Rozmowa z psycholog i terapeutką, która udziela porad w Poradni Miłosierdzia przy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach
Z Ewą Kosińską, psycholog i terapeutką, rozmawia Grażyna Starzak
- Pod koniec czerwca minister edukacji przedstawiła propozycję zmian systemu edukacji. Najważniejsza to ta, że zostaną zlikwidowane gimnazja. Jak Pani ocenia te propozycje?
- Moje dzieci realizowały program 8 klas szkoły podstawowej i 4 lata liceum. Uważam, że to był bardzo dobry system, pozwalający dziecku harmonijnie rozwijać się w znanym sobie środowisku. W tamtym czasie pracowałam w szkole jako psycholog i widziałam, że największe problemy ze sobą, swoimi emocjami, przejawiały dzieci klas IV i VIII(obecnie I i II klasa gimnazjum). Nauczycielom i pedagogom szkolnym (czy psychologom) łatwiej było pomóc uczniowi w tym trudnym okresie dorastania, gdyż znali go od kilku lat. Uczniom łatwiej zwrócić się o pomoc do pedagoga, z którym „oswoili się” od najwcześniejszych lat edukacji. Wyrwanie ucznia ze znajomego mu środowiska szkolnego do nowego, obcego w gimnazjum, nie sprzyja poczuciu bezpieczeństwa i budowaniu poczucia własnej wartości. Gdy uczeń przechodzi do nowej szkoły akurat w najtrudniejszym dla siebie okresie, nauczyciel nie jest w stanie w ciągu trzech lat poznać go i pomóc mu złapać równowagę w tej biologicznej huśtawce nastrojów. Zatem sądzę, że likwidacja gimnazjów na rzecz wydłużenia nauki w szkole podstawowej i liceum będzie korzystna dla wszystkich: uczniów, nauczycieli - tych, którym dobro dziecka jest bliskie – a także rodziców. Nie można przecież pominąć prawa rodziców do kontaktów z nauczycielem, a są one utrudnione, gdy strony w obecnym systemie muszą się co trzy lata na nowo poznawać.
- Wspomniana reforma najbardziej cieszy rodziców. Wielu z nich uważa, że w podstawówce łatwiej im będzie poradzić sobie ze zbuntowanym nastolatkiem…
- Nastolatek, niezależnie od tego, do jakiej szkoły chodzi, przeżywa trudności wieku dorastania. Rodzice i wychowawcy muszą znaleźć klucz do myślenia i odczuwania dziecka i nie jest to związane z rodzajem szkoły. Łatwiej natomiast będzie nastolatkowi, jeśli pozostanie w tej samej szkole, bo zna wymagania nauczycieli, ich postawy i reakcje na zachowania uczniów. Łatwiej rodzicom porozmawiać z nauczycielem o trudnościach wychowawczych, jeśli znają się nawzajem i sobie ufają.
- Co jest najbardziej charakterystyczne dla dzieci w wieku nastu lat?
- W okresie dorastania młodzież jest bardziej wrażliwa na krytykę i uwagi dotyczące własnej osoby. Reaguje niewspółmiernie do sytuacji, często agresywnie. Zaznaczają się też potrzeby autonomii i samodzielnego podejmowania decyzji - co nie zawsze idzie w parze z rozsądkiem i mądrością. Nauczyciele, którzy znają uczniów i przez trzy lata (w klasach IV, V, VI) budowali relacje z nimi, wiedzą na co dzieci są uwrażliwione, jak z nimi rozmawiać, czego się spodziewać. Uczniowie czują się bezpieczniej i wiedzą, na kogo mogą liczyć w trudnych sytuacjach. Zmiana szkoły, nauczycieli niesie za sobą konieczność dostosowania się do nowych wymogów i innych form reagowania. To stanowi dla wielu uczniów barierę nie do pokonania. Zanim poznają „reguły gry” w nowej szkole, znów muszą ją zmieniać, bo przychodzi czas na liceum lub szkołę zawodową. Dlatego dobrze się stało, że podjęto decyzję o likwidacji gimnazjów.
- W gimnazjach właśnie zaczyna naukę ostatni rocznik. Nowe miejsce, nowi koledzy, nieznani wcześniej nauczyciele. Do tego dochodzi wiek dojrzewania. Wszystko to wpływa na zachowanie ucznia. Niektórzy zaczynają się buntować. Jak sobie z tym poradzić?
- W klasie, w której jest 20 i więcej uczniów, nie sposób poradzić sobie z problemami dorastających dzieci. Bunt jest naturalnym przejawem dorastania. Jeśli dorosły nie znajdzie klucza - indywidualnego do każdego dziecka - to sobie z tym nie poradzi. Ale w gimnazjum niestety nie ma czasu na poznanie ucznia, bo to tylko trzy lata, z koniecznością realizowania założeń programowych. Nauczyciel albo poznaje ucznia i nie zdąży z realizacją programu, albo nie dostrzega pewnych reakcji dzieci i realizuje program. Trzy lata to za mało, by zdążyć być i nauczycielem, i wychowawcą. A uczeń, zagubiony w nowych warunkach, miota się między realizacją swoich potrzeb a koniecznością sprostania wymaganiom szkoły. W naszym systemie nauczania zaznacza się pośpiech. Nie ma czasu na dyskusje, poszerzenie tematu, którym uczniowie są szczególnie zainteresowani. Realizuje się program i „zalicza” sprawdziany. Wiem, że jestem dość krytyczna, ale osobiście boli mnie niecierpliwość niektórych nauczycieli i traktowanie uczniów jak „masę do wyedukowania”.
- Psychologowie uważają, że dojrzewanie jest najtrudniejszym okresem w życiu człowieka…
- Każdy nowy etap życia - nowa szkoła, nowe miejsce pobytu, nowa praca jest trudnością, z którą człowiek musi sobie jakoś radzić. Okres dojrzewania, ze względu na specyficzną fizjologię, jest szczególnie uciążliwy nie tylko dla otoczenia, ale samego nastolatka. Nie radzi on sobie z niektórymi silnymi emocjami, złości się, gdy mu dorośli narzucają obowiązki lub sposób spędzania czasu wolnego. Czuje się dorosły, ale również wie, że sam sobie nie poradzi z wieloma sytuacjami. Przeżywa dysonans poznawczy - jego wiedza o życiu i oczekiwania są różne od wiedzy i oczekiwań innych. Musi dokonywać wyboru. Liczy po cichu na pomoc życzliwych dorosłych, choć się oficjalnie do tego nie przyzna. A z tą pomocą bywa różnie. W nowej szkole jeszcze nie zna nauczycieli, a oczekiwania pedagogów są na wyższym poziomie niż w szkole podstawowej. A jak mają sobie poradzić dzieci, które poszły do szkoły jako sześciolatki i mimo że intelektualnie dorastają do gimnazjalistów, to emocjonalnie i społecznie są jednak rok młodsze od pierwszoklasistów w gimnazjum. Nie poradzą sobie z zachowaniami pewnych siebie 16-latków w klasie trzeciej gimnazjalnej. I mogą być poddani „fali”. To jeszcze jeden dowód na słuszność decyzji MEN o likwidacji gimnazjów.
- W okresie dojrzewania nastolatek często nie umie skupić się na nauce, bo ważniejsze wydaje mu się, np. zaproszenie koleżanki do kina. Nic dziwnego, że nawet u dobrego ucznia sypią się złe stopnie. Rzadko przyczyną tego jest zwykłe lenistwo. Czy i jak powinniśmy reagować?
- Nie ma recepty takiej samej dla wszystkich. Każdy uczeń ma inną motywację do pro- czy antyszkolnych zachowań. Do każdego trzeba podejść indywidualnie. Najlepiej poprzez spokojną rozmowę, danie wsparcia emocjonalnego i zapewnienie poczucia bezpieczeństwa. To jest możliwe tylko przy dobrej motywacji nauczyciela do potraktowania każdego ucznia indywidualnie.
- Z badań prowadzonych w krajach UE wynika, że polskie nastolatki nie są w szkole szczęśliwe. Z czego to wynika, jak Pani sądzi?
- Szczęście nastolatka w szkole w pierwszej kolejności zależy od postawy nauczyciela. Wiem z opowiadań dzieci moich znajomych, że bywają nauczyciele, którzy mogą „zabić” w uczniu motywację do nauki, a nawet do przychodzenia na lekcje. Córka znajomej w pierwszej gimnazjum w pierwszym tygodniu nauki usłyszała od nauczycieli takie komunikaty: „nie wyobrażajcie sobie, że będzie jak w podstawówce. Tu jest szkoła, a nie przechowalnia dzieci. Brać się do roboty, bo przepadniecie” lub „na moim przedmiocie nie ma żartów. Jedna wpadka i się z tego nie wygrzebiecie, więc uważajcie”. Myślę, że nawet bardzo dobrzy uczniowie mają prawo być zniechęceni do uczenia się, gdy mają takich nauczycieli.
- Cytowane wyżej badania potwierdzają, że nastoletnia młodzież bardzo liczy się ze zdaniem grupy rówieśniczej. Czy rodzice mogą mieć wpływ na to, jakimi przyjaciółmi otacza się ich nastoletnie dziecko?
- To, jakimi przyjaciółmi otoczy się nastolatek, zależy od stylu wychowania od najmłodszych lat. Dzieci wychowywane w poszanowaniu wartości etycznych nie szukają sobie przyjaciół wśród osób zdemoralizowanych, nawet kosztem bycia samotnym w nowej klasie. Bardzo ważne dla ucznia jest to, by być akceptowanym przez rówieśników, ale nie znaczy to, że ta akceptacja jest bezwarunkowa i dotyczy każdego ucznia. Nastolatkowi wystarczy akceptacja osób o podobnym stylu zachowań, zainteresowań i wartości. Jeśli rodzice boją się, że ich nastolatek znajdzie sobie niewłaściwe towarzystwo w nowej szkole, to można zapytać - jak więc wychował swoje dziecko, że teraz boi się jego reakcji na nowych kolegów? Co z relacjami dziecko - rodzic, skoro ten ostatni nie ufa swojemu nastolatkowi? Jeśli relacje są dobre, to rodzic zawsze może mieć wpływ na to, jakie towarzystwo dobierze sobie jego syn czy córka, gdyż będzie miał w to wgląd z woli dziecka, które będzie dzieliło się z rodzicami swoimi spostrzeżeniami i działaniami.
- Czy zgodzi się Pani z tezą, że wadliwe postawy wychowawcze wobec dorastających dzieci mogą być przyczyną wystąpienia trudności rozwojowych o poważnych i dalekosiężnych konsekwencjach, takich jak reakcje depresyjne z próbami samobójczymi, eksplozje agresji, alkoholizm, zaburzenia osobowości itd.?
- Oczywiście, to są podstawowe przyczyny zachowań zagrażających zdrowiu czy życiu młodzieży. Dotyczy to nie tylko postaw rodziców, ale też postaw nauczycieli. Uczniowie traktują nauczycieli jako swoich mentorów i mistrzów. Biorą z nich przykład lub stwierdzają, że świat dorosłych jest przewrotny, gdyż co innego mówią, a co innego robią.
- Dziękuję za rozmowę.
Ewa Kosińska - udziela porad w Poradni Miłosierdzia przy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. Poradnia jest czynna od poniedziałku do piątku w godz. 16.30-18.30 oraz w soboty w godzinach 10-12.
opr. ac/ac