Historia trwa, kadencje mijają

Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (38/2001)

Dlaczego centroprawica jest podzielona? To pytanie wraca do mnie nawet w snach. Są oczywiście odpowiedzi banalnie słuszne, ale na nich nie potrafię zatrzymać myślenia. Tłumaczą mi niektórzy: liberalni spryciarze z Platformy Obywatelskiej nie mają partnerów do rozmowy wśród katolików-narodowców, szlachetnych może, ale dość prostodusznych, nieskutecznych w socjotechnice. Inteligencka resztówka Unii Wolności i ludzie o tradycji solidarnościowej z AWSP za dużo mają żalu do siebie, za dużo emocji jest w ich stosunkach, już nie mogą iść razem. (Nie mogą? A do Senatu mogą?) Niechętni podkreślają: wszędzie są ambicje, zacietrzewienia, arogancja, nieufność, podejrzliwość, nieczyste intencje zagarnięcia intratnych posad i podświadome ciśnienie żądzy władzy - libido dominandi. Pewnie jest tego wszystkiego sporo i pomówienia mają jakieś podstawy, ale na zdrowy rozum dorośli ludzie, z jakimś tam wykształceniem, ze wspomnieniem dobrych manier, mogą chyba usiąść i porozmawiać o tym wszystkim. Czy byłaby to tylko strata czasu?

Brak jest chyba optymizmu. Pesymizm paraliżuje i dzieli ludzi. Jeśli powiemy: i tak będzie gorzej - to nie chce się tracić czasu na rozmowy, bo nie spodziewa się po nich niczego. To wszyscy naokoło stają się wrogami, bo wszyscy są winni, że mnie będzie gorzej. Myślę, że za pesymizm prawicy i centrum odpowiadają miliony Polaków wyćwiczonych i rozmiłowanych w sztuce narzekania, czyniących z narzekania główny nurt życia towarzyskiego. Ten pesymizm wzniósł się ku politycznym wyżynom, a politycy pozwolili się nim zarazić. A przecież nie wolno im było. Pesymizm dyskwalifikuje polityka nawet wtedy, gdy ten nazywa swój pesymizm realizmem. Pesymizm dyskwalifikuje polityka, bo pesymizm jest religią egoizmu, a polityk powinien dążyć do dobra wspólnego. Pesymizm przekreśla przyszłość, a więc przekreśla sens do dążenia do dobra wspólnego w przyszłości. Pesymizm kompromituje przyszłość, a więc daje motywację do egoizmu (wszystkim nie może być lepiej, więc niech będzie lepiej chociaż mnie i mojej paczce), daje też motywację do lekkomyślnych decyzji i hedonizmu (skoro przyszłość i tak będzie marna, po co się głowić dalekowzrocznym przewidywaniem i wypracowywaniem roztropnych decyzji? Skoro przyszłość musi być gorsza, to trzeba używać dnia dzisiejszego, zadbać o dzisiejsze przyjemności).

Jeśli więc pesymizm w tak oczywisty sposób przeszkadza w pełnieniu służby politycznej, trudno mi popierać pesymistów. Jeśli pesymizm uniemożliwia politykom porozumienie się, a nawet same spotkania i rozmowy, to bardzo proszę centroprawicowych polityków, którzy chcieliby mnie reprezentować w bliższej lub dalszej przyszłości - pokażcie, jak potraficie ze sobą rozmawiać, pokażcie, jak elegancko i serdecznie spotykacie się z tymi, od których różnicie się przeszłością, temperamentem, stylem, metodami. Nie musicie się bratać, jednoczyć, nie musicie tracić indywidualności, ale rozmawiajcie. Jeśli wam się wydaje, że świat toczy się ku przepaści, nie bierzcie się do polityki.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama