Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (32/2007)
Jaka powinna być relacja między rządzącymi, obywatelami a wspólnotą Kościoła? To pytanie znalazło się w centrum włoskiej dyskusji o częstych nad Tybrem oszustwach podatkowych. Jak się szacuje, około 30-40 proc. należnych z tego tytułu sum nie wpływa do skarbu państwa. We Włoszech nierzadko mówi się o wyprowadzaniu przez polityków czy ludzi biznesu funduszy do tzw. rajów podatkowych. Żywą polemikę wzbudziła w minionych dniach wypowiedź premiera Romano Prodiego dla tygodnika „Famiglia Cristiana". Szef rządu, który skuteczne egzekwowanie podatków uczynił jednym ze swych haseł wyborczych, domagał się w tej dziedzinie współpracy Kościoła. „Dlaczego, kiedy jestem na Mszy Św., nie słyszę nigdy na kazaniach o obowiązku płacenia podatków?" - pytał retorycznie Prodi. Na słowa premiera zareagował ceniony w świecie teolog, abp Bruno Forte. Zaznaczył, że Kościół ze swej strony jasno naucza, iż płacenie podatków jest obowiązkiem moralnym, wypływającym z poczucia solidarności. Jego ostrożność w wypowiedziach na ten temat wynika ze świadomości, że system podatkowy „nie zawsze jest sprawiedliwy". Arcybiskup Chieti-Vasto jest przekonany, że politycy powinni ukazać, iż żądanie płacenia podatków jest powiązane ze wsparciem najsłabszych członków społeczeństwa, że nie ma tu rozrzutności ani przywilejów. Już kilka miesięcy wcześniej hierarcha piętnował oszustwa podatkowe, które zaklasyfikował jako kradzież i grzech ciężki. Jednocześnie abp Forte wskazuje na obowiązki polityków. Oni sami powinni płacić należne podatki, być wolnymi od korupcji. Jeśli władze żądają od obywateli ofiarności - ich przedstawiciele sami muszą być wiarygodni - stwierdził wybitny włoski teolog. Skoro ludzie postrzegają własne państwo jako złodziejskie, wynika to z tego, że nie dostrzegają, aby pieniądze publiczne były wydawane rzeczywiście sprawiedliwie. Kościół stara się zrozumieć społeczeństwo, czego niestety nie czynią politycy. Cała emocjonalna dyskusja (nikt nie lubi płacić podatków) dotyczy także sposobu traktowania autorytetu Kościoła. Przecież Włosi doskonale pamiętają, jak bardzo Prodi lekceważył stanowisko Kościoła w sprawach dotyczących rodziny i małżeństwa, lansując z uporem ustawę, która miała legalizować tzw. związki faktyczne, zarówno hetero- jak i homoseksualne. Zapędy władz powstrzymała, jak się wydaje, masowa demonstracja Włochów podczas majowego „Family Day". Dziś ten sam szef rządu pragnie traktować Kościół instrumentalnie i wykorzystać do swoich celów politycznych. Obawiam się, że podobne pomysły pojawiają się nie tylko nad Tybrem.
opr. mg/mg