Naruszenie politycznych interesów

Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (7/2000)

Od kilku dni media z przejęciem relacjonują wojnę, jaka rozgorzała wokół BIG Banku Gdańskiego. W sprawie mieszają się interesy różnych grup politycznych, które umiejętnie grają na antyniemieckich emocjach. Trudno mówić o BIG Banku Gdańskim w oderwaniu od jego historii. Dzisiejsze silne reakcje polityków w sprawie BIG racjonalnie można wytłumaczyć ukazując jedynie, w jaki sposób bank powstawał i rozwijał się. Akt notarialny zakładający bank podpisano 7 czerwca 1989 roku, czyli trzy dni po przegranych przez PZPR wyborach. BIG nazwano „pierwszym prywatnym bankiem w Polsce”, ale kapitał prywatny stanowił 2 procent, resztę, czyli 98 proc., stanowiły środki państwowych firm. Wśród założycieli BIG znalazła się Fundacja Rozwoju Żeglarstwa, którą założyli w kwietniu 1989 m.in. Mieczysław Rakowski, Bogusław Kott i Aleksander Kwaśniewski. Fundacja korzystająca m.in. z państwowych funduszy, inwestowała w akcje nowo powstającego banku. Jednym z pierwszych nabywców akcji BIG był Jerzy Urban. Ponad 10 procent akcji w powstającym banku objęła spółka Transakcja, którą założyły m.in: KC PZPR, ZSMP oraz Akademia Nauk Społecznych. W radzie nadzorczej Transakcji zasiadali m.in. dzisiejszy minister w kancelarii prezydenta Marek Siwiec i Leszek Miller, a później również Jerzy Szmajdziński. Bank rozwijał się głównie dzięki temu, że jego akcje kupowały państwowe firmy, np. PZU. W czasie rządów koalicji SLD—PSL BIG przejął większy od siebie Bank Gdański, stając się piątym co do wielkości bankiem w Polsce.

Od jakiegoś czasu zarząd banku umiejętnie dbał o dobre relacje nie tylko z politykami lewicy, ale również prominentnymi politykami AWS. Nagle wszystko się rozsypało. Misternie układana przez lata mozaika politycznych wpływów runęła. Francuskie, szwajcarskie, angielskie i niemieckie banki, które posiadały akcje BIG kupione na giełdzie, zaczęły domagać się udziału w zarządzie. Firmy te, korzystając ze swojego prawa własności, zdecydowały o odwołaniu kierownictwa banku. Reakcja polityków była natychmiastowa. Z Davos na polecenie prezydenta przyleciał Marek Belka, jego doradca polityczny, a zarazem członek odwołanej rady nadzorczej BIG. Jeszcze tego samego dnia telewizyjne „Wiadomości” trzykrotnie przytoczyły jego wypowiedzi, sugerując, że bezpieczeństwo państwa zostało naruszone.

W mediach rozpętała się histeria antyniemiecka. „Wrogie przejęcie”, „Niemcy przejmują polski bank” — to najczęstsze przykłady. Na tych antyniemieckich nastrojach korzysta odwołany zarząd BIG.

Po raz pierwszy bez pytania polityków o zgodę prywatne firmy postanowiły skorzystać ze swoich akcji, za które słono zapłaciły. Naruszyło to jednak skomplikowany splot interesów politycznych budowanych przez lata. Nastąpił czas spłacania długów przez polityków. Jakich? Wystarczy tylko uważnie obserwować media.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama