Wiemy jako chrześcijanie, że bólu najbardziej przeszywającego ludzkie serce doświadczył Chrystus zawieszony między niebem a ziemią na Krzyżu Golgoty
Wiemy jako chrześcijanie, że bólu najbardziej przeszywającego ludzkie serce doświadczył Chrystus zawieszony między niebem a ziemią na Krzyżu Golgoty.
Przyjąć światłość i opowiedzieć się jednoznacznie właśnie za Nim, to jednoznacznie opowiedzieć się za Bogiem i być Mu posłusznym aż do końca – a to boli...
Wiemy jako chrześcijanie, że bólu najbardziej przeszywającego ludzkie serce doświadczył Chrystus zawieszony między niebem a ziemią na Krzyżu Golgoty. To posłuszeństwo, które kazało mu wtedy, w ostatnich minutach życia, powiedzieć: „W ręce Twoje, Ojcze, oddaję ducha mego” (Łk 23, 46), ducha wierności, posłuszeństwa, ubóstwa, czystości, aż do końca. I nie dziwmy się, że właśnie w tym momencie miecz posłuszeństwa i najwyższego oddania Bogu przeszył także, zgodnie z zapowiedzią Symeona, serce Jego Matki.
Nie ma innej drogi zbawienia aniżeli w Jezusie Chrystusie, który stał się człowiekiem, podobnym do nas we wszystkim oprócz grzechu, po to by całe swoje człowieczeństwo oddać w ofierze Najwyższemu.
W liście „Porta fidei” papież pisał m.in.: „Wiara jest decyzją na to, żeby być z Panem, aby z Nim żyć. To «bycie z Nim» wprowadza do zrozumienia powodów, dla których się wierzy” („Porta fidei”, 10).
Wiara właśnie dlatego, że jest aktem wolnym, wymaga również odpowiedzialności społecznej za to, w co się wierzy. Wiara jest decyzją, która jest możliwa dzięki wolności. Wiara, która musi mieć swoje urzeczywistnianie w życiu publicznym, jest przede wszystkim decyzją, aby być z Chrystusem i za Nim podążać. Jakże wymownym przejawem tej decyzji jest to, co słyszeliśmy przed chwilą w Ewangelii Łukaszowej, na tle nienawiści i szyderstwa, najpierw ze strony najwyższej rady żydowskiej, odpowiedzialnej za życie duchowe synów Izraela, a dalej na tle szyderstwa żołnierzy rzymskich, żołnierzy okupanta, którzy wypełniali swoją żołnierską powinność zgodnie z rozkazem Piłata, by Chrystusa ukrzyżować, w myśl także tej tablicy, na której w trzech językach: greckim, łacińskim i hebrajskim widniał napis „Oto Król żydowski”. Ten Król umierał tak, jak najbardziej nędzny niewolnik, co więcej, w świetle szyderstwa, które zabrzmiało z lewej strony Chrystusa od łotra, właśnie tam ukrzyżowanego.
Naraz pojawia się zupełnie inny głos – głos wynikający z głębi sumienia właściwie oceniającego swoje czyny. Wiszący po prawej stronie Chrystusa złoczyńca wie, że zasłużył na ten okrutny wyrok śmierci i doskonale zdaje sobie sprawę, że są to być może ostatnie minuty jego życia. I właśnie wtedy wyraża swoją decyzję wiary w Chrystusa: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa” (Łk 23, 42); wiary, że jest On Mesjaszem; wiary, że jest życie wieczne; wiary, że On jest Zbawicielem. I usłyszał słowa, które dały mu tyle nadziei i tyle siły, by pokonywać ostatnie minuty swojej męki: „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju” (Łk 23, 43). Może być nienawiść świata posunięta do największych szczytów i wydawać by się mogła wprost bezgraniczna, ale można wznieść się ponad nią, jeżeli człowiek chce żyć w prawdzie, jeżeli uwierzy, że Jezus ukrzyżowany i zmartwychwstały jest Tym, który jest naprawdę Królem Wszechświata, Alfą i Omegą, Początkiem i Końcem, Źródłem wszelkiego istnienia i Najwyższym Sędzią, a przede wszystkim pełnym miłości Odkupicielem człowieka.
Wiara jako decyzja, by iść za Chrystusem, doszła do głosu i znalazła swój szczególny wyraz prawie sto lat temu w życiu Edyty Stein. Koleje jej losów sprawiły, iż w pewnym momencie odeszła od wiary swoich ojców, że dała się pochłonąć żywiołom ateizmu. Ciągle jednak szukała prawdy, pragnęła być w swoim życiu człowiekiem prawego sumienia. I wreszcie po latach poszukiwań, niepewności i załamań, gdy przebywała w domu swojej przyjaciółki, również poszukującej odpowiedzi na pytania o sens życia, chwyciła dość przypadkowo jedną z książek, które znajdowały się w bogato zaopatrzonej bibliotece przyjaciółki. Była to autobiografia św. Teresy z Ávila. Edyta Stein czytała ją całą noc. Kiedy wreszcie zaczął świtać dzień, zamknęła książkę i powiedziała tylko jedno: To jest prawda. To jest prawda, co o Chrystusie mówi i pisze św. Teresa z Ávila. To jest prawda, która domaga się potwierdzenia, czynu, decyzji. I tak też się stało w jej życiu. Następnego dnia udała się do miejscowej księgarni, kupiła „Katechizm” i „Mszał Rzymski” i kiedy zapoznała się już dokładnie z ich treścią, udała się do miejscowego proboszcza i poprosiła o chrzest, potem przyjęła bierzmowanie, następnie zaczęło się jej życie naukowca, ale człowieka głębokiej wiary i nauczyciela w Speyer, w Münster, aż do momentu kiedy jej żydowskie pochodzenie uniemożliwiło dalszą pracę naukową i pedagogiczną. Więc idąc w imię prawdy, a dokładniej, idąc za Chrystusem, który jest Prawdą, znalazła schronienie w Karmelu w Köln, a potem kiedy pojawiło się realne niebezpieczeństwo uwięzienia jej i zlikwidowania całego Karmelu kolońskiego, nocą 31 grudnia 1938 roku wyjechała do innego Karmelu w Echt, w Holandii. Ale wiemy, że przebywając tam, ciągle była stawiana wobec konieczności opowiadania się za Chrystusem w sposób jednoznaczny, co sprawiło ostatecznie, że gestapowcy wywieźli ją i jej siostrę z tego holenderskiego klasztoru do obozu w Auschwitz, gdzie poniosła śmierć w komorze gazowej.
Szła za Chrystusem jednoznaczną decyzją wiary. Szła na dobre i na złe. Otoczona nocą nazistowskiej nienawiści, ponad którą to nienawiść i pogardę człowieka wznosiła się jej miłość do Chrystusa, Boskiego Oblubieńca, Baranka Wielkanocnego i miłość do innych ludzi, zwłaszcza do swoich przyjaciół, którzy też znajdowali się na drodze poszukiwania prawdy. I to pójście za Chrystusem, wyrażające się w jej wyraźnie podjętej decyzji, by ofiarować się za własny naród, który tak często okazywał niewierność Mesjaszowi.
To są dzieje Kościoła. Od tych pierwszych z Golgoty po ten tragiczny XX wiek tak przeniknięty totalitaryzmami, aż po wiek współczesny, jego drugą dziesiątkę lat, gdzie tylu ludzi z bólem stwierdza, że żyjemy w epoce chrystianofobii. Ale to nie jest dobre określenie. Wobec chrześcijan nie stosuje się fobii czy jakiegoś irracjonalnego lęku. Wobec chrześcijan prowadzi się systematyczne prześladowanie, na różnych polach, prowadzi się wyniszczenia, jak to ma miejsce w tylu krajach współczesnego świata. 300 mln naszych sióstr i braci cierpi dzisiaj tylko dlatego, iż wyznaje: Jezus Chrystus jest Panem. Tylu chrześcijan na naszym kontynencie, także w naszej Ojczyźnie, cierpi. Zdaje sobie bowiem sprawę z niesprawiedliwości i krzywdy wyrządzanej Kościołowi przez niesprawiedliwe oskarżenia, nieproporcjonalne do zła i do upadków ludzkich, które stały się udziałem niektórych córek i synów Kościoła. Ale przecież to jest nieproporcjonalne wobec ogromu dobra, które jest i które jest udziałem całych społeczeństw dzięki temu, że tylu ludzi ofiarnie wierzy w Chrystusa, swoim życiem pokazując, co znaczy naprawdę i do końca miłować Boga całym sercem, całym umysłem, z całej duszy i miłować drugiego człowieka jak samego siebie. Nie chce się widzieć tej miłości, chce się widzieć tylko zło – i jeszcze to zło wyolbrzymiając.
Idziemy dalej, bo taka jest droga Kościoła. Idziemy dalej, mocni naszą decyzją wiary, za Chrystusem, zdając sobie sprawę z prawdziwości słów psalmisty: „Idę przez ciemną dolinę, lecz zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną” (por. Ps 23, 4). Chcemy być z Chrystusem, chcemy się Go trzymać oburącz i nigdy od Niego nie odejść, nie odstąpić, nie daj Boże się zaprzeć. Chcemy być z Nim na dobre i na złe, niezależnie od tego, jak ciemna wobec nas może być noc zła i kłamstwa. Chcemy zgłębić to, czym naprawdę jest Eucharystia jako źródło i szczyt chrześcijańskiego życia.
Pragniemy pogłębić tę naszą eucharystyczną pobożność także poprzez tę szczególną formę modlitwy, jaką jest obecna w każdej parafii oktawa Bożego Ciała. Chcemy tę eucharystyczną pobożność wyrazić także w tym swoistym przedłużeniu tajemnicy miłości, jaka sprawuje się na Chrystusowym ołtarzu poprzez świadczenie miłości ludziom bardziej potrzebującym niż my, poprzez stworzenie w każdej parafii Parafialnych Zespołów Caritas.
„Idę przez ciemną dolinę, lecz zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną” (por. Ps 23, 4). Nie lękamy się, choć wiemy, jak słaba, jak krucha niekiedy jest nasza wiara i dlatego idąc dalej, wykraczając już poza ten kończący się dzisiaj Rok Wiary, powtarzamy za Apostołami: „Panie, przymnóż nam wiary!” (Łk 17, 5). Przymnóż nam wiary tak, żeby była choćby jak ziarnko gorczycy: prawdziwa i żarliwa.
Gotowa, by dać świadectwo.
Fragmenty homilii z 2 lutego oraz 13 listopada 2013 roku
Jest to fragment książki:
Abp Marek Jędraszewski, Kto szuka prawdy,
szuka Boga
Wydawnictwo M
Wybór homilii abpa Marka Jędraszewskiego stanowi życiowe przesłanie autora – poszukiwanie autentycznej prawdy, która ma swoje źródło w Bogu. W swoich tekstach łączy doskonałą znajomość przesłania Ewangelii, nauczania św. Jana Pawła II i papieża Franciszka ze znajomością współczesnej filozofii i kultury oraz podkreśla rozumność chrześcijańskiej wiary. Prezentuje postawę otwartą na dialog i troskę o najbardziej istotne wartości, których nie można się wyrzec w imię nietrwałych kompromisów. Zachęca również do podjęcia odpowiedzialności za zbawienie swoje i innych.
opr. ac/ac