Prawica, lewica, Blair

Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (24/2001)

Nie było niespodzianki. Na kolejne cztery lata brytyjska Partia Pracy premiera Tony'ego Blaira będzie nadawała ton nie tylko polityce na Wyspach, ale również w układzie europejskim. Uzyskała lepszy wynik niż w wyborach przed 4 laty. Jedynym niepokojącym zjawiskiem wydaje się największa od II wojny światowej absencja — do wyborczych urn nie poszło aż 37 procent uprawnionych. W parlamencie znajdzie się także co najmniej 5 przedstawicieli Szkockiej Partii Narodowej oraz czterech nacjonalistów walijskich.

Wyraźne zwycięstwo Blaira przejdzie do historii także dzięki przełamaniu tradycji, wedle której lewicowy rząd sprawował władzę najwyżej przez jedną kadencję. Urzędujący premier stał się najskuteczniejszym przywódcą w stuletniej historii Partii Pracy i to pomimo ostrzeżeń byłej konserwatywnej premier Margaret Thatcher, iż w razie jego łatwego zwycięstwa Wielką Brytanię czeka „obieralna dyktatura”.

Jak podkreślają komentatorzy, wybory były bardziej referendum w kwestii, czy dać szansę politykom „nowej lewicy”, czy też symbolicznie pogrozić palcem za niespełnione obietnice. Wpływowy „Times” porównał premiera Blaira do robotnika, który najpierw obiecał przeprowadzić szybki remont, a po kilku miesiącach zaczął alarmować, że potrzeba mu dwa razy tyle czasu i pieniędzy. Taki kredyt Blair jednak dostał i to bez problemów. Z pewnością pomogła mu w tym znakomita kondycja brytyjskiej gospodarki, przełamanie oporów wobec ściślejszej niż dotychczas integracji z Unią Europejską i „przejęcie” przez polityków Partii Pracy większości postulatów konserwatystów. Być może ten aspekt jest dziś najciekawszy — dzięki porzuceniu przez nową Partię Pracy socjalistycznych frazesów Blaira trudno przypisać do tradycyjnej lewicy zarówno w wymiarze gospodarczym, jak i — coraz częściej — społecznym.

Choć przez następne 4 lata Blair będzie czuł na plecach oddech opozycji we własnej partii i przeciętnych wyborców, którzy zaczną rozliczać rząd z wyników, a nie efektownych sloganów i obietnic, to jednak nie zabraknie mu okoliczności sprzyjających. Pierwszorzędnym sprzymierzeńcem Blaira będą znakomite wyniki gospodarcze (inflacja, bezrobocie i stopy procentowe są najniższe od ćwierćwiecza) oraz wzrastające dochody realne, ale także wzmocnienie pozycji tego popularnego polityka na arenie międzynarodowej. W przeciwieństwie do konserwatystów, Blair umiał przekonać Brytyjczyków, że Unia i wspólna waluta wcale nie oznaczają umniejszenia roli Wielkiej Brytanii. Przegrana konserwatystów, do znudzenia apelujących o zachowanie funta poza strefą euro i politykę izolacji od Brukseli, pokazuje, że nawet zachowawczy Brytyjczycy kierują się dziś bardziej pragmatyką niż hasłami.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama