O chrześcijańskich podstawach integracji europejskiej
W dyskusjach wokół integracji europejskiej zasadniczo nikt nie podważa znaczenia pierwiastka duchowego w tym procesie. Podkreśla się miejsce chrześcijaństwa, docenia wagę uczestnictwa Kościołów w tym dziele. Prawie wszyscy dostrzegają rolę, jaką w procesie jednoczenia Europy odegrał i nadal odgrywa Ojciec Święty Jan Paweł II. Można jednak odnieść wrażenie, że znacznie gorzej jest, gdy trzeba sięgnąć do Ewangelii i do nauczania Kościoła, by dla jednoczącej się Europy szukać spójnego fundamentu w rozwiązywaniu konkretnych problemów, takich jak: kultura, dziedzictwo poszczególnych narodów, wychowanie młodego pokolenia, wierność europejskiej tradycji, obrona godności człowieka i człowieka samego przed aborcją i eutanazją. Wtedy zgodność uczestników dyskusji jest znacznie mniejsza, a wątpliwości dużo więcej.
Czasami próbuje się dokonywać sztucznych podziałów na wartości mocne i słabe, zaznaczając, że tylko niektóre można uznać za element etycznego fundamentu Europy. Zdarza się jednak, że w dyskusjach o integracji europejskiej pojawiają się wątki wykluczające przydatność tradycji chrześcijańskiej, a niektórzy w dziedzictwie chrześcijańskiej Europy widzą swoiste obciążenie dla procesów integracji ekonomicznej i politycznej.
Okazją do rozpropagowania takiej postawy w prasie, radiu i telewizji stało się np. wystąpienie prezydenta Niemiec Johana Raua podczas gnieźnieńskiej dyskusji prezydentów. Powiedział on m.in.: "Dziś, w odróżnieniu od chrześcijańskich wartości łączących Europę przed tysiącem lat, trzeba poszukiwać nowej, pozareligijnej koncepcji wspólnoty, uwzględniającej dialog różnych kultur i religii na naszym kontynencie". Komentatorzy tego tekstu dochodzą dziś do wniosków idących jeszcze dalej, na przykład, że integracja europejska dokonywała się dotychczas bez komponenty religijnej, a nawet na przekór wyznaniowym podziałom, i tak też zapewne będzie w przyszłości.
Nawet jeżeli pierwsza część tego stwierdzenia jest słuszna, to nieuprawniony jest wniosek końcowy, iż tak będzie w przyszłości. Być może znaczna część problemów związanych z procesami integracyjnymi bierze się właśnie stąd, że nie doceniono w nich wagi religii, że nie uznano chrześcijaństwa za podstawowy element tożsamości Europy, że nie docenia się tego, co jednoczącej Europie może przynieść powrót do Ewangelii.
Wspomniane wątki dyskusji o europejskiej integracji są bardzo odległe od nauczania Jana Pawła II. Syntezę myśli Ojca Świętego można znaleźć w przemówieniu gnieźnieńskim z roku 1997. Czytamy w nim: "Z tego miejsca rozlała się wówczas potężna fala, moc Ducha Świętego (...) Dokonały się wielkie przemiany. Runął mur dzielący Europę. Skończyło się półwieczne rozdzielenie, za które szczególnie straszliwą cenę płaciły miliony mieszkańców Europy Środkowej i Wschodniej".
Ojciec Święty przestrzega przed budowaniem europejskiego domu tylko na fundamentach prawa, polityki, ekonomii. To zawsze kończy się odsłonięciem innego muru, który dzieli kontynent, a przebiega przez ludzkie serca. W tym kontekście Papież wspomina dramat krajów bałkańskich; "Do prawdziwego zjednoczenia kontynentu europejskiego - stwierdza - droga jeszcze jest daleka. Nie będzie jedności Europy, dopóki nie będzie ona wspólnotą ducha. Ten najgłębszy fundament jedności przyniosło Europie i przez wieki go umacniało chrześcijaństwo, ze swoją Ewangelią, ze swoim rozumieniem człowieka (...) Nie jest to zawłaszczenie historii. Jest bowiem historia Europy wielką rzeką, do której wpadają rozliczne dopływy i strumienie, a różnorodność tworzących ją struktur i tradycji jest jej bogactwem. Zrąb tożsamości europejskiej zbudowany jest na chrześcijaństwie. A obecny brak jej duchowej jedności wynika głównie z kryzysu tej chrześcijańskiej samoświadomości".
Zatrzymałem się dłużej nad tekstem Jana Pawła II z Gniezna, gdyż jest on klasyczny dla interesującego nas tematu. Zawarte w nim tezy są słuszne nie dlatego, że wypowiada je Papież, ale dlatego, że są prawdziwe. Teza o Europie potrzebującej duszy inspirowała twórców europejskiej jedności w trudnych powojennych latach, a doświadczenie niepowodzeń integracji, tylko politycznej i tylko ekonomicznej, każe szukać głębszych fundamentów pod europejski dom. Z tego, że dotychczas przywiązywano zbyt małą wagę do religijnego czynnika zjednoczenia i nie dostrzegano związku między brakiem jedności Europy a kryzysem chrześcijaństwa na Zachodzie, można wyciągnąć tylko jeden wniosek: trzeba wrócić do korzeni chrześcijaństwa i skierować się na drogę do źródeł Ewangelii. To zaś jest wezwaniem do nowej ewangelizacji w Kościele, szczególnie europejskim.
Zastanawiam się nieraz, skąd w społeczeństwie polskim biorą się postawy negatywne wobec rozpoczętego procesu jednoczenia Europy, gdzie mają źródło stanowiska sceptyczne i pełne poważnych wątpliwości? Z pewnością jedną z ważnych przyczyn jest brak należytej informacji, a w konsekwencji wiedzy na temat wchodzenia Polski w struktury europejskie. Niektóre wątpliwości i postawy daleko posuniętej ostrożności rodzą się także - i są to wątpliwości uzasadnione - z rzeczywistych zagrożeń i niebezpieczeństw wynikających z nie do końca przemyślanego i dopracowanego sposobu integrowania poszczególnych dziedzin gospodarki ze strukturami europejskimi. Odpowiedzi na pytania: czy Europa powinna się jednoczyć i czy Polska powinna w tym uczestniczyć są proste. Znakomita większość ludzi odpowiada na nie pozytywnie. Trudniej odpowiedzieć na pytania, jak to realizować, w jakim czasie i na jakich warunkach.
Jeśli są różne przyczyny zróżnicowanych opinii i postaw wobec jednoczenia się kontynentu europejskiego w społeczeństwie polskim i w Kościele, który żyje na polskiej ziemi, to jedną z nich jest nieodpowiedzialne rozpowszechnianie przez część elit intelektualnych poglądu, że religie, czy konkretnie chrześcijaństwo i Kościół nie są konieczne dla owocnego zjednoczenia naszego kontynentu, a czasem wręcz mogą to zjednoczenie utrudniać. Jest to działanie nie tylko niezgodne z nauką Kościoła i Ojca Świętego, ale także bardzo nieodpowiedzialne. Musi to działanie budzić sprzeciw ludzi szczerze zatroskanych o duchową jedność Europy, jako o fundament wszelkiej integracji politycznej i ekonomicznej. Ten rodzaj dyskusji o jednoczącej się Europie jest równie nieodpowiedzialny co straszenie integracją jako widmem, które zawisło nad Polską, i wszystko co z tej propozycji może dla nas wynikać jest złe i niebezpieczne. Można mieć nadzieję, że zwycięży rozsądny sposób rozmowy w społeczeństwie i Kościele na te ważne, choć niełatwe tematy, a w konsekwencji wspólne dobro wszystkich, którzy Europę stanowią. Tak jak przed tysiącem lat Polska została wprowadzona do krajów Europy "stworzonej" przez chrześcijaństwo, tak dziś kraje Europy Środkowowschodniej, będąc w Europie i wchodząc coraz bardziej w jej struktury społeczne, ekonomiczne i polityczne, ubogacą się wzajemnie i razem przystąpią do budowy europejskiego domu na fundamencie wspólnych wartości oraz bogactwa tradycji i kultur, nie zapominając przy tym, że zrębem europejskiej tożsamości było, jest i może być w przyszłości chrześcijaństwo ze swoją Ewangelią miłości.
opr. ab/ab