Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (31/2000)
Odkąd ludzie organizują się w państwa, zastanawiają się też nad tym, do czego im to państwo potrzebne. Pisali o tym już Platon w swoim dialogu "Państwo" i Arystoteles w "Polityce". Argumenty wysuwane na uzasadnienie konieczności państwa zmieniały się, poglądy na rolę i funkcję państwa dostosowywały się do zmian dokonujących się w świecie, ewolucji podlegało samo pojęcie państwa. Również w myśli chrześcijańskiej zaznaczała się różnica stanowisk, zależnie od tego, czy wiązano pochodzenie państwa - jak św. Augustyn - z grzechem pierworodnym, czy też - jak św. Tomasz z Akwinu - ze społeczną naturą człowieka ("człowiek, stworzenie z natury polityczne").
W historii ludzkości po Kainie życie jednego bywa zagrożone przez drugiego. Trzeba je więc chronić. Toteż konieczność obrony życia wspomina się zazwyczaj u początków argumentacji uzasadniającej organizowanie się ludzi w państwo. Zwłaszcza słabsi, którym nie dostawało siły fizycznej, by dać odpór agresorom, znajdowali w prawie gwarancje bezpieczeństwa. Podporządkowanie się władzy pozwalało żyć bez strachu: godzono się na lęk przed policjantem, lecz dzięki temu można było spokojnie i bezpiecznie chodzić po ulicach - państwo to system bezpieczeństwa.
Ale tarcza ochronna może zostać łatwo przekuta w pancerz uciskający. Kto ma wystarczająco dużo siły, by wszystkich chronić, ten jest też w stanie wszystkich uciskać. Nigdzie wszak nie powiedziano, że osobnik zagrażający drugiemu przestaje być groźny, gdy zdobywa władzę, przeciwnie, tym łatwiej ulega pokusie jej nadużywania. Takie zwroty jak, "państwo policyjne" kojarzą się raczej niedobrze, nie mówiąc o służbach czy urzędach bezpieczeństwa. Zrozumiałe przeto, że zorganizowawszy sobie ochroniarzy stojących na straży życia i nietykalności fizycznej, trzeba było pomyśleć o ochronie przed ochroniarzami - czyli przed policyjnym aparatem państwa. O to właśnie chodziło w prawach wolnościowych, proklamowanych w Europie po rewolucji francuskiej - formułowano je dla uwolnienia się spod państwowego pancerza. Nie zwolniono państwa z zadania ochrony życia i własności, ale dodano do tego zadanie ochrony wolności. Państwo ma pilnować porządku i bezpieczeństwa, lecz jego interwencje nie mogą naruszać wolności (z wyjątkiem kary za przestępstwo). Zapewnienie zarazem bezpieczeństwa i wolności to zadanie niełatwe, zawsze zachodzi obawa osiągania jednego kosztem drugiego. W rozładowaniu tego napięcia przydała się zasada pomocniczości, wedle której państwo nie powinno przejmować zadań, które mogą wykonać jednostki czy organizacje społeczne. Ideałem wydawało się państwo, które samo się ogranicza.
Okazało się jednak, że człowiek mający zapewnioną ochronę życia i cieszący się wolnością, wcale nie jest wolny od strachów i lęków życiowych, co gorsza, na tych szerokich przestrzeniach wolności można się pogubić. Wolny rynek, otwarta konkurencja, swoboda gospodarowania sprzyjają przedsiębiorczym, mobilizują do aktywności, ale prowadzą do nierówności społecznych. Wolność pociąga za sobą konieczność ryzyka. Jednym się wiedzie, inni znajdują się pod wozem. Przypisano więc państwu kolejne zadanie: zabezpieczenie minimum socjalnego i ochrona przed skutkami ryzyka. Zaczęto marzyć o państwie, które maksymalnie odciążałoby człowieka. Nasunąć się jednak musiało pytanie: państwo, czyli kto i czyim kosztem ma odciążać człowieka? A także: od czego odciążać? Czy także od myślenia, od własnych poglądów? Jak zapobiec, by opiekuńczość nie przerodziła się w kuratelę?
Na tym świecie jest tak, że uporanie się z jednym problemem stawia nas przed kolejnym. Nie ma państwa idealnego, nie stworzymy raju na ziemi. Bo też nie jest naszym zadaniem przemieniać ziemi w niebo. Wystarcza, że nie czynimy z niej piekła.
opr. ab/ab