Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (49/2005)
Jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Obserwując polskie media, można odnieść wrażenie, że rząd PiS aależy do największych nieszczęść, jakie dotknęły III RP. Tak złej prasy nie mieli nawet postkomuniści z SLD. Leszek Miller dostał cztery lata temu swoje sto dni, podczas których gazety starały się go nie atakować. Tymczasem gabinetowi Kazimierza Marcinkiewcza dziennikarze od początku zarzucają niemal wszystko. Gdy premier zapowiedział podniesienie akcyzy na paliwo (przypomnijmy, iż rząd Belki obniżył ją tylko do grudnia 2005 roku), podniósł się krzyk, że to sprzeczne z wcześniejszymi zapowiedziami PiS-u. Gdy Marcinkiewicz cofnął tę decyzję, media zaczęły ubolewać, że teraz nie starczy na rozbuchane wydatki socjalne.
Krytykują niemal wszyscy z przedziwną zgodnością - od lewicującej „Polityki" poczynając, poprzez „Newsweek" i „Wprost", na prawicowym „Ozonie" kończąc. Suchej nitki na rządzie nie zostawia „Gazeta Wyborcza", do której przyłącza się jej główny rynkowy konkurent, czyli „Rzeczpospolita". Komentarze Macieja Rybińskiego, Bronisława Wildsteina czy Tomasza Żukowskiego należą do chlubnych wyjątków.
Nowy rząd nie jest idealny. Świadczą o tym chociażby wpadki minister finansów czy sprawa szefa gabinetu ministra ochrony środowiska, o „becikowym" nie wspominając. Tyle tylko, że krytykując, warto pamiętać o wszystkim. Minister Lipińska rzeczywiście popełniła gafę, stwierdzając na łamach „Financial Times", że Polsce supermarketów nie potrzeba.
Na miejscu polskich dziennikarzy sprawdziłabym jednak, ile takich supermarketów w ich kraju już istnieje. Z tego, co wiem, w stosunku do liczby mieszkańców III RP ma tych sklepów więcej niż Francja czy Wielka Brytania. Bez tej informacji komentarze dotyczące minister finansów są, delikatnie mówiąc, niepełne.
Negatywne oceny poczynań nowego rządu to nie wszystko. Dziennikarze również czarno przewidują. Przypuszczenia, czym bracia Kaczyńscy będą musieli zapłacić za pomoc „Samoobronie", ciągle są jednym z ulubionych tematów prasowych komentarzy. Przyznaję, że publicysta powinien snuć tego typu rozważania, ale „znaj proporcję, mocium panie". Tym bardziej że zbyt zmasowana i jednostronna krytyka może ostatecznie przynieść efekt odwrotny do oczekiwanego. Socjologowie dosyć zgodnie stwierdzili, iż podczas niedawnej kampanii wyborczej Donaldowi Tuskowi bardziej niż atak na dziadka zaszkodziło zbyt nachalne poparcie mediów.
opr. mg/mg