Widmo liniowe

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (27/2003

Na zjazdach partyjnych rzadko kiedy dzieje się coś ciekawego, ale odbyty w ostatni weekend kongres SLD był szczytem nudy. Wszystko zostało zawczasu przesądzone i wyreżyserowane, przedzjazdowe spory były równie pozorowane, jak osiągnięta na zjeździe zgoda, wygrał, kto miał wygrać. Nie zabrakło elementów komicznych: Jaruzelskiemu urządzili delegaci huczną owację, a zaraz potem Miller mówił o patriotyzmie i tradycjach niepodległościowych, by po chwili jako swoje największe osiągnięcia wymienić fakt, iż działacze SLD są „kolegami i przyjaciółmi" polityków europejskich oraz że lewica dobrze wyczuła międzynarodowe koniunktury i twardo stanęła po stronie, jak to się nazywało za Jaruzelskiego, „amerykańskiego imperializmu". I wszystko to wygłosił człowiek, który swego czasu wziął pieniądze z Moskwy, jak dziś twierdzi, na wprowadzenie Polski do Unii Europejskiej. A delegaci klaskali za każdym razem.

Najśmieszniejsze jednak było unoszące się nad zjazdem widmo podatku liniowego. Między komentatorami politycznymi trwa spór, czy Miller rzeczywiście chciałby jego wprowadzenia, czy też hasło radykalnej reformy podatkowej to jeszcze jedno jego taktyczne oszustwo. Ci pierwsi podkreślają fakt, że w długim i chaotycznym wystąpieniu premiera znalazły się jednak pewne sformułowania nacechowane zdrowym rozsądkiem. Zauważył pan premier, że dochód narodowy na głowę Polaka to tylko 42 proc. średniej europejskiej, że jesteśmy krajem biednym i musimy gonić kraje zachodnie, a do tego potrzebny jest wzrost gospodarczy, wzrost gospodarczy i raz jeszcze wzrost gospodarczy. Oczywiście, takie stwierdzenia logicznie implikują proste i dla człowieka rozsądnego oczywiste wnioski: nie stać Polski na biurokrację, na topienie owoców pracy obywateli w nieefektywnym górnictwie i rolnictwie, nie stać nas na wypłacanie ponad trzech milionów rent inwalidzkich, przeważnie wyłudzonych, i niewielu mniej zasiłków dla bezrobotnych, i niewątpliwie, podatek liniowy byłby w tej sytuacji dobrym pomysłem. Wszystko prawda, tylko człowiek, który w duchu pozostał pe-zetpeerowskim aparatczykiem nigdy takich wniosków nie będzie w stanie na głos sformułować. Wszystkie rozsądne słowa w jego expose zostały wszak utopione w tym samym co zwykle bełkocie o opiece państwa nad słabymi, o złym Balcerowiczu, który nie chce opuścić stóp i temu podobnych. To, co mówi Miller o reformie podatkowej warte jest tyle samo, co jego głośne zapowiedzi walki z korupcją.


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama