Sympatyczni nieobecni

Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (25/2001)

Zmęczyły nas rozłamy, przegrupowania, skandaliczne odejścia i dwuznaczne powroty na prawicy. Jak ich jednak nie śledzić, kiedy coraz aktualniejsze staje się pytanie o to, na kogo głosować. Zbyt wielu tych, którzy spoglądają w naszą stronę z przekonaniem, że to właśnie ich powinniśmy poprzeć. Widzimy, że zbyt wiele „naszych” partii i koalicji. A tymczasem czujemy, że brak tej jednej, co do której nie mielibyśmy wahań ani wątpliwości.

W tej sytuacji czuję się nieswojo, próbując pisać, że mnie osobiście bardzo w polskiej panoramie politycznej brak Zielonych Chrześcijan. Gdyby taka partia rzeczywiście pojawiła się teraz, przed wyborami, zwiększyłaby tylko zamęt i rozproszenie. Nie zjawi się, więc mogę wyznać, że brak mi ugrupowania, które upominałoby się o naszą „jakość życia”. Pokazało, ile tracimy zaniedbując ochronę przyrody i krajobrazu, zaniedbując własne zdrowie.

Miałem ostatnio okazję spotkać się z grupą Holendrów z komitetu ekologiczno-ekumenicznego. Ze strony Holendrów — katolików i protestantów — padało wiele pytań dotyczących zaangażowania Kościoła w Polsce w sprawy obrony czystości i piękna środowiska naturalnego. Niestety, nie za wiele miałem do powiedzenia. Mówiłem o ekologach skupionych wokół krakowskich franciszkanów, o tym, że w wielu katolickich pismach ten temat jest stale obecny w publicystyce, o tych kapłanach, którzy w swojej posłudze duszpasterskiej przypominają — nieraz na piśmie — o „ekumenicznym rachunku sumienia”, o tym, że podczas wakacyjnej pracy z dziećmi i młodzieżą wychowawcy wielu katolickich ruchów rodzinnych uczą praktycznie szacunku dla środowiska. Wszystko to kropla wobec potrzeb, to zapisanie zaledwie jednej linijki na wielkiej białej karcie powszechnej ignorancji i obojętności.

W Polsce radykalnie zmienia się styl uprawiania polityki. O ile faktem jest, że wyborcy mniej już dbają o racje historyczne i ideologiczne, bardziej o własną — i to nieodległą w czasie — korzyść, o tyle pozostaje kwestią dyskusji i szybkich przemian — co znaczy pragmatyczne myślenie o „korzyści”. Czy tylko — pieniądze, sytość, przyjemność? A może także — bezpieczeństwo, atmosfera braterstwa, obecność piękna i sensu w codzienności?

Felietonista ma prawo pofantazjować. Oto młodzi wyborcy wszystkich ugrupowań centrum i prawicy spotykają się na Chrześcijańskim Forum Ekologicznym i umawiają, że po wyborach tworzą wspólne biuro porozumiewawcze dla koordynacji. To możliwe przecież — młodzi są spontanicznie wrażliwi na ekologię. Nowy ośrodek staje się ważnym partnerem rządu i opozycji, wpływa na media. Dla holenderskich ekologów ekumenicznych jest ważnym partnerem. Dla licznych lewacko nastawionych ekologów Zachodu — intelektualnym wyzwaniem. Najważniejsze jednak: nasza inicjatywa staje się przykładem dla nowych ruchów politycznych w krajach o najwyższym zagrożeniu ekologicznym — dla Ukrainy, Rosji, Białorusi. Do Unii Europejskiej wchodzimy jako eksperci i liderzy nowego ustawodawstwa ekologicznego, skutecznej edukacji ekologicznej, a przede wszystkim takiego rozumienia ekologii, które przypomina cierpliwie o religijnym sensie szacunku dla Ogrodów Pana Boga, dla naszej planety.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama