Lekcja krakowska

Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (20/2004)

Krakowska parada homoseksualistów podzieliła Kraków. Politycy prawicy i działacze katoliccy zaprotestowali przeciw demonstracji jako brutalnej manifestacji obcego im stylu życia. Zwolennicy „postępu obyczajowego" wskazywali, że nie ma żadnej różnicy między pochodem homoseksualistów a licznymi, innymi demonstracjami, jakie odbywają się w tym mieście.

Czy istotnie nie ma różnicy między pochodem dumy gejowskiej a na przykład demonstracją górników czy pielęgniarek?

Rzecz w tym, że homoparady to demonstracje stylu życia, jaki odrzuca duża część społeczeństwa wyznająca tradycyjny model obyczajowości i postrzegająca praktykowanie homoseksualizmu za zjawisko nie do pogodzenia z nauczaniem Kościoła.

Homoseksualiści deklarują przy okazji takich demonstracji: popatrzcie na nas, jesteśmy tacy sami jak wy. Owszem - demonstranci z homoparady to tacy sami ludzi jak inni. Ale od tego stwierdzenia przechodzą oni natychmiast do sugestii, że związek osób tej samej płci to takie samo małżeństwo jak tradycyjne. Że adopcja dziecka przez homopary zapewnia takie same warunki wychowania dziecka. A z tymi postulatami katolicy się już nie godzą.

Demonstracje homoseksualistów widać i przy odrobinie samodyscypliny mogą się one niczym nie różnić od pochodów górników. Nie widać za to konsekwencji organizacji gejowskich w zdobywaniu przywilejów dotąd zarezerwowanych dla tradycyjnych małżeństw.

Parada w końcu przeszła przez miasto. Jej organizatorzy unikali prowokacyjnego demonstrowania swojej seksualności. W końcu przebiegu marszu doszło od przepychanek między homoseksualistami a protestującymi przeciw demonstracji. Do awantury włączyli się pseudokibice i zwykli poszukiwacze draki. Nie sposób popierać awantur i pyskówek. Warto zachęcać katolickie organizacje, aby z dala omijały takie sytuacje.

Pozostaje jednak problem cywilizacyjnej wojny, w jakiej organizacje homoseksualne nie mają ochoty na jakikolwiek kompromis. Im bardziej ofensywnie narzucają one swoje wzorce, zachowanie w przestrzeni publicznej - tym bardziej silny jest opór tych, którzy odrzucają łamanie tradycyjnych norm obyczajowych.

Ze starcia tych stanowisk wynikają awantury i bójki, które homoseksualiści z triumfem pokazują jako kontrast: z jednej strony światli zwolennicy tolerancji, z drugiej chuligani i kibole.

Wyjściem z tej fałszywej polaryzacji jest spokojne, ale odważne protestowanie katolików przeciw kulturowej agresji.

Jakiekolwiek uciekanie się do agresji - słownej czy fizycznej - jest niegodne chrześcijanina. To droga donikąd.

O wiele ważniejsze jest spokojne, ale i wytrwale protestowanie przeciw narzucaniu i lansowaniu homoseksualizmu w szkołach. Trzeba bronić prawa do mówienia o możliwości leczenia homoseksualizmu. Trzeba nie dać się sterroryzować oskarżeniami o homofobię - hasła-wytrychu mającego zamykać usta każdemu odrzucającemu praktykowany homoseksualizm.

Przed polskimi katolikami niezwykle trudne wyzwanie. Sprawa krakowska to był jedynie zwiastun konfliktu kulturowego, którego wygaszenie nie będzie łatwe.

Publicysta

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama