Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (27/2001)
Jednym z refrenów, powtarzających się w wypowiedziach wysoko kwalifikowanych specjalistów analizujących wyborcze preferencje Polaków, jest konstatacja, że rodacy popierają SLD, ponieważ jest to ugrupowanie skuteczne. Ludzie już teraz nie pytają o historię, uczciwość, istotną rolę odgrywaną przez tę partię we wszystkich niemal instytucjach realizujących znienawidzone ponoć reformy - elektorat poprze SLD z powodu jego skuteczności, mówią badacze pism rozsyłanych przez ośrodki sondujące opinię publiczną.
Oczywiście, badacze mają rację, ponieważ są ekspertami, a istotą zawodu eksperta jest posiadanie racji. Muszę wobec tego przed ich opiniami skłonić z pokorą głowę, chociaż zaczynam powątpiewać, czy rozumiem słowo „skuteczny". Zostawmy na razie na boku nieszczęsne reformy, które jakoś nie mogły być skutecznie wprowadzone w ubiegłej kadencji Sejmu - wszak obrona zasługi wprowadzenia reform natychmiast spotyka się z kontrą, że wprowadzono je źle. Przypomnijmy jednak sprawę Konkordatu.
Przez cztery lata rządów SLD-PSL kwestia jego ratyfikacji była przedmiotem ustawicznych dysput, ilustrowanych „proroczymi" wizjami posłanki Sierakowskiej, wieszczącej tragedie małżeństw, które nie mogą się rozwieść i straszącej widokiem zwłok dzielnych antyklerykałów porzuconych pod płotem cmentarza, zamkniętego przez miejscowego proboszcza. Równocześnie zabrakło odwagi, żeby umowę po prostu odrzucić. Być może to była właśnie skuteczność. Nieskuteczny nowy Sejm i rząd premiera Buzka w parę tygodni sprawę Konkordatu załatwili i jakoś nie słychać o tym, aby czyjeś ciało nie zostało pogrzebane. O Konkordacie już się nie mówi, bo on po prostu jest i nikomu nie szkodząc, działa. Jeśli „gruszki na wierzbie" obiecywane teraz przez lidera list rankingowych mają taką samą wartość jak horoskopy okołokonkordatowe, to ja już wiem, co to jest skuteczność. Wszystkim nam współczuję, a połowie Polaków gratuluję jeszcze jednego zwycięstwa optymizmu nad doświadczeniem (tak ktoś określił powtórny ożenek po rozwodzie).
Dowodem na skuteczność przyszłego rządu może być zapowiadane wstrzymanie nowej matury. Ponieważ są wakacje, można o tym spokojnie podyskutować. Spokojnie, to nie znaczy tak, jak dotychczas, gdy znowu rozdzieranie szat zastępuje rozwagę. Nowa matura oraz przywrócony obowiązkowy egzamin z matematyki (miłośnikom Peerelu chciałbym przypomnieć, że ów obowiązek zniesiono dopiero po pełnej sukcesów dekadzie lat siedemdziesiątych) rzeczywiście stanowią wyzwanie. Przede wszystkim jednak nie dla uczniów, lecz dla nauczycieli. Jednolity egzamin wykaże, kto uczy dobrze, a kto skutecznie maskował swoją nieudolność. Nie dziwię się lękom rodziców, którzy obawiają się, iż ich kiepsko uczone dzieci mogą mieć trudności. Niełatwo jest iść w pierwszym szeregu, ale nie możemy co roku chować głowy w piasek, bo akurat ktoś z naszej najbliższej rodziny staje przed tą próbą i bezpieczniej byłoby ją przełożyć na później. Nie teraz, jutro, później - oto język skuteczności futurystycznej.
opr. mg/mg