Świat się nie kończy

Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (18/2001)

Sam siebie przekonać próbuję, że życie nie traci smaku, że uroki świata nie mijają, że sens trwa, mimo takich właśnie, a nie innych wyników prawyborów w Nysie, takich prognoz, takich sytuacji. Co mi z tego, że sprawdzają się moje prognozy, jeśli wynika z tego, że na nic moje ostrzeżenia? Nasza klasa polityczna nie miała w sobie dość energii i geniuszu, aby przynajmniej zapoczątkować nowe rozeznanie się w potrzebach i wrażliwości elektoratu. Niezadowoleni, niewykształceni, biedni, odrzuceni, zostali podani na srebrnej tacy postkomunistom i ich sojusznikom, co nie byłoby jeszcze takie złe, gdyby nie moje przekonanie, że oddaliśmy skrzywdzonych i oskubanych tym, którzy ich dalej bezkarnie krzywdzić i skubać będą.

Prawica dzieli się dalej i to całkiem nielogicznie. Naturalnymi składnikami prawicy są przedsiębiorcy, eurobiurokraci, jedni i drudzy prawicowi ze względu na interes materialny, i ci, którzy są prawicowi ze względu na etos, sentymenty i wspomnienia - to znaczy kombatanci "Solidarności", patriotyczni katolicy, antykomuniści. Platforma Obywatelska (PTO - czyli Prezydencka Trampolina Olechowskiego) dość selektywnie zgarnęła znaczą część przedsiębiorców i eurobiurokratów, a także tych, którzy widzą w rozwoju przedsiębiorczości i integracji europejskiej swój interes i sensowną przyszłość Polski. Każda z pozostałych grup wewnątrz i na zewnątrz AWS chciałaby przyciągnąć całość prawicy czy centroprawicy. Swoje przedwyborcze wezwanie adresuje więc ogólnikowo i nieprecyzyjnie - ze skutkiem nader ograniczonym. Do jesiennych wyborów nie spodziewam się przełomu, decyzje społeczeństwa to nie kurek na kościele, którego byle podmuch wiatru jak chce, obróci. Zbiorowa świadomość to nieruchawa bryła, do tego oblepiona lepką i hamującą zmiany zbiorową podświadomością.

Co więc nas czeka? Kilka lat władzy ludzi z bunkra Millera. Czy musi to być kilka lat politycznej żałoby, przeżuwania poczucia klęski? Myślę, że po wyborach będzie parę dni, kiedy poczujemy się bardzo niewyraźnie. A potem dojdziemy do wniosku, że świat się nie kończy, słońce ma swój blask, a życie swój urok. Myślę, że już teraz powinniśmy się duchowo przygotować do tego politycznego "życia po życiu". Być może zawiedzeni programami politycznymi zbliżymy się do Dekalogu, Ośmiu Błogosławieństw, Soboru Watykańskiego, encyklik i przemówień Jana Pawła II. Być może uda się w skali stowarzyszeń, parafii, samorządów, klubów łączyć siły do uprawiania polityki bez polityki, do urządzania dobra wspólnego.

Myślę, że punktem głównego zainteresowania powinna być nadal obrona dobra w rodzinie - a szczególną, nową troską powinny być otoczone rodziny bezrobotnych i rodziny, z których wywodzą się młodzi bezrobotni. Trzeba sobie zdać sprawę, że to coraz powszechniejsze zjawisko - absolwenci szkół i uczelni pozbawieni pierwszej w życiu pracy. Trzeba sobie wyobrazić gorycz, osamotnienie, zawód, bezsilność, gotowość do buntu, podatność na demoralizację tych młodych. Jak częstą i jak niebezpieczną sprawą jest wychodzący z tych emocji konflikt między młodymi a ich rodzinami, eskalacja żalów, wypominanie niespełnionych oczekiwań.

Jak temu zaradzić? Czy cokolwiek można pomóc bez decyzji politycznych, bez dotacji, bez rozwiązań prawnych? Trudno będzie. Jedyna nadzieja w tym, że Polacy tyle razy dawali sobie radę, gdy było trudno. Nie dlatego, że są nadzwyczajni. Musieli. Aby świat się nie kończył, a życie zachowało swój blask.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama