Czyż Stary Testament nie jest katalogiem wojen i konfliktów, a zarazem spisem imion i genealogii? Nie!
PROMIC - Wydawnictwo Księży Marianów
Warszawa 2011
ISBN
stron:
Format książki:
fragment książki:
Czyż Stary Testament nie jest katalogiem wojen i konfliktów, a zarazem spisem imion i genealogii, z których jedne są dziwaczniejsze od drugich? Z pewnością nie! Poniekąd to rzeczywiście album rodzinny, ale taki, w którym oprócz konfliktów opisane są również tak zabawne historie, że można umrzeć ze śmiechu! Umrzeć ze śmiechu z pewnością jest o wiele weselej niż ponieść śmierć z ręki wroga. Dlatego też naród wybrany zachowuje wyborne poczucie humoru. Tak, naród Eliasza nie mówi dowcipowi i żartom: „Cicho sza!” 1.
Śmiech Sary
(Rdz 17, 15-19; 18, 1-15; 21, 1-8)
Czternaście rozdziałów po opisie występku Ewy i zapowiedzi potu na czole Adama (Rdz 3) w Biblii pojawia się nowa kobieta, która nie kryje się przed Bogiem ze swoim śmiechem. Bóg, zapytawszy Adama: „Gdzie jesteś?”, odpowiedź dostaje, ale nieco później, i to od Sary: „W moim śmiechu”. Wraz z Sarą i jej mężem Abrahamem zaczyna się więc już wówczas Nowe Przymierze.
Wyobraźcie sobie, że starej, dziewięćdziesięcioletniej kobiecie oznajmia się, iż zostanie matką. Można śmiało się założyć, że parsknie śmiechem: tak kuriozalna i zupełnie nieprawdopodobna jest ta wiadomość. Zaskoczenie będzie jeszcze większe, jeśli przypadkiem zapowiedź ta pewnego dnia się spełni.
Właśnie taka przygoda przydarzyła się Sarze. Otóż Bóg za pośrednictwem trzech posłańców powiadomił Abrahama, że niebawem zostanie ojcem. Abraham zaprotestował, mówiąc, że to przecież niemożliwe: on ma sto lat, a Sara, już dawno przekwitła i bezpłodna, ma lat dziewięćdziesiąt. Zapowiedź ta wywołała, co oczywiste, także śmiech Sary. Tymczasem w kolejnym roku Sara urodziła Abrahamowi syna, którego nazwano Izaakiem, co po hebrajsku znaczy „zaśmiał się” (hebr. yishaq) 2. Gdy ze strachu przed Bogiem kobieta w pierwszej chwili wyparła się swojej reakcji, Bóg najpierw udał, że jej wierzy, lecz w końcu rzekł: „Ależ tak. Śmiałaś się”. Sara więc zaśmiała się i wydała na świat tego, „który się zaśmiał”. Teraz zaś ten, „który się zaśmiał”, płacze otulony sari swojej matki.
Śmiech Sary pochłonął tyle atramentu, ile wzburzone morze kotwic pijanych statków 3. Jakiego rodzaju jest ów wybuch śmiechu? Pewien dawny komentarz do Biblii nadaje mu wymiar uniwersalny: „Cały wszechświat zatrząsł się ze śmiechu w obliczu tego wybornego żartu”. Inni, poważniejsi komentatorzy, chcąc ocalić wizerunek mądrej matrony, widzieli w tym pamiętnym śmiechu wyraz radości i zadowolenia. Jednak język hebrajski opiera się takiej interpretacji: jednoznacznie chodzi o ironię podszytą sceptycyzmem.
To bowiem śmiech wynikający z okoliczności, stanowiący próbę ukrycia wstydu i rodzinnego dramatu: braku potomstwa. I jest on czymś powszechnym, często doświadczamy go, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, tak jak niektórzy mówią prozą, zupełnie o tym nie wiedząc 4. To śmiech, który zaklina strach lub rozpacz. Czyż nie mówi się: „Lepiej się śmiać niż płakać”? Śmiejemy się, żeby nie płakać, żeby zawczasu pocieszyć się łzami, które wyciska nam z oczu radość, a nie ból. Ironia niekiedy jest jedynym, co nam w życiu pozostaje. Bywa niczym ostatnie koło ratunkowe na „Titanicu” zmierzającym ku katastrofie – ku górze lodowej rozpaczy lub, co gorsza, ku bezużyteczności, bezwartościowości czy ułomności.
W reakcji Sary kryje się także autoironia. Nie bierze samej siebie na poważnie. Zresztą podobnie wydaje się czynić Bóg: obdarzyć dzieckiem bezpłodną kobietę w podeszłym wieku... Niezły kawał! W jej śmiechu widać więc nasze podobieństwo do Boga, gdyż sam Stwórca nas rozśmiesza, nie biorąc na poważnie natury – własnego dzieła. Urządza sobie zabawę jej kosztem, choć nie ze złośliwości, lecz z miłości. Podobnie dziewczyna: bawi się chłopcem, aż mu na dobre zawróci w głowie, wcale nie z chęci okazania swojej władzy, lecz dla własnej rozkosznej przyjemności.
Śmiech Sary stanowi zatem prototyp śmiechu biblijnego, ale także po prostu śmiechu ludzkiego. Sara stała się matką śmiejących się, tak jak Abraham jest ojcem wierzących, a Maryja Panna – Matką żyjących.
Śmiech nikczemników
(Ps 9, 34; Ps 72, 8; Koh 2, 2)
Nie wszystko jest jednak różowe w krainie biblijnego dowcipu! Obok żartu, który Bóg tchnął w usta patriarchów, istnieje także i ten tchnięty w usta nikczemników przez diabła o bladym licu 5. W Starym Testamencie znajdują się dwa różne słowa na określenie śmiechu: sahak oznaczające jego odmianę radosną, pozytywną (tak jak to było w przypadku imienia Izaaka) oraz laak wskazujące na jego odmianę szyderczą i złośliwą. W księgach prorockich, tych późniejszych, najczęściej chodzi o kpiny nikczemników, które przeważnie tłumaczy się jako „wyśmiewanie” bądź „szyderstwo”. „Lecz kiedy się chwieję, z radością się zbiegają [...] i szydzą ze mnie” (Ps 35 [34], 15) 6. Jeśli „występny gardzi Bogiem” (Ps 10 [9B], 13), Pan również „śmieje się z niego” (Ps 37 [36], 13). Mniej jest zabawnie, gdy „z klęski niewinnych [...] szydzi” (Hi 9, 23). To, że Pan drwi ze złoczyńców (zob. Ps 59 [58], 9), można nie tylko zrozumieć, lecz także pochwalać, ale fakt, że wyśmiewa się z niewinnych, wydaje się przesądzać o tym, iż śmiech staje się niczym innym jak tylko drwiną i szyderstwem. Nieco inny zły śmiech nikczemników towarzyszy grzechowi: „Śmiech ich – czytamy w Księdze Mądrości Syracha – płynie z grzesznej przyjemności” (Syr 27, 13). Od takiej złej radości powinien powstrzymać się także dobry pedagog: „Nie śmiej się razem z nim [swoim synem – przyp. red.], abyś nie został wraz z nim zasmucony” (Syr 30, 10). Warto bowiem pamiętać, że ponieważ „serce i w śmiechu się smuci” (Prz 14, 13), to „lepszy jest smutek niż śmiech” (Koh 7, 3).
Przed śmiechem nikczemników należy zatem uciekać jak najdalej, gdyż jest on grzechem – destrukcyjną siłą godzącą i w Boga, i w człowieka. To piekło na ziemi – owa drwina jest jak widły diabła, które bodą bezbożnych, niewiernych i nieczystych, wszystkich zbuntowanych przeciwko Bożemu śmiechowi. Śmiech taki – służąc nie Panu, lecz występkowi – w ustach ludzi chcących się śmiać „bez Boga” staje się grubiański, wymuszony i zaprawiony goryczą. Podobnie było z Adamem, gdy „bez Boga” chciał zjeść „jabłko” i utknęło mu ono w gardle 7. Co więcej, taki zły śmiech, niesłusznie wymierzony przeciwko Bogu, sprawił, że uznano Go wręcz za okrutnika, który niezadowolony kazał nam umierać bez śmiechu, samemu żyjąc wiecznie i co najwyżej ze śmiechu konając. Otóż Bóg nie jest sprawcą takiego złego śmiechu. Oddalony od swojego źródła śmiech ludzi opętanych przez próżność i pychę to jakby „podgatunek” śmiechu, jego nieludzka odmiana, która wykrzywia twarze w sztucznym, fałszywym grymasie.
Niezależnie więc od tego, czy śmiech słychać w jednym słowie, czy w stu, ma on zwykle dwa oblicza: dobre i złe, Boże i szatańskie. Do nas należy wybór tego dobrego. Wystrzegajmy się jednak przy tym stronniczej lub zbyt dosłownej lektury i nie mówmy, że śmiech w Biblii jest zabroniony.
Żarty ludu Bożego
W Starym Testamencie ludzie dobrzy w przeciwieństwie do nikczemników często są przedstawiani jako wzór do naśladowania. W tekstach starotestamentowych trafiają się jednak zabawne historie, które zarówno dobrych, jak i złych ludzi ukazują w sposób humorystyczny. Ów komizm możemy traktować jako „poczucie humoru ludu Bożego”.
Takie dowcipne scenki rozgrywają się jak w komiksie: pojawiają się w nich niezwykłe przedmioty i miejsca, dzięki którym „komedia” przymierza z Bogiem nabiera pikanterii.
Stary Testament kpi sobie przede wszystkim z nikczemników. Oto przykłady:
wystarczy jedna oślica, żeby pokrzyżować nieprzychylne plany proroka Balaama (Lb 22, 22-35);
aby zmasakrować tysiąc Filistynów, Samson potrzebuje oślej szczęki (Sdz 15, 15);
Król Moabu zostaje zabity w... ustępie (Sdz 3, 15-25);
głowa zbuntowanego przeciwko Dawidowi Absaloma utkwiła w gałęziach terebintu, podczas gdy muł, na którym jechał, popędził dalej (2 Sm 18, 9).
Można by to jeszcze gładko przełknąć, gdyby tylko złych częstowano porcją śmieszności! Ponieważ jednak humor nie zabija, dozę komizmu serwuje się również ludziom prawym oraz świętym „herosom” ludu Bożego:
Samson dwukrotnie daje się „wyrolować” kobiecie (Sdz 14, 15-17; 16, 4-21);
Saul, zajęty w grocie załatwianiem pilnej potrzeby (według utartego wyrażenia: „okrywał sobie nogi”), zostaje zaskoczony przez Dawida i w taki to upokarzający sposób jest zmuszony zdać się na jego łaskę i niełaskę (1 S 24, 1-11);
z kolei Dawid, zatraciwszy się w tańcu przed Arką Przymierza, równie rozwiązłym, co niegodnym króla, ściąga na siebie pogardę córki Saula (2 S 6, 12-16).
Potraktowane jako pewna całość owe żarty stanowią dowód na to, że w Starym Testamencie komizm nie jest czymś rzadkim. Podkopuje to nasze prostoduszne wyobrażenie o Bogu – niewzruszonym władcy na tronie. Tymczasem Bóg wydaje się pisać swoje prawo żartobliwymi zgłoskami! Abstrahując od rozsianych to tu, to tam humorystycznych wersów Biblii, autorzy natchnieni posunęli się jeszcze dalej w kreowaniu komicznych efektów, tworząc nieprawdopodobne wręcz historie, które możemy znaleźć w wielu świętych księgach. Najśmieszniejsza bez wątpienia jest ta o Jonaszu, „wielorybie” i krzewie rycynusowym.
Przypisy:
1 W niektórych zdaniach nie należy się doszukiwać dosłownego sensu, ale gry słów, gdyż oprócz zabawnych historii czytelnik znajdzie w tej książce również zabawne sformułowania. W tym zdaniu występuje nieprzetłumaczalna na język polski gra słów, która polega na nagromadzeniu wyrazów zaczynających się na „el”: élu (z fr. „wybrany”), élan (z fr. „poryw”, tu: „poczucie”), Élie (z fr. „Eliasz”), holà (z fr. „hola, stój”, tu: „Cicho sza!”).
2 W języku francuskim fraza: „który się zaśmiał” w czasie przeszłym niedokonanym: qui riait („który się śmiał”), brzmi tak samo jak greckie Kyrie oznaczające – „Panie”.
3 W języku polskim umyka gra słów, na której opiera się cały smak tego zdania po francusku. Autor wykorzystał tu m.in. podobieństwo słów: encre – „atrament” i ancre – „kotwica” (przyp. tłum.).
4 Aluzja do komedii Mieszczanin szlachcicem Moliera: główny bohater, pan Jourdain, ze zdziwieniem dowiaduje się, że przez całe życie mówił prozą (przyp. tłum.).
5 We francuskim występuje tutaj gra słów: „diabeł o bladym licu” – fr. <diable au teint clair – brzmi jak fr. diablotin clerc, czyli „diabełek-kleryk” lub „diabełek-uczony” (przyp. tłum).
6 Wszystkie cytaty biblijne za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu (Biblia Tysiąclecia), wyd. V, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań 2003 (przyp. red).
7 W Księdze Rodzaju w oryginale wcale nie mówi się o „jabłku”, lecz o „owocu” (hebr. peri). Dopiero św. Hieronim (342–420), tłumacząc Biblię z hebrajskiego na łacinę, przełożył peri jako malum (łac. malum to zarówno „jabłko”, jak i „zło”, pasujące tu ze względu na drzewo poznania dobra i zła) zamiast pomum („owoc”). Jednak nawet gdyby przekład był poprawny, to i tak we francuskim tłumaczylibyśmy pomum jako „jabłko” (fr. pomme)! Wskutek tego tłumaczenia medycyna francuska – nawiązując do legendy, zgodnie z którą kawałek jabłka utknął Adamowi w gardle – nazwała chrząstkę tarczowatą (łac. cartilago thyroidea) w krtani, uwidocznioną w większym stopniu u mężczyzn niż kobiet, „jabłkiem Adama”.
opr. aś/aś