"Chrześcijaństwo opiera się na wierze, a ateizm na wiedzy"

Fragmenty książki "Zwykłym językiem o niezwykłym chrześcijaństwie"

"Chrześcijaństwo opiera się na wierze, a ateizm na wiedzy"

Marek Dziewiecki

Zwykłym językiem o niezwykłym chrześcijaństwie

ISBN: 978-83-60703-18-2

wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2007



„CHRZEŚCIJAŃSTWO OPIERA SIĘ NA WIERZE, A ATEIZM NA WIEDZY”

Metodami nauk szczegółowych nie da się udowodnić nawet tego, że umrę, a tym bardziej tego, po co żyję.

Najbardziej chyba obecnie popularnym mitem na temat chrześcijaństwa jest twierdzenie, że ateiści opierają swoje życie i swój sposób postępowania na wiedzy i zdobyczach nauki, a zatem na tym, co oczywiste i pewne, natomiast chrześcijanie opierają się na wierze, a zatem na tym, co wątpliwe, a nawet mało wiarygodne. Mamy tu do czynienia z mitem, który sugeruje, że ateiści to ludzie wiedzy i nauki, a chrześcijanie to — przynajmniej w pewnym stopniu — ignoranci i ludzie naiwni w sferze intelektualnej.

O tym, że powyższe twierdzenie jest mitem, świadczy już choćby to, że w świecie nauki ateiści stanowią znikomy odsetek badaczy. Jeszcze bardziej oczywistym argumentem, który dowodzi absurdalności powyższego mitu, jest to, że omawiany tutaj mit ukrywa w sobie przynajmniej dwa irracjonalne założenia. Po pierwsze mit ten zakłada, że ateiści nie są ludźmi wierzącymi, czyli że swoje życie i zasady postępowania opierają wyłącznie na wiedzy. Po drugie powyższy mit zakłada, że za wiedzę uznać możemy jedynie to, co ustalają nauki empiryczne.

Obydwa te założenia są irracjonalne z tego oczywistego powodu, że są sprzeczne z faktami. Faktem jest bowiem to, że nie tylko chrześcijanie, ale także ateiści są ludźmi wierzącymi, tyle że wierzą w zupełnie coś innego. Faktem jest również i to, że człowiek dysponuje nieporównywalnie większą wiedzą niż jedynie tą, którą zdobywa metodami nauk szczegółowych. Gdyby zawęzić naszą wiedzę jedynie do wiedzy zdobytej metodami empirycznymi, to nikt z nas nie mógłby wiedzieć nawet o tym, że umrze. Z faktu bowiem, że wielu ludzi umarło przede mną, nie da się empirycznie udowodnić, że mnie spotka taki sam los. Nie da się bowiem udowodnić tego, że mam taką samą naturę jak ludzie, którzy umarli przede mną. Metodami nauk szczegółowych nie jest nawet możliwe udowodnienie tego, że w ogóle jakaś ludzka natura istnieje, a zatem że istnieją jakieś wspólne cechy, które sprawiają, iż każdy ze znanych i nieznanych mi ludzi jest człowiekiem.

Nawet gdyby ateista uwzględnił nie tylko dorobek nauk empirycznych, ale również dorobek nauk fi lozofi cznych, i uznał za racjonalnie uzasadnione to, że on też jest człowiekiem, to i tak metodami nauk empirycznych nadal nie mógłby udowodnić tego, że kiedyś umrze. Nie istnieje bowiem żadna naukowa wiedza na temat przyszłości! Na temat przyszłych wydarzeń możemy tworzyć co najwyżej hipotezy. Zasada ta obowiązuje nie tylko w odniesieniu do przyszłego zachowania czy przyszłego losu człowieka. Powyższa zasada obowiązuje nawet w odniesieniu do świata materialnego, czyli do świata bezosobowego, który nie potrafi myśleć i który nie może zaskoczyć nas swymi wolnymi decyzjami, gdyż nie jest zdolny do podejmowania decyzji. To właśnie dlatego odmienne są poglądy naukowców na przykład w odniesieniu do zmian klimatycznych. Część badaczy snuje hipotezę, że nastąpi ocieplenie, inni znajdują argumenty, z których wynika, że oczekuje nas spadek średniej temperatury na naszym globie, a jeszcze inni przytaczają argumenty przemawiające za tym, że w najbliższych stuleciach nie będzie w tym względzie istotnych zmian.

Jest oczywistym faktem to, że w kwestiach, które są najważniejsze dla zrozumienia sensu ludzkiego życia, chrześcijanie opierają się na wierze. Ale równie oczywistym faktem jest też to, że dokładnie tak samo czynią ateiści! Różnica polega jedynie na tym, że chrześcijanie są świadomi swojej wiary, natomiast ateiści — poza nielicznymi osobami z ich kręgu — na ogół nie zdają sobie z tego sprawy. Ateiści wierzą, że w nic nie wierzą, mimo że ich sposób interpretowania tajemnicy człowieka z konieczności opiera się właśnie na wierze i że nic innego nie jest w tym względzie w ogóle możliwe. Wiedza, którą zdobywamy metodami nauk empirycznych, w dużym stopniu wyjaśnia strukturę świata, ale tylko w niewielkim stopniu odsłania tajemnicę człowieka. Człowiek jest zawsze większy od całej sumy wiedzy, jaką posiada na temat samego siebie. Na nasze najważniejsze pytania nigdy nie będziemy w stanie udzielić ostatecznych odpowiedzi, opierając się na dorobku nauk szczegółowych, i to niezależnie od stopnia ich rozwoju. Nauki te w ogóle bowiem nie podejmują zagadnień, które są dla nas najważniejsze. Żadna nauka empiryczna nie może wyjaśnić tego, kim jest człowiek, skąd pochodzi, jaki jest sens jego życia, czy śmierć jest końcem, czy tylko przejściem do innej formy istnienia. Żadna nauka nie odpowie na pytanie, dlaczego człowiek, którego ciało jest przecież podobne do ciała zwierząt, potrafi myśleć, kochać i podejmować decyzje, czyli zachowywać się w sposób nieosiągalny dla zwierząt.

Ateiści usiłują „zapomnieć” o tym, że wiara jest nieodzownym źródłem wiedzy nie tylko w odniesieniu do Boga, ale także w odniesieniu do człowieka! Bez wiary i bez opartego na wierze zaufania nikt z nas nie jest w stanie w sensowny sposób funkcjonować w relacjach międzyludzkich. Bez wiary i bez zaufania nikt nie odważyłby się nie tylko kogoś poślubić, ale nie wsiadłby nawet do autobusu ani nie kupił żadnego produktu spożywczego. Wsiadając do autobusu, nie wiemy przecież, czy jego kierowca jest trzeźwy i czy nie jest podstawionym terrorystą. Podobnie kupując bochenek chleba, nie mamy naukowej wiedzy, która byłaby dowodem na to, że produkt ten spełnia normy zdrowej żywności. Tym bardziej nikt z ludzi nie posiada wiedzy naukowej, która byłaby dowodem na to, że kandydat na małżonka będzie go kochał do śmierci.

Ateiści „zapominają” także i o tym, że nie tylko w kontakcie z Bogiem, ale również w kontakcie z człowiekiem istotne jest to, co niewidzialne! Fakt ten trafnie wyraża lotnik, który zaprzyjaźnił się z Małym Księciem: „Ponieważ Mały Książę był senny, wziąłem go na ręce i poszedłem dalej. Byłem wzruszony. Wydawało mi się, że niosę kruchy skarb. W świetle księżyca patrzyłem na blade czoło, na zamknięte oczy, na pukle włosów poruszane wiatrem i mówiłem sobie, że to, co widzę, jest tylko zewnętrzną powłoką. Najważniejsze jest niewidoczne. To, co mnie wzrusza najmocniej w tym małym śpiącym królewiczu, to jego wierność dla kwiatu, to obraz róży, który świeci w nim jak płomień lampy nawet podczas snu” (A. de Saint-Exupéry, Mały Książę, Warszawa 1994, s. 69). Kto wiarę uznaje za coś irracjonalnego, a to, co niewidzialne, uznaje za nieistniejące lub mniej ważne niż widzialna materia, ten nie tylko nie jest w stanie odkryć istnienia i obecności Niewidzialnego Boga, ale w drastyczny sposób okalecza też własne człowieczeństwo oraz swoje więzi z ludźmi. Właśnie dlatego chrześcijanie są większymi niż ateiści realistami w doborze metod poznania człowieka i w szukaniu prawdy o człowieku.

Klasycznym „argumentem” ateistów za ich rzekomą naukowością jest twierdzenie, że skoro chrześcijanie wierzą w Boga, to właśnie na nich spoczywa obowiązek udowodnienia, że Bóg istnieje. A skoro metodami nauk empirycznych nie sposób udowodnić istnienia Boga, to twierdzenie o Jego istnieniu powinno być uznane za irracjonalne. Tymczasem tego typu rozumowanie jest — nie zawsze świadomą — ucieczką od problemu człowieka. Otóż chrześcijanie nie wychodzą od wiary w to, że Bóg istnieje! Wychodzą natomiast od faktu, że żaden człowiek nie posiada wiedzy, dzięki której mógłby odpowiedzieć na dwa fundamentalne pytania: dlaczego istnieje świat i dlaczego ja, człowiek, jestem tak bardzo inny od wszystkiego w tym świecie, chociaż cieleśnie jestem do tego świata podobny. Ateiści zachowują się irracjonalnie zarówno wtedy, gdy udają, iż nie są świadomi zasadności i wagi tych dwóch pytań, jak i wtedy, gdy zadowalają się ateistycznymi odpowiedziami. Tymczasem chrześcijanie są świadomi wagi powyższych pytań i szukają na nie racjonalnych, a nie jakichkolwiek odpowiedzi!

Gdyby chrześcijanie twierdzili, że istnieje żółto-niebieski kruk o dwóch głowach i pięciu szyjach, to każdy rozumny człowiek miałby prawo żądać od nich empirycznych dowodów na uzasadnienie takiego twierdzenia. Istnienie bowiem tego typu hipotetycznego ptaka nie jawi się jako racjonalna hipoteza sensownie wyjaśniająca rzeczywistość, w której żyjemy. Jeśli jednak ktoś twierdzi, że szklanki same się nie tłuką, to nawet ateista będzie skłonny uznać, że twierdzenie to jest racjonalne. Tymczasem, kiedy chrześcijanin twierdzi, iż istnienie świata oraz oczywista wyjątkowość człowieka wymagają racjonalnego wytłumaczenia, to ateista natychmiast posądza swego rozmówcę o irracjonalizm oraz o zastępowanie wiedzy jakąś formą wiary. W rzeczywistości to właśnie postawa ateisty jest irracjonalna, gdyż — wbrew wiedzy naukowej! — wierzy on w to, że coś może istnieć bez przyczyny lub że coś nieświadomego siebie mogło być przyczyną pojawienia się człowieka, który jest siebie świadomy. Kto nie wierzy w Boga, ten jest w stanie uwierzyć w każdy absurd. Nawet w to, że on sam jest bogiem lub że bogiem jest nieświadoma siebie materia.

Wiara chrześcijan jest racjonalna, gdyż wierzą oni w to, że pochodzą od kogoś większego niż oni sami, a zatem od kogoś, kto w jeszcze większym niż oni stopniu potrafi myśleć, kochać i decydować. Natomiast wiara ateistów jest irracjonalna, gdyż wierzą w to, że pochodzą od nieświadomej siebie materii lub że są dziełem ślepego przypadku. Różnicę między wiarą chrześcijanina a wiarą ateisty można zobrazować za pomocą następującej analogii. Wyobraźmy sobie, że oto dwóch kosmitów ląduje na naszej planecie i że pierwszym przedmiotem, jaki znajdują, jest komputer. Obydwaj przybysze analizują najpierw budowę i zasady działania komputera, a następnie spotykają różne zwierzęta, a także ludzi. Na podstawie dostępnych im metod badań analizują zdolności zwierząt i ludzi. Po dokonaniu analiz jeden z kosmitów dochodzi do przekonania, że komputer został skonstruowany przez zwierzęta, a drugi — że przez człowieka. Żaden z kosmitów nie ma bezpośrednich dowodów w tej sprawie, a mimo to przekonanie owego drugiego kosmity jest bardziej racjonalne. Podobnie w odniesieniu do rzeczywistości człowieka wiara chrześcijan jest bardziej racjonalna niż wiara ateistów. Jest bowiem bardziej prawdopodobne to, że człowiek pochodzi od kogoś większego od siebie, niż to, że jest wytworem nieświadomej siebie materii.

Różnica między chrześcijanami a ateistami nie ogranicza się do odmiennych przekonań na temat samej tylko genezy człowieka. Różnica ta dotyczy także przekonań co do sensu i celu ludzkiego życia. Chrześcijanin wierzy, że celem jego życia jest coś większego, a raczej ktoś większy, niż martwa materia, nieświadoma siebie przyroda czy nieświadome siebie prawa ewolucji. Największe trudności intelektualne mają ci ateiści, którzy decydują się na to, by kochać innych ludzi. Z perspektywy ateizmu jest to bowiem zachowanie irracjonalne, a zatem sprzeczne z założeniami samego ateizmu. Skoro bowiem nieświadoma siebie materia czy ślepy przypadek sprawił, że przez kilkadziesiąt lat mogę funkcjonować jako świadoma siebie grudka materii i decydować o moim zachowaniu, to jedyną racjonalną postawą jest w tej sytuacji skrajny egoizm. Troska o drugiego człowieka musi być tu uznana za zachowanie irracjonalne.

Wprawdzie u zwierząt obserwujemy zachowania „altruistyczne” (na przykład utrata życia w obronie potomstwa), to jednak zwierzęta nie czynią tego ani świadomie, ani dobrowolnie. Wykonują jedynie program, który (w ich naturę?) został (przypadkowo?) wpisany. Jeśli natomiast ateista świadomie i z własnej woli decyduje się na troskę o kogoś innego niż on sam, to — chcąc działać w racjonalny sposób — powinien znaleźć racjonalne motywy takiego właśnie działania. Tymczasem w ramach założeń ateizmu racjonalne uzasadnienie troski o innych nie jest możliwe. W tej perspektywie jedyną logicznie uzasadnioną postawą jest skrajny egoizm. Skoro bowiem ktoś wierzy, że jego życie jest wynikiem przypadku i że jego śmierć jest końcem istnienia — i to niezależnie od sposobu tego istnienia! — to najrozsądniejszą strategią jest troska wyłącznie o własną wygodę oraz walka z drugim człowiekiem, który jest rywalem w osiągnięciu ograniczonej przecież ilości dóbr, będących do naszej dyspozycji. W perspektywie ateizmu zupełną rację ma J.P. Sartre wtedy, gdy twierdzi, że „piekło to inni”. Intelektualny niepokój powinien towarzyszyć zarówno chrześcijanom, jak i ateistom. Ateista ryzykuje bowiem to, że nie wykorzysta swoich możliwości intelektualnych i że zadowoli się — ze względów pozaintelektualnych! — irracjonalną wiarą w to, iż pochodzi od zegoś mniejszego niż on sam. Z kolei chrześcijanin ryzykuje to, że w praktyce codzienności zadowoli się czymś mniejszym niż życie w miłości i prawdzie, a zatem czymś mniejszym niż życie zgodne z jego własną wiarą. Zadaniem ateisty jest odważna refl eksja nad własnymi przekonaniami na temat pochodzenia i tajemnicy człowieka oraz na temat sensu ludzkiego życia. Natomiast zadaniem chrześcijanina jest odważne stawianie sobie pytania o to, czy tylko wierzy w Boga, czy też naśladuje tego Boga, w którego uwierzył.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama