Przeżyj ekstremalną przygodę, która zmieni Twoje życie!

- Trzeba się zgubić, ubrudzić, upaść. Odczuć własną słabość fizyczną i duchową, zwątpić we własne siły. I mimo to iść dalej. To straszliwe zmęczenie ma przybliżyć nas do Boga - o Ekstremalnej Drodze Krzyżowej opowiada ks. Jacek WIOSNA Stryczek

- Trzeba się zgubić, ubrudzić, upaść. Odczuć własną słabość fizyczną i duchową, zwątpić we własne siły. I mimo to iść dalej. To straszliwe zmęczenie ma przybliżyć nas do Boga - o Ekstremalnej Drodze Krzyżowej opowiada jej pomysłodawca ks. Jacek WIOSNA Stryczek.

Przeżyj ekstremalną przygodę, która zmieni Twoje życie!
fot. Materiały Stowarzyszenia WIOSNA

Magdalena Wójcik: - Ponad 40 km drogi, nocą, w grupie ludzi, a jednak w osamotnieniu - aż trudno uwierzyć, że tak wiele osób decyduje się wziąć udział w EKSTREMALNEJ DRODZE KRZYŻOWEJ.

Ks. Jacek WIOSNA Stryczek: Cóż, EKSTREMALNA DROGA KRZYŻOWA jest właśnie tym, na co wskazuje jej nazwa. To nie jest "lajcik". Jest ciemna noc, cisza i straszliwe zmęczenie, które ma przybliżyć nas do Boga. Mamy okres Wielkiego Postu - wielu ludzi czyni postanowienia, wyrzeczenia, w których wytrwają lub nie. Ja do niczego nie namawiam, ale od wielu lat obserwuję, że ludziom się nie chce od siebie wymagać. EDK pokazuje, jak wielu jest ludzi, którzy nie zgadzają się na duchowe lenistwo.

A co, jeśli ktoś nie sprosta?

Ks. Stryczek: Chyba każdy w trakcie EDK ma moment porządnego kryzysu, i to jest całkowicie zrozumiałe. Ja sam po drodze miałem przynajmniej 50 razy pokusę, żeby wsiąść do jakiegoś samochodu i podjechać sobie na metę. Słyszałem też ciekawą historię pewnej dziewczyny, której nie udało się przejść EDK do końca. Jej koleżanka skręciła kostkę, a ona zrezygnowała ze swojego wyzwania, żeby pomóc jej wrócić do domu. EDK stawia przed nami różne rodzaje ekstremalności. Nie musimy przejść trasy do końca, żeby poczuć Boga "bardziej" i zobaczyć, że coś się zmieniło. Najczęściej jednak uczestnicy, choćby już pot po nich spływał, docierają do końca. To, na co narzekali wcześniej - ból i kontuzje, po przejściu całej drogi stają się ich chlubą i dumą.

Podczas EDK ludzie rzeczywiście dowiadują się, kim są?

Ks. Stryczek: Tak. Śmiało mogę to powiedzieć. Jeśli człowiek nie staje w sytuacjach ekstremalnych ulega złudzeniu, że jest super. A tak naprawdę nie wie kim jest. Dopiero znalezienie się w niecodziennych okolicznościach, utrata kontroli pozwala odciąć się od naszego wyobrażenia o nas samych. To bardzo uczy pokory. Dociera do nas takie pytanie: czy chodzi o to, żeby było nam dobrze czy o coś więcej, o przekroczenie swojej strefy komfortu? To jest pytanie, które stawia sobie współczesny człowiek coraz częściej.

Jeden z uczestników EDK powiedział mi kiedyś, że turystycznie nigdy by tej trasy nie przeszedł. Na początku myślał tylko o tym, że ma brudne buty, a na spodniach pojawiła się kolejna plama błota. Gubił trasę. Potem przestało się to liczyć. Modlił się, a jedyne co słyszał, to odgłosy nocy i zmagania innych, którzy szli nie z nim, ale obok niego. I o to właśnie chodzi w tym przeżyciu. Trzeba się zgubić, ubrudzić, upaść, odczuć własną słabość fizyczną i duchową, zwątpić we własne siły, a mimo to iść dalej.

Podobno takiej trasy nie da się przejść bez odpowiedniej motywacji.

Ks. Stryczek: To, że ktoś idzie na EDK, może wynikać z chęci sprawdzenia swoich możliwości fizycznych, siły woli, pragnienia przekroczenia swoich ograniczeń, potrzeby przeżycia drogi zbliżonej do tej, którą przebył Chrystus. Powody te najczęściej się łączą, czasem nie. Wspólne jest na pewno, że niezależnie od tego, jak długo wcześniej ktoś przygotowywał się do trasy, ile godzin spędził na treningach, ile rzeczy w życiu sobie odmówił i wydaje mu się, że już jego wola jest niezłomna, EDK zawsze jest ogromną próbą dla człowieka. I na końcu dociera do niego przerażająca myśl, że Jezus miał nieporównywalnie gorzej.

Ta idea okazała się bardzo chwytliwa. Zaczęło się od jednej trasy w 2009 roku, a dziś jest już 115 rejonów EDK i idzie kilkanaście tysięcy ludzi.

Ks. Stryczek: Dla mnie to jest oczywiste. Nie ma sensu inwestować w coś, co nie będzie się rozrastać, co nie jest ludziom potrzebne. Gdy razem z facetami z Męskiej Strony Rzeczywistości tworzyliśmy ideę EDK, właściwie byliśmy pewni, że ten pomysł będzie się rozwijał. Tak się rzeczywiście dzieje i to na wielu płaszczyznach.

Wspomniał Ksiądz o początkach w duszpasterstwie mężczyzn. Czy kobiety równie często uczestniczą w EDK?

Ks. Stryczek: Idea EDK była z początku skierowana głównie do mężczyzn. Panowie mają w sobie coś takiego, że chcą więcej. Ma to każdy człowiek, ale w życiu mężczyzny to jest coś podstawowego. Przygoda, polowe warunki, oddanie życia za sprawę. Motywacja pań pewnie jest nieco inna, ale jak się okazuje, około 50% uczestników EDK to właśnie kobiety. Wiele z nich podkreśla, że ważniejszy dla nich jest wymiar duchowy. Podczas wędrówki mogą wejść w głąb siebie i skonfrontować się z rzeczywistością, której na co dzień starają unikać.

Co dzieje się z uczestnikami po EDK?

Ks. Stryczek: Zmieniają świat. Jak już potrafili przejść EDK, to wszystko mogą. Ja w każdej z tych osób widzę lidera chrześcijańskiego, biznesowego czy też społecznego. Ich rola zaczyna się już w momencie podjęcia decyzji.

Chrześcijański lider to też jeden z głównych tematów tegorocznych Światowych Dni Młodzieży.

Ks. Stryczek: - Tak, w tym roku EDK mają również dodatkową rolę - przygotowują duchowo do Światowych Dni Młodzieży. Tegoroczne rozważania EDK mają inspirować do stawania się chrześcijańskimi liderami, czyli ludźmi, którzy biorą odpowiedzialność za siebie i innych. Nie są bierni, nie chcą świata takiego, jaki jest. Chcą go zmieniać na lepsze. To właśnie młodzi ludzie, którzy pragną zmian, wyzwań, rozwoju, łączą EDK i ŚDM. I jedni i drudzy przebywają długą drogę do celu. Chcą się zjednoczyć i poczuć bożą obecność. Doświadczyć swojej wiary bardziej, realniej.


Weź udział w ESTREMALNEJ DRODZE KRZYŻOWEJ. Wejdź na www.edk.org.pl i wybierz trasę w swojej okolicy. EDK ruszają 11 i 18 marca.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama