SLD - reaktywacja?

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (39/2003)

„Udało się naprawić błędy poprzedników, powstrzymać rosnące bezrobocie, ożywić słabnącą gospodarkę - możemy mówić o sukcesie" ... czyje to słowa? Ano, najmniej popularnego w historii III RP szefa najmniej popularnego rządu. W ten sposób na sobotnim zjeździe SLD Leszek Miller podsumował dwa lata działalności swojego gabinetu. Kilka dni wcześniej badanie CBOS wykazało, że po raz pierwszy w tej kadencji, w sondażach partia opozycyjna dogoniła rządzącą lewicę. Platformę Obywatelską i SLD poparło 21 proc. badanych, na trzecim miejscu uplasowało się PiS z 18-proc. poparciem. Wrażenie było spore i nie potrafił go zatrzeć dziennikarz telewizyjnych „Wiadomości" dosyć nieudolnie tłumaczący, że do spółki z Unią Pracy Sojusz jednak prowadzi. Następne badania, co prawda, aż takiego sukcesu opozycji nie potwierdziły, niemniej wykazały, że stosując metodę liczenia publicznej telewizji - PO i PiS dostały i tak więcej głosów niż SLD.

Najwyraźniej szumnie zapowiadana i głośno rozpoczęta procedura weryfikacji, mająca do końca roku usunąć z szeregów SLD ludzi bezideowych i nieuczciwych, na społeczeństwie nie wywarła wrażenia. A przynajmniej mniejsze niż np. kolejne awantury związane z tzw. sprawą Rywina. Chodzi o zanik pamięci szefowej gabinetu politycznego premiera Aleksandry Jakubowskiej. Pani minister dalej stanowczo upiera się, że kluczowe w ustawie o radiofonii słówko „i czasopism" wypadło z projektu przez techniczną pomyłkę, chociaż zaprzecza temu już nie tylko była dziennikarka PAP która w trakcie tworzenia ustawy usłyszała od pani minister całkiem inną odpowiedź (projektodawcy mieli dojść do wniosku, że odebranie także wydawcom czasopism prawa do posiadania stacji telewizyjnej byłoby zbyt restrykcyjne), ale także ówczesny szef dziennikarki. W poniedziałek minister Jakubowską ma przesłuchiwać sejmowa komisja specjalna, co pewnie przyniesie kolejny wzrost poparcia dla Platformy Obywatelskiej i kolejny spadek notowań SLD.

Czy Sojusz jest w stanie odbić się od dna? Szansę na to, w zasadzie, ma niewielkie, gdyż jak napisał jeden z komentatorów - sytuacja makroekonomiczna cudu nie zapowiada, a na kosmetyczne zmiany opinia publiczna nabrać się nie da. Pewne nadzieje mogą rządzący wiązać z Unią Europejską. Nie z członkostwem, a zbliżającą się rzymską konferencją i negocjacjami dotyczącymi nowego Traktatu Konstytucyjnego. Polska chce bronić przynajmniej części przyjętych w Nicei zasad. Przy czym najważniejsza, to utrzymanie starego sposobu liczenia głosów, który III RP dawał pozycję niewiele słabszą niż Niemcom. W nowym traktacie Warszawa ma o połowę głosów mniej. Rząd zapowiada twarde negocjacje i to się Polakom podoba. Tyle tylko, że wobec rozdmuchanych nadziei przegrana może być bardzo bolesna i stać się kolejnym gwoździem do trumny Sojuszu.

Istnieje jednak pewien sposób na tytułową reaktywację. Jest nim odwołanie lidera. Odwołanie, gdyż trudno się spodziewać, aby Leszek Miller zechciał odejść sam. Czy SLD się na to zdobędzie? Niedawne wybranie Józefa Oleksego na szefa mazowieckiego Sojuszu sprawiło, że w szeregach lewicy pojawiła się długo oczekiwana alternatywa dla premiera. Tyle tylko, że w przeciwieństwie do Millera, Oleksy nie jest człowiekiem walki. Będzie więc spokojnie czekał. Na co? Może na kolejne górnicze protesty, a może na przyszłoroczne wybory do europejskiego Parlamentu, które, wszystko na to wskazuje, lewica ma szansę sromotnie przegrać. Chyba że pomoże jej prezydent.

Korespondent Sekcji Polskiej BBC

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama