Cotygodniowy felieton z "Gościa Niedzielnego" (31/2001)
Jest prawdą, że demokracja jako forma rządów ma mnóstwo wad, natomiast nie ma sensu zdanie, że nikt jeszcze nie wymyślił lepszej formy rządów. Bo lepsze czy gorsze to kwestia oceny, a ta zależy od punktu widzenia oraz od przyjętych kryteriów. Jeśli popatrzeć na sprawę z punktu widzenia równej godności i przyrodzonej wolności wszystkich ludzi, to rzeczywiście demokracja jest formą najlepszą, bo jej istota polega na udziale wszystkich w rządach. Ale możliwe są też inne punkty widzenia. Ten, dla którego najważniejszy jest tzw. porządek, będzie z przekonaniem wychwalał niejednego dyktatora. Ci zaś, którzy chętnie widzieliby nad sobą władzę opiekuńczą, uosobioną przez "pana i protektora", ciepło wspominają pamięć Habsburgów ze schyłkowych lat monarchii austro-węgierskiej.
Niezależnie jednak od podnoszonych raz po raz - pod nastrojem chwili - głosów "zabrać się za to wszystko i zaprowadzić porządek", to w naszym kręgu kulturowym nie ulega wątpliwości, że "ma być demokracja". Zwłaszcza narody doświadczone dyktaturą, przez lata odgrodzone od demokracji "żelazną kurtyną", nie ustawały w wysiłkach, by zaprowadzić ją u siebie. O prestiżu demokracji świadczy też to, że spośród państw niedemokratycznych większość usiłuje wykazać, że u nich też jest demokratycznie, wprawdzie "demokratycznie inaczej", ale jednak (wszak i kraje realnego socjalizmu zwały się "demokracjami ludowymi" - zwrot, który nie miał sensu, bo demokracja zawsze jest ludowa). Jej prestiż bierze się stąd, że w demokracji każdy ma prawo decydować o swoich sprawach.
Demokracja jest systemem godnym człowieka, ale nie jest systemem łatwym. Najpierw dlatego, że podejmowanie decyzji - zwłaszcza dotyczących spraw ogółu - wymaga wiedzy, wyobraźni, odwagi i odpowiedzialności. Demokracja nie jest - po drugie - łatwa, dlatego że wymaga ona umiejętności życia w demokracji. Tak naprawdę to umiejętność ta nie jest niczym innym niż umiejętnością współżycia z ludźmi z poszanowaniem ich godności i z uznaniem ich wolności. Także z respektowaniem ich odrębnego zdania.
Sprawność demokracji jest uwarunkowana istnieniem demokratów, tzn. tych, którzy ją współtworzą, a nie wykorzystują systemu wyłącznie dla siebie.
W demokracji każdy ma prawo do protestu, ale demokracja nie żyje z protestu ani nie jest systemem protestu. Funkcjonowanie demokracji zależy od przestrzegania procedur, nie polega ona natomiast na gromkim wołaniu "precz" zawsze wtedy, gdy coś się komuś nie podoba. W naszej młodej demokracji tak to już bywa, że najgłośniej się na nią powołują i najskorzej wykorzystują ją do głośnego zamanifestowania się - niestety - ci, którzy nic lub prawie nic nie zrobili dla jej wprowadzenia i nic nie czynią dla jej wzmocnienia. Ale nie ma demokracji częściowej, tam gdzie ona jest, załapują się na nią też niedemokraci czy wręcz antydemokraci. Do kształtowania owej woli zbiorowej ("woli narodu"), decydującej wprost o sprawach wspólnych, mogą dorwać się ludzie bądź niekompetentni, bądź nieodpowiedzialni.
Demokracja to system odpowiadający naszemu rozumieniu godności człowieka. Opiera się ona jednak na szeregu założeń, bez których nie da rady funkcjonować. Na warszawskiej konferencji w sprawie demokracji pani minister Albright powiedziała ongiś, że demokracja jest wiarą. Wiarą w demokratów - bo bez nich nie ma demokracji.
opr. ab/ab
Copyright © by Gość Niedzielny (31/2001)