• Gość Niedzielny

Czwarta małpka

Trzy mądre małpy, z których każda zakrywa inną część głowy, mają obrazować przysłowie japońskie: „Nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego”

Podobno chodzi o to, by nie szukać i nie wytykać błędnych czynów innych ludzi. Próba wprowadzenia tej maksymy w nasze codzienne życie mogłaby wiele uporządkować, i to nie dlatego, żebyśmy mieli nie stosować zasady upomnienia braterskiego czy relatywizowali prawdę – raczej po to, byśmy rozpoczynali od słusznego kierunku, czyli od zauważenia belki w oku własnym. Różnie zresztą popkultura te trzy małpy zinterpretowała, a ostatnio pojawił się w mediach społecznościowych obrazek, na którym jest czwarta małpka, wpatrzona w ekran smartfona.

Opis do obrazka: czwarta jest ucieleśnieniem trzech pozostałych – ani nie widzi, ani nie słyszy, ani nie mówi do nikogo. I choć w pierwowzorze chodzi o coś innego, obrazek ten jest moim zdaniem bardzo trafnym komentarzem do tego, co się u nas ostatnio dzieje. Nawet tak poważne i katastrofalne w skutkach wydarzenie jak wojna nie jest w stanie powstrzymać wewnętrznych wojenek opartych najczęściej na rachitycznych podstawach domysłów i strzępów informacji, przetworzonych następnie przez ideologiczne zacietrzewienie. Jakby wpatrzeni w ekrany smartfonów, opierając się na niepełnych i niezweryfikowanych relacjach, bez realnego spotkania z drugim człowiekiem, nawet poważni zdawałoby się ludzie wyciągają miecze obosieczne, tłukąc nimi na oślep. A to pytania, czy Kościół cokolwiek robi dla uchodźców (choć wystarczyłoby przesunąć stronę i dowiedzieć się prawdy), a to awantura o to, że katecheci mogą się uczyć języka ukraińskiego.

Sam byłem na spotkaniu, na którym taka inicjatywa się pojawiła na terenie archidiecezji katowickiej, sam się zastanawiałem, czy nie byłoby dobrze choć podstaw się nauczyć i – zaprawdę! – nie przyszło mi do głowy, żeby zrobić to w celu agresywnego przekonywania członków Kościoła greckokatolickiego (bo to o nich – jeśli już – może ewentualnie chodzić) czy prawosławnych, żeby natychmiast deklarowali akces do katolików rzymskich.

Zdaniem publicystki katowickiego dodatku do jednego z dzienników rodzice, którzy działają na rzecz świeckości szkół, twierdzą, że może za tym kryć się chęć wykorzystania trudnej sytuacji uchodźców i przyciągnięcia ich dzieci na katechezę. Chwilę wcześniej cytuje co prawda biskupa Mendyka, który podkreślił, że szkoły katolickie są zobowiązane do otwartości na potrzeby cierpiących z powodu wojny ludzi, jednak cały artykuł dotyczy rzekomych opresji ze strony Kościoła i presji wywieranej na uchodźców. Oczy trzeba przecierać, by uwierzyć, że takie rzeczy faktycznie się publikuje, aczkolwiek lepiej byłoby, gdyby przetarli je ci, którzy z nie wiadomo jakiej części swoich smartfonowych przeglądarek wyciągają takie rewelacje, zamiast po prostu zobaczyć człowieka, usłyszeć człowieka, a być może nawet porozmawiać z człowiekiem i zadać mu pytanie, dlaczego postanowił nauczyć się paru słów po ukraińsku. Może to byłoby zbyt piękne, gdybyśmy w Polsce przestali nawet w takich dniach podejrzewać się o najgorsze?

 

Gość Niedzielny 13/2022

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama