Dominikanie zajmują się ateizmem

Jeden z numerów czasopisma Teofil (2/2012) poświęcony jest problemowi ateizmu i niewiary i jest tu miejsce na całe spektrum postaw i opinii dotyczących tej problematyki

Jeśli ktoś się zastanawia, czym się zajmują bracia dominikanie, odpowiadam żartobliwie: ateizmem. W każdym razie temu tematowi poświęcono drugi numer „Teofila” z 2012 roku, pisma studentów Kolegium Filozoficzno-Teologicznego Dominikanów. Tytuł numeru — Dziedziniec pogan — nawiązuje do miejsca przyświątynnego, które było dostępne dla tych wszystkich nie-Żydów, którzy albo pragnęli zbliżyć się do Boga Izraela, albo przynajmniej wykazywali chęć prowadzenia dyskusji na tematy religijne. Dominikanie podjęli tym samym temat zasugerowany w przemówieniu Benedykta XVI do Kurii Rzymskiej 21 grudnia 2009 roku: o nowym „dziedzińcu pogan”.

Oczywiście jeśli zasadnym jest sądzić, że współcześni niewierzący być może również zechcą podjąć rozmowy na religijne tematy, to w przypadku reprezentantów tzw. „nowego ateizmu” mamy do czynienia z sytuacją dogmatycznego wręcz zamknięcia się w agresywnym antyteizmie. „Teofil” poświęca kilka tekstów słusznie polemicznych względem tego zjawiska czy ewentualnie — jak uważa amerykański teolog prawosławny David Bentley Hart — chwilowego trendu, który okazał się tak banalny moralnie i intelektualnie, że może być zakwalifikowany jako forma lekkiej rozrywki, a kultura masowa prędzej czy później zawsze męczy się swoją ofertą i przejdzie do innych, równie ulotnych zabawek. Moda modą, ale zagrożenie ze strony walczącego ateizmu nie przestaje być realne — w czasach „popargumentowania” szkodzi on nie tylko umysłom, ale i duszom. W każdym razie znakomity tekst Harta, pisany ze swadą, obnaża miałkość „nowego ateizmu”: na tle owych ateistów, tanio kupujących swój ateizm, głęboki wydaje się nawet Nietzsche, który przynajmniej rozumiał, jak wielkie konsekwencje miały narodziny chrześcijaństwa i jak wielkie przyniesie jego upadek.

Richard Dawkins w swojej najbardziej znanej książce przedstawia argument na rzecz nieistnienia Boga, „Teofil” zaś przedrukowuje fragment książki Spór o istnienie Boga. Analityczno-intuicyjny argument na rzecz ateizmu, w którym kierownik Katedry Poznania na KUL-u Jacek Wojtysiak pokazuje, jak w sposób znacznie poważniejszy od pseudoargumentowania autora Boga urojonego, a przede wszystkim rzeczowy można się rozprawić z Dawkinsowym „dowodem” na to, że niemal na pewno nie ma Boga. Redaktorzy pisma prezentują również pierwsze tłumaczenie debaty między Georgem Coynem SJ z Watykańskiego Obserwatorium Astronomicznego a „przepytującym” go Dawkinsem. Zdumiewający to wywiad zarówno przez to, że Dawkins zachowuje się kulturalniej, niż potraktował czytelnika w Bogu urojonym, jak i przez treści wypowiadane przez o. Coyna, który podobnie jak Dawkins jest przekonany, że najlepszym naukowym wyjaśnieniem świata jest neodarwinizm, a to założenie z kolei prowadzi go do wniosku, że Bóg niezmiernie rzadko ingeruje w ten świat: Nie wierzę w większość cudów, o których czytałem albo słyszałem. [...] Po prostu nie wierzę, żeby Bóg zawsze robił to wszystko. No cóż, czy to jeszcze wiara w Boga Abrahama i Jezusa?...

Ale oczywiście nie wszyscy ateiści to ludzie wojujący z Bogiem. Drugą, pokaźną część tekstów dominikanie poświęcają rozmaitym odcieniom niewiary, a także relacjom wierzący — niewierzący. Zresztą każdy z nas wierzących jest również w pewnym sensie niewierzącym — nie są nam przecież obce pokusy niewiary czy wątpliwości rodzące się w sercu. Tę prawdę można wyrazić również w sposób poetycki — cytując fragmenty dwóch z opublikowanych w piśmie wierszy Tomasza Biłki (wiersze te stanowią, niebezzasadnie uważa redakcja, najbardziej odważną i osobistą część numeru), studenta kolegium dominikańskiego. W wierszu Judasz i Jan poeta pisze: Tylko na niektórych ikonach Tajemnej Wieczerzy / dostrzec można, że Judasz i Jan / oblicza mają niemal bliźniacze, / bo równocześnie toczą się / uczta miłości i uczta zdrady, / a kielich goryczy jest tym samym, / z którego piją błogosławieni. Jeszcze bardziej przejmujące są ustępy wiersza Sąd Ostateczny: Mój Bracie, / Bóg obecny jest / w tobie i we mnie, / w każdym dobrym / i złym człowieku: / Żyjący lub Ukrzyżowany.

W „Teofilu” znalazły się tyleż ciekawe, co dyskusyjne poglądy praskiego teologa i filozofa ks. Tomáša Halíka, który na bazie refleksji i doświadczeń duszpasterskich wyniesionych z kontaktów z (nie)wierzącymi obywatelami jednego z najbardziej ateistycznych krajów Europy uważa, że ateizm jest absolutyzacją teologii negatywnej, czyli takiej, w której staramy się opisać Boga, mówiąc, jaki On nie jest. Według Halíka nie istnieje czysty ateizm, a to, co nazywamy całkowitym zanegowaniem wiary, jest jedynie przejściowym okresem w osobistym rozwoju. W każdym człowieku toczy się na poziomie serca walka wiary z ateizmem, a sam ateizm jest być może jedynie gorączkowym osądem, przedwczesną interpretacją nieśmiałości ukrytego Boga, pozostawiającego — jak przystało na Tego, który jest miłością — przestrzeń na tajemnicę drugiego.

W sposób (zbyt?) umiarkowanie krytyczny odnosi się do dorobku czeskiego kapłana dominikanin Szymon Popławski, który w tekście Czy nie-wierzący może wierzyć? Kilka słów o religijnym ateizmie zajmuje się koncepcją „ateizmu zasmuconego” sformułowaną przez Halíka. Ten ostatni proponuje, w oparciu o ortodoksyjne pojęcie communicatio idiomatum oraz o Heglowski i mistyczny (doświadczenia ciemności wiary u mistyków) sens idei „śmierci Boga”, rozwinąć teorię wielkanocnego sensu „śmierci Boga”, co oznaczałoby spojrzenie na ateizm z perspektywy fundamentalnych dla chrześcijanina wydarzeń. W ramach tej koncepcji miałoby się mieścić doświadczenie „ateistów zasmuconych”, którzy chcieliby wierzyć w Boga, ale On pozostaje poza ich doświadczeniem. Szczególnie dyskusyjne jest, według Popławskiego, traktowanie przez Halíka ateizmu jako jednego z przejściowych etapów w rozwoju wiary. W ten sposób ateizm niejako wchłania wiarę i staje się doskonalszym stanem na drodze do poznania Boga. Tego rodzaju myślenie nie jest zgodne z teologią katolicką — punktuje dominikanin i dodaje: Możemy ewentualnie mówić o opatrznościowej roli ateizmu. Przecież to nie wiara połączona z niewiarą dokonała wstrząsu w świecie i ludzkich sercach, nie o wierze rozumianej jedynie jako sposób interpretacji ludzkiego doświadczenia (sposób o tej samej wartości co ateizm) świadczy Pismo Święte. W każdym razie, moim zdaniem, trudno mówić o dojrzewaniu wiary u tych, u których być może jeszcze się ona wcale nie zrodziła. Podobnie „żarłoczny” jak Halík staje się również Antoni Libera, który analizując wiersz (i szerzej twórczość) Samuela Becketta, patrzącego z zewnątrz doktryny chrześcijańskiej, ale nie z zewnątrz tradycji chrześcijańskiej, uważa, iż irlandzki pisarz jest pomimo swej mroczności i pesymizmu sprzymierzeńcem chrześcijanina, a nie jego adwersarzem.

Znany dominikanin o. Maciej Zięba proponuje spojrzeć na ateizm od strony pastoralnej. W tekście o tytule tyleż odważnym, co pozwalającym na nie zamierzone chyba skojarzenia (Nie boję się ateistów) wskazuje, że rozmowa z wykształconym ateistą jest też pożyteczna dla ludzi wierzących — jest bowiem oczyszczająca dla naszej wiary, a także ukazuje problemy mentalne współczesnego człowieka. Ożywczy dialog wymaga jednak nie tyle pojedynku na argumenty, co przede wszystkim miłości. Krzysztof Dorosz, wywodzący się z tradycji protestanckiej, dzieli się przemyśleniami na temat zdechrystianizowanej Europy i sytuacji człowieka, który bez wiary pozostaje jakby nagi duchowo, podatny na zranienia. I może również na śmieszność, czego dowodem jest, moim zdaniem, tekst Restauracja Agape ateisty młodego pokolenia Alaina de Bottona, który proponuje iście fantastyczną wizję troski o ducha wspólnoty tworzonej bez oparcia na fundamencie religijnym, choć nim zainspirowanej.

Rzeczową polemikę na najwyższym poziomie intelektualnym otrzymał czytelnik pełnego tłumaczenia z języka niemieckiego książki Dialektyka sekularyzacji, w której Joseph Ratzinger, ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary, podejmuje otwartą dyskusję z jednym z najbardziej znaczących współczesnych filozofów Jürgenem Habermasem. Nie sposób tutaj streścić tej szeroko komentowanej debaty, która miała miejsce 19 stycznia 2004 roku, podobnie jak trudno wznieść się na wysoki pułap myśli prezentowanej przez dyskutantów. Powiedzmy więc tylko skrótowo, że temat debaty dotyczył przedpolitycznych fundamentów moralnych współczesnego państwa, a obaj panowie zaprezentowali dwie spójne wewnętrznie formy argumentacji, i choć siłą rzeczy wyszli z odmiennych punktów widzenia, to doszli do pewnych wspólnych wniosków. Habermas uznał, że filozofia ma powody, by wobec przekazów religijnych zajmować postawę odznaczającą się gotowością do uczenia się, a neutralność światopoglądowa władzy państwowej [...] jest nie do pogodzenia z politycznym generalizowaniem sekularnego spojrzenia na świat. Ratzinger również wskazał na gotowość uczenia się i samoograniczenia obydwu stron: rozumu i wiary, ponieważ tak jak w religii pojawić się mogą niebezpieczne patologie, tak wyemancypowany rozum może się zmienić w siłę niszczycielską. Obie te instancje są zobowiązane do wzajemnego oczyszczania się i uzdrawiania, obydwie są sobie potrzebne i muszą się wzajemnie uznawać. Z kolei ich wzajemna korelacyjność oraz polifoniczne relacje z kulturami nieeuropejskimi mogą sprawić, że w ludzkości pojawi się nowa siła stanowiąca spoiwo całego świata.

Niżej podpisanego autora książki Katolicki pomocnik towarzyski, czyli jak pojedynkować się z ateistą interesował przede wszystkim temat przewodni „Teofila”. Dla porządku wspomnieć należałoby jednak jeszcze (pośród kilku innych) o interesującym artykule o. Jana Andrzeja Kłoczowskiego Czy istnieje postęp w kulturze? (o dylemacie: postęp czy rozwój?, o człowieku historycznym i jego uwikłaniach, o relatywizmie i fundamentalistycznej reakcji na niego, o zadaniach filozofii dążącej do prawdy, a nie bezpieczeństwa) oraz o zamieszczonym w cyklu „Wykłady Teofila” tekście profesora Michaela Doddsa OP Nauki empiryczne, język i Bóg życia (o analogicznym mówieniu o Bogu, o filozoficznej definicji życia opartej na tezach nauk przyrodniczych, o życiu jako właściwej kategorii orzekania o Bogu). Na okładce widzimy wieloznaczną grafikę: czarna ręka sięga ku Boskiemu oku, które jest zamknięte: czy to ręka ateisty, który nie chce, by Bóg patrzył, czy też Bóg zamknął oczy na oczekiwanie niewierzących, by się objawił wyraźniej? Polecam ten bogaty intelektualnie numer „Teofila”, który jednakże — to mały prztyczek w dominikańskie nosy — można przeczytać tylko pod warunkiem dobrego wzroku (przypisy do artykułów pisane drobniuteńką czcionką!).

Tekst ukazał się w Homo Dei (2013) nr 3. Publikacja w serwisie Opoki za zgodą Autora

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama