Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (14/2006)
W niejasnej, wciąż zmieniającej się sytuacji na naszej scenie politycznej jasne jest tylko jedno: obserwujemy ostateczny już upadek dziedzictwa „Solidarności". Dwie partie, odwołujące się do solidarnościowych korzeni, wykazały się takim poziomem wzajemnej nieufności, zacietrzewienia i coraz bardziej narastającej nienawiści, że o koalicji między nimi myśleć już niepodobna. Próżno łamać sobie głowę, która zawiniła bardziej i o co właściwie poszło - zeznania są krańcowo sprzeczne, a racjonalnych przeszkód, które nie byłyby do pokonania, znaleźć nie można. W każdym razie sprawy zaszły już za daleko, wzajemna agresja uczyniła szkody nie do naprawienia.
Co z tego wynika? Żadna z tych partii nie jest w stanie rządzić samodzielnie, zwłaszcza że nie zanosi się na zmianę ordynacji. Istnieją więc już tylko dwie możliwości: albo PiS z Samoobroną (w tym Sejmie), albo PO z SLD (po przyśpieszonych wyborach), czyli tak czy owak musi się w koalicji rządowej znaleźć PZPR, czy to w jej wsiowej, czy miastowej mutacji.
Dla Jarosława Kaczyńskiego decyzja o wejściu w układ z Lepperem na pewno nie jest łatwa. Kaczyński wie przecież, że Lepper nie wziął się znikąd. Wie, że zapewniano mu przez wiele lat bezkarność, nagłośnienie w państwowej telewizji, że stworzenie partii możliwe było tylko dzięki grubym pieniądzom, które ktoś na ten cel wyłożył; kto miał w rym czasie takie możliwości, można się domyślać. Z Lepperem jako wicepremierem raczej nie ma co marzyć o budowaniu IV RP i rozbijaniu układu. Ale bez niego też się nie da, bo sejmowa arytmetyka jest bezlitosna. Na nowe wybory za późno - trzeba było parlament rozwiązać wtedy, gdy chciał to zrobić Lech Kaczyński. Prezes PiS podobno odwiódł brata od takiej decyzji, zaufawszy w lojalność „stabilizantów" i w ich podpisy pod naprędce dopisanym do paktu protokołem. Być może był to największy błąd w dotychczasowej karierze Kaczyńskiego.
Platforma nie ma jednak powodu do radości. Jeśli Kaczyński zdecyduje się ratować, co mu jeszcze zostało, i wejść z Lepperem w trwały układ, to perspektywy jej rządów oddalą się o trzy lata. Jeśli nie - z Olejniczakiem i Borowskim budowanie IV RP (pamiętajmy, że to obecny poseł PO pierwszy rzucił to hasło) będzie równie niemożliwe.
Wielokrotnie w literaturze przywoływano przykład zmagających się jeleni, które, nie będąc w stanie rozstrzygnąć walki, tak splątują się rogami, że w końcu oba zdychają. To piękny obrazek na nagrobek dla IV RP.
opr. mg/mg