Trudny wybór Kim De Dzunga

Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (44/2000)

Tegoroczną Pokojową Nagrodę Nobla z pewnością przyznano właściwej osobie: prezydent Korei Południowej Kim De Dzung zasłużył na to wyróżnienie czterdziestoletnią upartą i pełną wyrzeczeń pracą na rzecz wolności człowieka.

Kim De Dzung, jako jeden z pierwszych, stawił czoła wojskowemu reżimowi Korei Południowej. Jego odwaga szybko wyniosła go do rangi przywódcy opozycji. Już w 1971 r. wystartował w wyborach prezydenckich jako kontrkandydat szefa junty i pomimo presji oraz manipulacji władz uzyskał prawie połowę głosów wyborców. Chociaż przegrywał, startował w kolejnych wyborach, w przerwach między jedną a drugą kampanią poznając więzienne cele, gorycz wygnania z kraju, ból fizycznego cierpienia. W 1980 r., podczas wielkiej fali protestów studenckich, skazany na karę śmierci, ocalał tylko dzięki interwencji rządu USA. Osiem lat później wystartował w wyborach prezydenckich po raz czwarty i wreszcie wygrał z dyktaturą. Już jako laureat Nagrody Nobla rozwiązał tajną policję, pozostałość po starym systemie.

Jako prezydent, Kim De Dzung dał się poznać jako zdecydowany zwolennik porozumienia z komunistyczną Północą. Tamtejsza stalinowsko-azjatycka autokracja, wyczerpawszy wszystkie siły wewnętrzne dla utrzymania nierentownego systemu, doprowadziła do śmierci głodowej dwóch milionów ludzi, w znacznej części dzieci. W końcu reżim zmuszony został do przyjęcia pomocy humanitarnej od swego największego wroga, kapitalistycznego Południa, nieco tylko łagodząc „antyimperialistyczną” retorykę wobec Seulu. Wreszcie w czerwcu przywódcy Południa i Północy spotkali się na historycznym szczycie w stolicy komunistycznej Korei, Phenianie.

Zagłodzenie narodu w Korei Północnej — choć nie alarmują o nim media, których się tam nie wpuszcza — jest wielką tragedią i z pewnością kiedyś, gdy tamtejszy reżim już upadnie, wielcy humaniści zastanawiać się będą, „jak świat mógł do tego dopuścić”. Kim De Dzung z pewnością podjął niełatwą decyzję: posyłając na Północ worki ze zbożem, ratuje życie wielu ludziom, ale podtrzymuje w ten sposób chwiejący się ustrój, którego istnienie oznacza dalszą nędzę i głód milionów mieszkańców. Czy pokojowe zjednoczenie Korei, o którym mówi się coraz częściej po obu stronach linii demarkacyjnej, miałoby dokonać się kosztem amnestii dla zbrodniczej klasy rządzącej Północy?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama