii? Problem ten został polecony dalszym badaniom w odpowiednich komisjach.
Obie strony wspólnie wyznały, że usprawiedliwiony i tak pozostaje przez całe życie w stanie zależności od bezwarunkowo usprawiedliwiającej łaski Bożej. Przy czym miłosiernicy podkreślają, że chrześcijanin jest „zarazem sprawiedliwym grzesznikiem” (simul iustus et peccator), jednak odpuszczony grzech już go nie potępia i nie grozi wieczną śmiercią; wierzący pomimo grzechu (poskromionego) jest w Chrystusie złączony z Bogiem i dlatego powinien przystępować do Komunii. Nie zmienia tego sytuacja trwania w powtórnym związku, gdyż człowiek zostaje usprawiedliwiony niezależnie od uczynków zakonu (Rz 3,28). Z kolei pancernicy uważają, że łaska Chrystusa usuwa wszystko, co jest grzechem, a w człowieku pozostaje jedynie pewna skłonność (konkupiscencja), która sama w sobie grzechem nie jest, ale może do niego prowadzić. Życie chrześcijańskie osoby usprawiedliwionej przynosi dobre owoce, a skutek usprawiedliwienia staje się zarazem zobowiązaniem do niegrzeszenia. Dlatego gdy usprawiedliwiony oddziela się od Boga umyślnie, wówczas nie wolno mu korzystać z sakramentu Eucharystii bez wcześniejszego pojednania w sakramencie Spowiedzi św.
Z wywodów przedłożonych w Deklaracji wynika, że między miłosiernikami i pancernikami istnieje konsens w podstawowych prawdach dotyczących nauki o usprawiedliwieniu osób rozwiedzionych. W świetle tego konsensu różnice, które nadal istnieją, są różnicami dopuszczalnymi, dotyczą one języka, teologicznej formy i odmiennego rozłożenia akcentów. Toteż można powiedzieć, że rozwinięcie kwestii dzielącej obie strony sporu, mimo cechujących je różnic, nie narusza konsensu w podstawowych prawdach. Potępienia pancerników nie dotyczą nauki miłosierników, jeśli tylko zgadza się ona z nauką przedłożoną w Deklaracji. Potępienia miłosierników nie dotyczą nauki pancerników, gdy pozostaje ona w zgodzie z nauką wyłożoną w Deklaracji. Mimo wszystko powyższe stwierdzenia nie naruszają powagi potępień doktrynalnych i formułowanych przez zwaśnione spory inwektyw. O niektórych z nich nie można mówić po prostu, że były bezprzedmiotowe.
W odpowiedzi na Deklarację strona pancerników wystosowała „Oświadczenie”, w którym zauważono, że nie można jeszcze mówić o daleko sięgającym konsensie, który usuwałby wszelkie różnice między stronami w rozumieniu usprawiedliwienia rozwodników. Wysoki stopień osiągniętego porozumienia nie upoważnia do twierdzenia, że wszelkie różnice polegają jedynie na odmiennym rozłożeniu akcentów lub sposobie wyrażania się. Wylistowano konieczne „uściślenia” dotyczące najbardziej problematycznych kwestii, w tym zwłaszcza formuły „zarazem sprawiedliwy i grzesznik”, która jest nie do przyjęcia z perspektywy pancerników; podobnież zakwestionowano wyrażenie mere passive, a nawet wskazano pewną niekonsekwencję, w jaką wikła się teologia miłosierników, kiedy z jednej strony odmawia człowiekowi możliwości współpracy, a z drugiej mówi o pełnym osobistym zaangażowaniu we wierze. Podkreślono, że podobnie jak życie wieczne, tak i Ciało i Krew Pańska, bez których nie ma życia wiecznego, są dla osób rozwiedzionych jednocześnie zarazem łaską jak i zapłatą, której Bóg udziela za ich dobre uczynki i zasługi.
Pragnący zachować anonimowość wysoko postawiony hierarcha pancerników-ekumenistów zwrócił uwagę, że można mówić o jedności, ale nie o tożsamości ujęć teologicznych Pomimo tych zastrzeżeń reprezentanci obu stron z wielkim dziękczynieniem spoglądają na owoce wieloletnich uzgodnień, widząc w nich kamień milowy na drodze ku jedności Kościoła. Pozostaje jednak pytanie, w jaki sposób porozumienie osiągnięte w wąskim gronie specjalistów od jedności „przetłumaczyć” na język zrozumiały dla zwykłych zjadaczy eucharystycznego chleba. Ale przede wszystkim należy nieoświecone masy ludu Bożego przekonać do wiekopomności wydarzenia, którego znaczenia nie były łaskawe zauważyć. Być może nie tyle brakuje im zdrowego rozsądku, ile wiary koniecznej do przyjęcia tego cudu, który dokonał się tam, gdzie kwestia, która poróżniła obie strony, okazała się jednak łączyć.
Mocno umocowany w dialogu ekumenicznym reprezentant miłosierników, twardy zwolennik zasady „sola gratia” wezwał obie strony do tego, by nie siedziały z założonymi rękoma, lecz podjęły działania zmierzające do pogłębienia „wyznaniowo zróżnicowanej” jedności, jaka z łaski Boga znalazła swój wyraz w Deklaracji.
opr. mg/mg