Jestem "za", a nawet "przeciw"

Cotygodniowy komentarz z Gościa Niedzielnego (16/2002)

Proces integracji Polski z Unią Europejską zaczyna nabierać tempa. Chodzi już nie tylko o przyśpieszenie w negocjacjach i zamykanie kolejnych obszarów, ale również o przygotowanie Polaków do planowanego na przyszły rok referendum. Rząd Leszka Millera, który w zakresie integracji europejskiej przypomina trochę słonia poruszającego się po składzie porcelany ogłosił, że z referendum chce uczynić rodzaj sondażu swojej popularności i skuteczności. To trochę zaskakujące i bardzo ryzykowne stanowisko. W Polsce nie brakuje przecież środowisk wspierających ideę integracji, a jednocześnie w żaden sposób nie wspierających obecnej ekipy rządzącej. Wielu z nich stanie przed wyborem: poprzeć integrację Polski z Unią i tym samym „zagłosować” za rządem Millera, czy też wstrzymać się od głosu i w najlepszym wypadku pozostać w dniu referendum w domu. Efekt takiego myślenia łatwy jest do przewidzenia — do urn pójdzie mniej niż połowa uprawnionych, a wtedy referendum nie będzie miało wiążącego wyniku. Oczywiście, nie brakuje także przykładów otwartej debaty i określania stanowisk przez kolejne środowiska. Jedno z takich spotkań odbyło się w siedzibie Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski, gdzie kilkudziesięciu przedstawicieli mediów katolickich dyskutowało z min. Danutą Hübner, szefową Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. Celem spotkania było nie tyle przekonanie którejkolwiek ze stron do opowiedzenia się „za” czy „przeciw”, ile prezentacja stanowisk.

Najwięcej zastrzeżeń mają środowiska związane z Ruchami Obrony Życia, obawiające się, że prawodawstwo europejskie i istniejące już w niektórych krajach rozwiązania prawne wymierzone w życie zostaną nam narzucone niejako autonomicznie. Domagano się zatem zagwarantowania w traktacie stowarzyszeniowym z Unią tego, że Polska w UE zachowa własne prawo dotyczące ochrony życia, praw małżeństwa i wychowania dzieci. Podzielając te postulaty, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wielu z nas, chce za wszelką cenę uzyskać jakieś „żelazne” gwarancje, gdy tymczasem wystarczyłoby gdyby prawo i państwo moralności po prostu nie przeszkadzało. Zresztą, min. Hübner zapewniała, że prawo unijne w żadnym zakresie nie reguluje kwestii dotyczących moralności, ani też kwestii obrony życia. Są one wyłącznie domeną państw narodowych, a Unia Europejska niczego w tym zakresie nie narzuca swoim członkom. Tak więc w Polsce liberalizacja prawa chroniącego życie może nastąpić decyzją wyłącznie naszego parlamentu.

Takie myślenie nakłada się na styl działania rządu, który chce zrobić z naszej akcesji do UE sprawę środowiskowo-polityczną, a nie ogólnonarodową. Takie „zawężenie” debaty w konsekwencji prowadzi do zniechęcenia szerokiego grona uczestników dyskusji o przyszłości Polski, a jednocześnie tworzy błędne przekonanie, że rozwiązania unijne pojawiają się niczym „deus ex machina”. Tymczasem, żeby opowiedzieć się „za” lub „przeciw” powinniśmy włączyć się w szeroką debatę i wziąć odpowiedzialność za to, co dzieje się nie tylko w Polsce. Teraz czterdziestomilionowa Polska ma niewątpliwie jedyną szansę odegrania wielkiej roli w skali międzynarodowej, bowiem będąc w strukturach Unii będziemy mogli decydować nie tylko o własnym losie, ale w istotny sposób uczestniczyć również w europejskiej debacie o przyszłości kontynentu.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama