Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (4/2008)
Obserwując, co się dzieje wokół służby zdrowia, ten i ów zastanawia się, kto z kim - albo przeciw komu - i o co prowadzi grę? Czy środowisko lekarzy i pielęgniarek usiłuje coś wygrać, bazując na konflikcie politycznym między premierem a prezydentem, czy to może sam Tusk próbuje coś ugrać? Widać, że PO porzuciła zamiary prorynkowe, choć wiele wcześniej naobiecywała, zapowiadając, że NFZ zostanie podzielony na konkurujące fundusze publiczne, a zakres świadczeń publicznych będzie jasno określony. Lekarze zwrócili się do prezydenta z prośbą o włączenie się do negocjacji z rządem, ale efekt był mizerny.
Chyba już nikt nie ma wątpliwości, że służbie zdrowia niezbędna jest terapia szokowa. Bez niej nic się nie zmieni, ponieważ same podwyżki pensji dla lekarzy i pielęgniarek niewiele dadzą. Wiadomo, że moloch państwowej służby zdrowia, niczym jamochłon, zdolny jest wessać każdą sumę. Ważniejsze od pieniędzy, które do tej pory często wydawano mało racjonalnie, są zmiany mechanizmów funkcjonowania służby zdrowia. Nieunikniona jest komercjalizacja szpitali, a wtedy zapewne się okaże, że wystarczy mniej etatów, lekarze będą zatrudnieni na kontraktach, a część budynków zostanie sprzedana.
Tylko czy rządząca PO ma jakikolwiek pomysł na dokonanie koniecznej reformy? Probierzem faktycznych intencji tego rządu będzie to, czy zdecyduje się na wprowadzenie odpłatności za wizyty lekarskie. Jeśli ekipa Tuska będzie się bała podjąć taką decyzję, to prawdopodobnie zaniecha także innych reform, myśląc już wyłącznie o przyszłych wyborach prezydenckich. Pamiętamy, że Grzegorzowi Schetynie - przed laty KLD, a potem Unia Wolności - zdarzyło się niedawno wyjść przed szereg i obwieścić wszem i wobec, iż to właśnie Donald Tusk jest idealnym kandydatem na prezydenta.
Cóż, do wyborów jest jeszcze dość daleko, a los lubi płatać politykom rozmaite figle. Wystarczy przypomnieć, jaki numer wyciął kiedyś Marianowi Krzaklewskiemu, który miał podobne plany. Czy nie lepiej byłoby więc, póki co, skupić się na sprawowaniu rządów? Ostatecznie w naszym systemie politycznym prezydent pełni raczej funkcje reprezentacyjne i administracyjne, a faktyczną władzę sprawuje premier. Zwłaszcza że może się okazać, iż przeciągający się bój PO z PiS znuży albo zirytuje lud. I nagle poparcie w wyborach prezydenckich otrzyma ktoś trzeci. Byleby tylko nie okazało się znowu, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci... marksista!
Na razie wielu komentatorów zauważa, że Tusk nie radzi sobie jako szef rządu, czego dowodem są kolejne dymisje ministrów. Było ich już sześć, więc trwają spekulacje, kto będzie następny? Czyżby dawna szefowa radomskich struktur Unii Wolności, a teraz jedyna osoba w rządzie z osławionego „gabinetu cieni", minister zdrowia Ewa Kopacz? ■
opr. mg/mg